Rozdział 32

861 126 130
                                    

POV Xie Lian

Stałem naprzeciwko potwora, który pojawił się tego popołudnia w moim oknie i byłem jeszcze bardziej przerażony niż wtedy.

Jak mogę być tak głupi, żeby przychodzić tu w środku nocy z własnej woli? Chyba postradałem zmysły!

Zwariowałem lub nie, ale na pewno zachowałem się najbardziej lekkomyślnie ze wszystkich. Mówiłem, że to moi przyjaciele zachowywali się nieodpowiednio po pijaku? Sam byłem 100 razy gorszy od nich! Do tego nie wypiłem nawet kropli alkoholu, więc z moim mózgiem musiało być coś nie tak. 

Czy to naprawdę było jedyne wyjście i to była "moja odpowiedź" na nawoływanie mnie przez istotę, która stała przede mną?

Tak, to było najlepsze, co mogłem zrobić.

Byłem spanikowany, widząc cień z krwistymi, patrzącymi na mnie przeraźliwie ślepiami, ale nie czułem nic, przyglądając się temu chłopakowi - Demonowi Prastarego Lasu. 

Do teraz pamiętam, jak pierwszy raz stałem z nim oko w oko i co mi powiedział.

"To ty" - te słowa znaczyły dla mnie tylko jedno - on mnie znał. Byłem pewien, że widzę go pierwszy raz w życiu, ale nie wiedziałem jak wytłumaczyć sobie moje zachowanie na trybunach, kiedy mnie zaatakował. Przy nim nie byłem sobą. Stanowczo nie byłem w tamtym momencie Xie Lianem.

I dlatego, mimo panicznego strachu, jaki teraz odczuwało całe moje ciało, przyszedłem tu, by spotkać się z tym... z tą istotą, kimkolwiek była.

- Witaj - zacząłem niepewny tego, co powinienem powiedzieć.

Nim cokolwiek odpowiedział, w jednej chwili poczułem na gardle zimno, a on stał tuż przede mną. Nawet nie zauważyłem, żeby drgnął, a jego broń już dotykała mojej skóry.

- Dlaczego tym razem nie zatrzymałeś mnie ani nie zrobiłeś uniku? - zapytał chłodno.

Nie czułem od niego nic. Żadnego zapachu, ciepła lub zimna, żadnych emocji, ani też chęci zabicia mnie. Nie rozumiałem także jego pytania.

Dlaczego spodziewał się, że przyszedłem z nim walczyć?

- N-nie umiem walczyć - zaryzykowałam odpowiedź. - Nie jestem wojownikiem.

Patrzył na mnie swoim pustym wzrokiem. Czułem się przez to jeszcze bardzie niepewnie. Brak możliwości zobaczenia w chłopaku jakichkolwiek emocji była chyba nawet gorsza od pałającej od niego wrogości. Wtedy wiedziałbym, czego mogę się spodziewać. A teraz? Nie miałem najmniejszego pojęcia o czym myśli i jakie są jego zamiary.

Milczał, nadal nie poruszając się i nie zdejmując z mojego gardła ostrza swojego miecza. Mógłby mnie nim ściąć, zanim zdałbym sobie z tego sprawę, ale się wstrzymywał. Jaki miał powód?

- Jestem człowiekiem - dodałem, bo chłopak się nie odzywał. - Nawet nie pochodzę z tego świata.

W końcu się poruszył. Odsunął z mojej szyi dłoń i zrobił pół kroku w tył.

- I kto to mówi... - Prychnął i wyczułem w jego glosie irytację.

Zdziwiłem się, słysząc taki ton.

- C-czego ode mnie chcesz? - Patrzyłem w jego puste oczy, starając się skupić na nich, a nie na tym stworze obok niego. - Zadałeś sobie trud, żeby mnie tu wyciągnąć, nie zabiłeś mnie, choć miałeś przed chwilą okazję. Nie wiem skąd mnie znasz, ale ja widzę cię pierwszy raz. 

Widziałem, że chciał do mnie podejść, ale nagle obrócił głowę w prawo i wyprostował ramię w tamtym kierunku. Z jego dłoni wyleciała ogromna kula ognia i trafiła w najbliższe drzewo, powodując wybuch. 

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz