Rozdział 39 END

1.3K 134 207
                                    

POV Xie Lian

Cały poranek przegadaliśmy w łóżku o tym, co działo się w pałacu i w mieście, kiedy byłem nieprzytomny, więc udaliśmy się na śniadanie dość późno. Na szczęście nie jedyny wszystko przegapiłem i nie pomogłem. Tak samo nieprzydatny jak ja był pijany do nieprzytomności Mistrz Wiatru. Obudził się jak słońce dochodziło do połowy swojej drogi na najwyższy punkt letniego nieba.

Spotkaliśmy się w jadalni i dopiero tam dowiedział się, co zaszło. Dotąd He Xuan, który nad ranem wrócił do jego komnaty, o niczym mu nawet nie wspomniał. Mało tego, przyszykował mu kąpiel i powiedział, żeby się nie spieszył i zrelaksował. Shi Qing Xuan był zdziwiony, gdyż Czarna Woda bardzo często rano miał zły humor, bo budził się głodny, a wtedy prawie wcale nie odzywał do swojego kapłana. Tym razem jednak było inaczej, a Wodny Duch zachowywał się przyjaźnie jak nigdy.

- He-xiong! - zawołał Mistrz Wiatru do He Xuana, kiedy usiedli przy stole w jadalni. Był zły na ducha, bo to ode mnie dowiedział się, że miasto zostało zaatakowane przez Demona Prastarego Lasu oraz Qi Ronga. - Jak mogłeś przemilczeć coś tak ważnego?!

- Nie było sensu mówić o tym, skoro wszystko dobrze się skończyło. - Zbył Mistrza Wiatru, który jeszcze przez kilka minut robił mu wywody, że jest przecież kapłanem i jak teraz wygląda w oczach Władcy i innych kapłanów.

Ten jednak machnął tylko ręką i nadal w spokoju spożywał posiłek. Shi Qing Xuan w końcu zrezygnowany też zaczął jeść, mamrocząc co chwilę pod nosem coś niezrozumiałego.

Przy stole siedziała nasza czwórka. Pozostałe osoby skończyły się posilać prawie dwie godziny wcześniej. Tylko my leniuchowaliśmy i teraz nadrabialiśmy zaległości.

W trakcie posiłku przypomniałem sobie, że jest poniedziałek, a ja nie zjawiłem się w pracy. Jednak nic nie powiedziałem głośno. Jakoś będę musiał się wytłumaczyć w moim normalnym życiu, ale na razie nie zamierzałem opuszczać Miasta Duchów. Prawdę mówiąc, to chciałbym tu spędzić jak najwięcej czasu, choć wiedziałem, że jest to niemożliwe. Nie mogłem cały czas siedzieć na głowie San Langowi. On również miał swoje obowiązki, choć uparcie twierdził, że nie ma nic do roboty, jeśli jego państwu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Z San Langiem siedzieliśmy po jednej stronie stołu, a po drugiej He Xuan oraz Shi Qing Xuan. Mistrz Wiatru nadal miał nadąsaną minę, ale znając go, bardzo szybko się rozpogodzi. Wodny Demon jak zwykle emanował aurą chłodu i spokoju, ale jego złote oczy wydawały się błyszczeć bardziej niż zwykle i dość często zerkał w kierunku moim oraz San Langa. Było to dziwne, ponieważ zazwyczaj nie spuszczał wzroku ze swojego mistrza.

Może jest mu mnie szkoda, bo tyle mówiłem o pomocy San Langowi, a kompletnie nic nie zrobiłem. Na dodatek z pewnością spektakularnie się przewróciłem i sprawiłem swoim zachowaniem tylko więcej problemu. I to jeszcze w tak ważnym momencie! Nie mogłem popełnić większej gafy. Ja i moje antyszczęście znów mieliśmy kumulację.

Jedliśmy, a San Lang, tak jak się spodziewałem, idealnie odgadł całe dzisiejsze menu. Wiedział mój wzrok, kiedy podawano nam po kolei dania i nie mógł powstrzymać uśmiechu. Sam śmiałem się, bo przecież nie mogło być inaczej, żeby przegrał w jakimkolwiek zakładzie ze mną. Był za bardzo idealny i wszechwiedzący. Nie to co ja.

- Nie martw się, Gege. - Przysunął się do mnie i wyszeptał na ucho. - Pozwolę mu wybrać, gdzie będzie chciał spać. Możemy nawet wrócić do jego mieszkania. Gdziekolwiek będę z Gege, będę szczęśliwy.

- Najwyższy Królu! - niespodziewanie odezwał się Shi Qing Xuan. - Proszę nie szeptać Xie Lianowi na ucho, też chcielibyśmy wiedzieć o czym rozmawiacie. Pewnie śmiejecie się ze mnie, że dzisiejszej nocy byłem tak nietrzeźwy. Naprawdę przepraszam i obiecuję, że to już się więcej nie powtórzy.

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz