Rozdział 36

906 123 50
                                    

POV Hua Cheng

Gege wracał roześmiany, z rozwianymi włosami i lśniącymi jasnobrązowymi oczami. Była nas tu czwórka, ale miałem wrażenie, że patrzy tylko na mnie.

W jego oczach odbijałem się ja, a w moich tylko on. Jego szata była w nieładzie, brudna od krwi i w wielu miejscach poprzepalana, lecz jego skóra nietknięta i idealna, śnieżnobiała i połyskująca w blasku księżyca i gwiazd na niebie.

Ta przystojna twarz, delikatne usta, prosty nos, piękne oczy, lekkie rumieńce zdobiące policzki - był tak urodziwy, zwłaszcza teraz, kiedy mogłem zobaczyć jak w walce potrafi poruszać swoim ciałem (wyginać się i prężyć), atakować (ta jego jasna idealna skóra odbijająca się od czarnego ostrza, uwodziła mnie), bronić się (jego szyja, którą chciałbym oznaczyć swoimi ustami)... 

O czym ja myślę?!

Od momentu, w którym zatrzymał mojego E-Minga, pocałował mnie i mówił te niezrozumiałe słowa, czułem, że coś jest ze mną nie tak. Cały płonąłem, ale nawet nie tak, jak przy naszych pierwszych intymnych, lecz ciągle bardzo niewinnych chwilach w sypialni. To tak jakby moje ciało pamiętało jak to jest być z nim "całkowicie" i tęskniło za tym. Gdy go obserwowałem, nie mogłem się opanować. Nie mogłem powściągnąć moich myśli, moich pragnień, żądz...

Co się ze mną dzieje?

Paliłem się od środka i siłą powstrzymywałem przed rzuceniem się na niego, przed zaciągnięciem go do jakiegoś kąta, gdzieś blisko, bo nie byłbym w stanie dojść z nim do żadnej komnaty. Mój umysł był tak zawładnięty tym niewyobrażalnym pragnieniem, że bałem się, iż nawet moje magiczne kostki przeniosą nas na jakieś głębiny oceanu, gdzie zanurzył się mój umysł. 

Moje uszy rozogniły się od samego pochwycenia słów jakie wychodziły z jego ust. Rozmawiał z tym demonem, a ja nie mogłem powstrzymać się przed zapamiętywaniem brzmienia głosu w każdej pojedynczej sylabie. Jego śmiech powodował dygot mojego ciała. Jak przy silnej gorączce. Patrzyłem na niego, na jego olśniewającą urodę i uśmiech zapierający dech w piersiach.

Dlaczego nagle odczuwałem tak bardzo skumulowane emocje?

Xie Lian podszedł. 

Przełknąłem pożądanie.

Dotknął mojego ramienia, a ja już prawie nie byłem w stanie się pohamować. Gdzieś miałem w tej chwili He Xuana, Quan Yizhena, Yushi Huang i tego faceta w masce.

Jeśli nie zrobię tu zaraz czegoś i nie podzielę się z nim swoimi emocjami, to mnie rozsadzi!

Mężczyzna w bieli jednak nie podszedł bliżej, jak oczekiwałem i jak bardzo pragnąłem. 

W zamian poprosił wszystkich, żeby dali nam kilka chwil dla siebie.

Jeszcze bardziej starałem się nie myśleć o tym, że naprawdę właśnie w TEJ chwili zostaniemy zupełnie sami!

Cała czwórka oczywiście usłuchała i natychmiast weszła do wnętrza pałacu, z którego Yushi Huang ściągnęła barierę zaraz po zakończeniu walki z Demonem Prastarego Lasu.

Gege lekko nacisnął na mój napięty mięsień na ramieniu i przesunął swoją dłoń w dół. Odniosłem wrażanie, jakby po tej linii, którą niespiesznie prowadził swoje palce, pozostawał na mojej skórze ognisty ślad. Zatrzymał się przy moim nadgarstku. Bałem się spuścić wzrok, by spojrzeć jak blisko siebie są nasze ręce. Zdjął srebrny karwasz i podwinął rękaw, pod którym krył się tatuaż*.

(tatuaż* - prawda o tatuażu zawarta jest w oryginalnej nowelce, dlatego, by nie było spoilerów, nie mogę zdradzić, co on oznacza ;))

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz