Rozdział 25

999 133 132
                                    

POV Feng Xin

- Czy Czarna Woda i Feng Xin mają coś do powiedzenia przed pojedynkiem? Czym zamierzacie walczyć? - zapytał Hua Cheng.

Zerknąłem na mojego przeciwnika. Zupełnie nie wiedziałem, co jest jego specjalnością, za to on widział, że miałem łuk. Podejrzewałem, że wybierze broń, z którą ciężko będzie sobie poradzić w mojej sytuacji, ale odpowiedział:

- Skoro będzie to walka dystansowa, to także będę walczył na odległość. - Patrzył na mnie oczami bez wyrazu.

Chciałem powiedzieć, że nie musi się wstrzymywać, ale ostatecznie nie odezwałem się. Mu Qing zerknął w moją stronę i prawie niezauważalnie skinął głową. Odwdzięczyłem się tym samym i rzekłem do Czarnej Wody:

- Dzięki za to, więc chciałbym dodać, że mam przy sobie jeszcze sztylet i krótki miecz, więc jeśli w trakcie walki zbliżymy się do siebie, to nie zawaham się ich użyć.

- Twoja szczerość może cię kiedyś kosztować życie - odparł. - Ale dobrze, to w końcu przyjacielski pojedynek, więc dziękuję za ostrzeżenie. Również będę walczył, tym czym dysponuję.

Kiwnąłem mu głową i oddaliłem się od środka placu. Podczas walk Mu Qing i Quan Yizhen naprawdę zrobili tu niezły bajzel i starałem się zapamiętać, gdzie są największe dziury, żeby przez przypadek się o nie nie potknąć.

Ubrany byłem w żołnierski strój, który dostałem od Mu Qinga, więc minie trochę czasu, zanim całkowicie się do niego przyzwyczaję.

Niecałą godzinę wcześniej po wygarnięciu sobie najgorszych brudów i wyjaśnieniu tego co najważniejsze, poprosiłem tego dumnego generała o poświęcenie mi minuty. W końcu miałem okazję potwierdzić moje przypuszczenia. Naprawdę wyglądał słodko, kiedy się rumienił i nie mogłem przestać myśleć o tym, co mógłbym zrobić, żeby doprowadzić go do jeszcze większego zakłopotania.

Był taki wyniosły, zasadniczy, ciągle się pieklił o najdrobniejsze szczegóły, które mu nie odpowiadały i nie raz siłą powstrzymywał się przed daniem mi w twarz. Jednocześnie jak patrzyłem w jego oczy, to nie mogłem nic poradzić na moje głupie myśli, że jest uroczy. Chciałem go siłą przyprzeć do ściany, tylko żeby na mnie krzyknął, wkurzył się i oczywiście spłynął tym swoim podniecającym rumieńcem, który zająłby jego twarz, szyję, a nawet czubki uszów. Zawsze wtedy odwracał wzrok, a ja zawsze chciałem, żeby na mnie spojrzał i zobaczył jak pożeram go wzrokiem. 

Jeśli wtedy odczytałby moje myśli, czy byłby jeszcze bardziej skrępowany? Miałem taką nadzieję. Oczywiście nie mogłem pozwolić, żeby znał moje wszystkie myśli, ale w pewnych momentach, kiedy wyobrażałem sobie, co moglibyśmy robić razem, zamiast się kłócić... - to byłoby całkiem niezłe.

Rozmarzyłem się.

Przypomniałem sobie jak zabrał mnie do swojej komnaty i zasugerował, że nie powinienem walczyć w stroju łucznika Kyudo. Pamiętam jego wzrok, kiedy bez skrepowania rozebrałem się przy nim i z uśmiechem obserwowałem, gdy te blade policzki wpadały w piękny róż. Miałem świadomość jak na mnie spogląda i co chwilę ucieka wzrokiem, jakby nie mógł się zdecydować, czy powinien patrzeć, czy może mu nie przystoi.

W żadnym razie nie ułatwiałem mu tej decyzji. Rozbierałem się powoli i tak samo ubierałem przygotowane przez niego części garderoby, prosząc co chwilę o pomoc w zapięciu pasa, guzików, jakichś dziwnych klamerek. Przez przypadek go dotykałem i to, jak na mnie reagował, było uczuciem nie do opisania.

Jego nienawiść i krzyki pobudzały mnie. Jego wściekłość działała jak afrodyzjak. Nie było to logiczne, bo w swoim życiu byłem z niejedną osobą, ale nigdy jeszcze z facetem i nigdy się tak nie zachowywałem. 

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz