Rozdział 38

954 122 101
                                    

POV Xie Lian

- Dzień dobry, Gege. - Usłyszałem przy uchu niski męski głos.

Obudziłem się dosłownie minutę temu, a ten lisi rozbójnik tak szybko się zorientował! - myślałem, otwierając oczy i rozglądając się po miejscu, w którym się znajdowałem.

Czerwona pościel, czerwień przede mną, nade mną... Gdzie nie spojrzałem, tam kolory San Langa, więc domyśliłem się, gdzie jestem. Tylko co robiłem znów w jego sypialni?

Dotknąłem swojego ciała, ale na szczęście byłem ubrany, więc chyba nic nieprzyzwoitego, o czym bym nie pamiętał. A więc, jeszcze raz - co ja tu robiłem? I to znów w ramionach San Langa!

Leżeliśmy pod jedną kołdrą. Ja z przodu, on za moimi plecami i ściśle mnie otulał. Znów było mi ciepło i cieszyłem się, że mam tego chłopaka obok siebie.

- Dzień dobry, San Lang - odpowiedziałem. - Dobrze spałeś?

- Z Gege zawsze dobrze sypiam - zamruczał i mocniej mnie ścisnął, zanurzając nos w moich włosach.

- Co się stało, że znów śpimy razem? Czyżbym coś narozrabiał? Sprawiłem ci jakiś kłopot? - Zasypywałem go pytaniami, gdyż nie do końca rozumiałem, jak i kiedy się tu znalazłem. - Prawie nic nie pamiętam z nocy... Ale jeśli tu razem leżymy i jesteś taki beztroski jak zawsze, to zagaduję, że nic złego.

Chłopak za moimi plecami zaśmiał się.

- Wszystko jest w porządku, nie ma się czym martwić. A Gege coś pamięta?

Zastanowiłem się.

- Na pewno byliśmy w Królewskich Ogrodach, a potem poszliśmy spać do mojej, to znaczy, twojej użyczonej mi komnaty - szybko się poprawiłem. - A potem... - Wysiliłem umysł. 

Co było potem? Głos w mojej głowie, pałac, Demon Prastarego Lasu i ten straszny stwór...

Przypominałem sobie. Przypomniałem sobie wszystko odkąd się obudziłem w nocy, do chęci wbiegnięcia między San Langa a Demona Prastarego Lasu!

Obróciłem się szybko na drugi bok, przesuwając jego ciężkie ramiona i bezceremonialnie rozsuwając mu szatę na piersi. Usiadłem. Po ranie długiej na całą szerokość jego obydwu piersi nie pozostał nawet ślad. Objąłem wzrokiem całe jego ciało. Dwie czarne źrenice patrzyły na mnie radośnie i wydawał się taki sam jak przy naszym pierwszym spotkaniu. Jego twarz była spokojna, skóra jasna i idealna. Przyglądał mi się z lekkim uśmieszkiem i nawet z odsłoniętą nagą klatką piersiową zdawał się nieskrępowany.

Oczyściłem gardło, zsunąłem obie strony jego szkarłatnych szat i odezwałem się:

- Przepraszam za to... przed chwilą. Chciałem się upewnić, że nic ci nie jest, ale chyba niepotrzebnie panikowałem. Coś musiało mi się przewidzieć.

Zaśmiał się, złapał mnie w pasie i znów przyciągnął do siebie.

- A więc Gege pamięta, jak walczyłem z Demonem Prastarego Lasu?

Leżałem teraz przodem do niego, z twarzą na wysokości jego twarzy. Zamknął oczy, ale nadal się uśmiechał.

- En - odparłem niechętnie, bo wiedziałem, że swoim zachowaniem sprawiłem mu kłopot i martwił się o mnie. - Przepraszam, że poszedłem tam sam, nic ci nie mówiąc. Quan Yizhen powiedział, że byłeś bardzo zmartwiony i zły. - Poczułem jak mocniej mnie ściska i zastanawiałem się jak bardzo może być teraz wściekły.

Cokolwiek bym nie zrobił i nie powiedział, to już było za późno, żeby cofnąć się do przeszłości i postąpić inaczej. Ale sama Najwyższa Kapłanka Miasta Duchów prosiła mnie, abym za wszelką cenę nie dopuścił do walki San Langa z tym demonem, więc co innego mogłem zrobić? Musiałem pójść sam i dowiedzieć się, czego ten chłopak o pustym wzroku chce. Przecież nawet sam wołał mnie w moim umyśle!

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz