Rozdział 18

1K 132 73
                                    

POV He Xuan

Deszcz przestał padać już jakiś czas temu, a ja nadal nie mogłem poruszyć nawet palcem. E-Ming naprawdę był potężny, bo jak przebijał moją pierś, to myślałem, że szybciej się zregeneruję. Mój umysł pracował, odkąd wróciła mi świadomość, więc jedyne co teraz robiłem, to myślałem. Intensywnie myślałem, o tym czego przez tą jedną króciutką chwilę dowiedziałem się od Qi Rong. 

Shi Qing Xuan żył i był w tym mieście. Fakt, że nic mu nie było, uspokoił mnie, bo choć Zielony Duch dzięki Mistrzowi Wiatru mógł mnie namówić do współpracy, to dotąd nie dał mi dowodu na to, że nie stała mu się krzywda. Jednak nie mogłem zaryzykować i nie zgodzić się na ten układ "podania mu mojej ręki". 

Zielone Światło Przemierzające Noc jest szalony i nie wiem, dlaczego wybrał akurat mnie do pomocy. To, że jestem Wodnym Demonem i nie atakuję Miasta Duchów ze względu na mieszkającego tam na stałe Shi Qing Xuana to jedno, ale drugie to moja znajomość z Hua Chengiem. Szanuję go i uważam za człowieka bardzo inteligentnego i godnego bycia Władcą tego kraju. 

Różni się od nas - Duchów, bo nie jest nieśmiertelny, ale mimo to nadal jest dla mnie ważnym przyjacielem. Przyjacielem, których nie posiadam. Prócz tej wspomnianej właśnie dwójki. 

Tym bardziej się zdziwiłem, że Qi Rong zwerbował akurat moją osobę. Dopiero podczas walki zobaczyłem jak silną nienawiść i głęboko zakorzenioną urazą pała do Hua Chenga i wtedy to do mnie dotarło - chciał zadać Królowi Miasta Duchów jak najdotkliwszą ranę. Zwrócił nas przeciw sobie, gdzie było pewne, że ktoś zostanie ranny lub zabity. Miałem świadomość, że jestem nieśmiertelny, ale Hua Cheng miał możliwość unieruchomić mnie na o wiele dłuższy czas, niż tylko na te parę marnych ludzkich godzin. Celowo ominął moje serce, wbijając się centymetr poniżej.

Sam mu się podstawiłem i nadziałem na bułat, a i tak był w stanie zmienić jego pierwotny cel i w ostatniej chwili przesunąć rękę w dół. Naprawdę lubiłem tego chłopaka. W każdym jego kolejnym życiu lubiłem go na nowo. Dla mnie to była kilkusetletnia znajomość, a dla niego maksyamalnie kilkudziesięcioletnia, a i tak za każdym razem znajdywaliśmy ze sobą wspólny język i nić porozumienia. 

Mój atak na jego przyjaciela był zamierzony. Widziałem, że wstrzymuje się w walce, więc ułatwiłem mu podjęcie decyzji, żeby zmierzył się ze mną na poważnie.

Od początku nie miałem szans. Od zawsze on był górą w takich pojedynkach. W końcu jestem Wodnym Demonem i moja siła widoczna jest na morzach i oceanach, a nie na lądzie, gdzie dominował on. Uderzyłem więc w jego słaby punkt, zrobiłem coś, czego się nie spodziewał, wycelowałem broń w coś, co cenił najbardziej. Jego wściekłość po tym w końcu była prawdziwa. Już się nie wstrzymywał i nie powinien mieć żalu przed zabiciem mnie lub dotkliwym zranieniem. A on i tak mnie zaskoczył i nie pozwolił E-Mingowi rozerwać mi serca.

Widząc jego przerażenie, że przebija mnie, a nie Qi Ronga, nie mogłem nic poradzić na mój uśmiech, który zawsze trzymałem tylko dla mojego Mistrza Wiatru, a tym razem pokazałem go chłopakowi. 

Ale dzięki temu Qi Rong zabrał ze mnie to ohydne zielone zaklęcie, które nie pozwalało mi swobodnie korzystać z magicznych szyków oraz wpadłem na trop mojego więzionego przyjaciela.

Gdy Hua Cheng mnie ranił i upadałem na ziemię, użyłem zaklęcia odczytywania myśli i choć siły miałem tylko na krótkie wejście w jego umysł, to starczyło. Zielone Światło w normalnym stanie wyczułby na kilometr, że coś jest nie tak, ale w tamtej chwili zupełnie opuścił gardę. 

Teraz pozostawało mi poczekać, aż wrócę do pełni sił. 

Znając Hua Chenga domyśli się, dlaczego tak się zachowałem, choć mogę przewidzieć, że i tak będzie na mnie wściekły za tamten atak. Jego moc sięgała daleko poza moje możliwości zaskoczenia tego chłopaka, więc miałem pewność, że go obroni. 

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz