Rozdział 9

1.1K 138 100
                                    

POV Xie Lian

Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut o tradycjach Miasta Duchów i dowiedziałem się na przykład, że kraj ten posiada kapłanów, którzy są kimś w rodzaju uczonych, a zarazem medyków. Zawsze służą radą i pomocą zarówno Władcy jak i zwykłym mieszkańcom. Każdy może się do nich zgłosić z problem i nikt z racji swojego statusu nie jest traktowany gorzej.

Dodatkowo, jako naród sławny ze swoich wielkich wojowników, wiele dzieci już od małego uczy się fechtunku. Nikt ich do tego nie przymusza, ale tak jak sportem narodowym Brazylii jest piłka nożna, tak w Mieście Duchów prawie każdy dzieciak wychowuje się z patykiem, a potem z drewnianym mieczem w dłoni.

Co było dla mnie dziwne - San Lang mówił, że jego kraju nikt nie napadał ani oni sami nie powiększali swojego terytorium, skąd więc w ich społeczeństwie znalazło się tylu ludzi, którzy tak dobrze walczyli? To było zastanawiające, ale nie dopytywałem.

- Czy Mu Qing wywodzi się z rodu sławnych żołnierzy? - zapytał Quan Yizhen, kiedy San Lang skończył opowiadać. - Wydaje się bardzo silny.

- Mu Qing jest silny, ale jego umiejętności nie wywodzą się z gałęzi jego sławnych przodków - odparł spokojnie chłopak w czerwieni. - Doszedł do wszystkiego samodzielnie i ciężką pracą.

- A ma jakiś stopień wojskowy?

- Co prawda nie mamy tak rozbudowanej hierarchii wojskowej jak u was, ale można powiedzieć, że poza Władcą stoi najwyżej - jest generałem.

- W tak młodym wieku? Mówił, że ma tylko 26 lat.

- Tak, jest bardzo utalentowany i prawie nie ma sobie równych.

- Myślisz, że mógłby się ze mną zmierzyć?

San Lang spojrzał Quan Yizhenowi w oczy i odpowiedział po chwili.

- Niewykluczone. Jednak na pewno nie teraz i nie tu. Nie byłoby to zbyt rozsądne - dodał i zaśmiał się, a mi wydawało się, że sam miałby ochotę obejrzeć ich pojedynek, a pewnie i samemu powalczyć. Widziałem to w jego oczach, ale mimo to jego odpowiedź mnie zdziwiła. Z jednej strony wyglądał jakby naprawdę nawet sama rozmowa o walce sprawiała mu przyjemność, a z drugiej odpowiedział tak dojrzałe, jakby wcale nie miał swoich 18 lat, tylko o wiele więcej.

Coraz bardziej nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że nie był zwyczajnym młodzieńcem. Wręcz z każdą spędzoną z nim chwilą, kiedy dowiadywałem się o nim więcej, to myśli te tylko się potęgowały.

Quan Yizhen chciał jeszcze o coś zapytać, ale ktoś zapukał do drzwi i nagle San Lang i Yushi Huang wstali, a Mu Qing wyszedł z drugiego pokoju. Cała trójka spojrzała na siebie. 

Patrzyłem na nich i znów uderzyło mnie jak bardzo dziwne się zachowywali.

San Lang zrobił nieznaczny ruch ręką i Yushi Huang usiadła, a generał Miasta Duchów stanął przy drzwiach. Siedzący obok mnie młody chłopak, podszedł do drzwi i otworzył je, zapraszając do środka kelnera, który wjechał wózkiem z tacami. Pracownik hotelu ustawił wszystkie zamówione dania na stole, a także talerze, sztućce oraz szklanki i wyszedł, życząc nam smacznego.

Teraz z kolei kobieta w zieleni wstała. Rozdała talerze i nalała herbatę. Ja oczywiście grzecznie odmówiłem jedzenia, ale z wdzięcznością przyjąłem herbatę.

Zamówiła wszystko to, o czym mówił Quan Yizhen i dodatkowo trochę świeżego pieczywa i warzyw: pomidor, ogórka, paprykę oraz owoce. Mu Qing dosiadł się i razem z Quan Yizhenem zaczęli pałaszować śniadanie.

Yushi Huang oraz my z San Langiem nic nie jedliśmy. Choć jak już wspomniałem, atmosfera między tą trójką przyjezdnych była trudna do opisania, to zauważyłem, że nikt tu nie traktuje San Langa jak małego dziecka, które trzeba pilnować. Dlatego też uznałem za niepotrzebne pytać "opiekunkę" o pozwolenie na wyjście chłopaka w szatach o kolorze jesiennych liści klonu i w zamian za to zapytałem ją wprost.

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz