Rozdział 3

1.4K 174 140
                                    


POV Xie Lian

Wstałem i z zamiarem powrotu do domu obróciłem się w prawo. Może było to spowodowane rozmową z Quan Yizhenem, a może po prostu nikt wcześniej się mną nie zainteresował, ale dopiero teraz poczułem niemiły prąd na karku i zauważyłem jak grupka kilku osób kieruje się w moją stronę.

Mężczyźni zachowywali się bardzo głośno i ewidentnie chcieli komuś podokuczać. Myślałem, że idą do mnie, ale zatrzymali się przy innej ławce i osaczyli siedzącą nieopodal parę ludzi - dziewczynę i chłopaka. To nie zwiastowało nic dobrego.

Mogłem udać, że tego nie widzę i oszczędzić sobie kłopotu, ale jak to ja, nie potrafiłem tego zrobić. Nie byłbym w stanie spojrzeć sobie w oczy, jakbym nie spróbował odciągnąć uwagi tych oprychów od Bogu ducha winnych ludzi, którzy postanowili spotkać się wieczorem w parku. Trzymając się za ręce, wymieniali słodkimi słówkami i miło dzielili ze sobą czas. Nie jestem osobą wielce romantyczną, ale wiem, że późna pora, park, oni sami na ławeczce i otaczająca ich ciemność potęgowały uczucie bliskości.

Dlaczego więc mężczyźni zwrócili na nich uwagę? Odwieczny problem ludzkości - zazdrość! Zazdrość, że ktoś jest szczęśliwy i ktoś kogoś kocha, a ich nie! To było naprawdę słabe zagranie.

Wziąłem głęboki wdech i wypuściłem powietrze w przestrzeń. Teraz, kiedy nic nikomu się jeszcze nie stało, to był najlepszy czas, żeby spróbować załagodzić tę atmosferę albo po prostu dać parze czas na ucieczkę i samemu potem zwiać. Ich było ośmiu, ja byłem sam. Nie miałem pojęcia, czy poradzę sobie z taką grupą rosłych mężczyzn. Tak naprawdę to nie przepadam za bijatykami. Zawsze staram się znaleźć inne rozwiązanie, no chyba że naprawdę nie ma innego wyjścia.

Spróbowałem więc metody "na głupka".

- Haaaalooo! - zacząłem się wydzierać, gdyż oczywiście tym "głupkiem" miałem być ja. - Haloooo! Bardzo panów przepraszam, że niepokoję o tak później porze, ale czy moglibyście pomóc mi znaleźć toaletę? - Trzymałem obie dłonie na moim kroczu, zbliżając się w ich stronę lekko "kaczym" krokiem. - Naprawdę już nie mogę wytrzymać. Bardzo proszę o wskazanie mi drogi. Szukam WC już od dobrych dwudziestu minut i nic! A już ledwo trzymam! - Coraz bardziej się wydzierałem, starając się zwrócić uwagę całej dziesiątki, czyli oprychów i tej dwójki na wieczornej schadzce.

Na razie szło mi nie najgorzej. Zakochana para patrzyła na mnie lekko oszołomiona, ale zdawało mi się, że udało im się odkryć moje prawdziwe intencje tą inscenizowaną szopką rodem z taniego niskobudżetowego filmu. Natomiast w grupce zaczęli wymieniać między sobą dziwne i lekko niepokojące spojrzenia. Do tego uśmiechali się do siebie paskudnie.

Zdałem sobie sprawę, że już wystarczająco się mną zainteresowali i wkrótce powinienem przygotować się do ucieczki. Wtedy jeden z moich zmysłów wychwycił ruch za plecami. Nie wiedziałem, czy powinienem się obrócić i dać im do zrozumienia, że jestem świadomy obecności kolejnych kilku osób, czy wykorzystać tę informację i dopiero jak ci za mną zobaczą we mnie łatwy cel, to spróbować im nawiać.

Nie spodziewałem się, że ktoś jeszcze przyłączy się do tej grupki JUŻ niebezpiecznych drani, ale widocznie moje antyszczęście znów działało znakomicie. Całkiem niedawno myślałem, że się poprawiło, bo nie miałem tak wiele małych wypadków ani wpadek jak kiedyś, a jednak znów prawdopodobnie zaczynała się kumulacja i to akurat dzisiejszej nocy.

Gdyby był tu Quan Yizhen, to szanse byłyby wyrównane.

Ten chłopak jest prawdziwym demonem ulicznych walk i takich drabów, jak to się mówi "brał na śniadanie i to tylko jedną ręką". Najzabawniejsze było to, że w ogóle nie wyglądał na groźnego, więc wielu ludzi padało łupem jego "pięknej buzi zachęcającej do obicia". Niekiedy nazywano go Szarlatanem, bo w swoich walkach popisywał się iście mistrzowskimi umiejętnościami i nikt nie mógł uwierzyć, że ludzkie ciało jest do tego zdolne.

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz