Rozdział 31

884 125 62
                                    

POV He Xuan

Mistrz Wiatru chrapał już od przeszło godziny i żadne przewracanie go, czy cucenie nie pomagało. Był przysłowiowo "zalany w trupa" i nawet nie obudził się, kiedy kładłem go do łóżka i zdejmowałem z niego wszystkie przemoczone od tarzania się po śniegu ubrania.

Czasami zastanawiałem się, czy nie jest gorszy od niesfornego dziecka, ale wtedy przypomniałem sobie Quan Yizhena, który jeszcze częściej zachowywał się dziecinnie. Może dlatego obaj tak dobrze się dogadywali, bo byli tak samo pogodni i lekko szurnięci?

Przynajmniej nie muszę spać z tym dzieciakiem i słuchać jego pijackiego chrapania. - pomyślałem o Quan Yizhenie.

Jakiś czas temu zaprowadziłem go do komnaty, którą zajmował i byłem zdziwiony, że trafił do łóżka sam. Nie wyglądał na bardzo pijanego. Ziewał, szeroko otwierając buzię, nawet nie przesłaniając jej dłonią, a jego chód był prosty. Wydawało mi się, że był bardziej śpiący niż zmęczony lub pod wpływem alkoholu. 

Czy te kilka minut snu w mojej wodnej barierze wystarczyło mu, by otrzeźwiał?

Shi Qing Xuan był pijany jak bela i nawet trzęsienie ziemi by go nie zbudziło, ale widać każdy inaczej radził sobie z alkoholem. Zawsze miał słabą głowę, więc bardzo często pił w moim towarzystwie, bo wiedział, że nic mu się nie stanie i może sobie pozwolić na upicie się.

Na mnie procenty nie działały. Jako duch byłem odporny na większość trucizn, dlatego musiałbym wypić przynajmniej kilkanaście dzbanów wina lub czegoś mocniejszego, żeby dopiero zakręciło mi się w głowie. Ale picie win należących do Hua Chenga było ucztą samą w sobie i nie można było temu odmówić. Nie żałowałem więc nalewania pełnych po brzegi kubków tego szkarłatnego i rozgrzewającego płynu. W końcu rzadko trafiała mi się taka okazja. 

Nie mogłem spać. Shi Qing Xuan strasznie chrapał, wiercił się na łóżku, bił dłońmi gdzie popadnie i kopał. Mogłem go związać, ale nie mogłem zakryć mu ust i nosa, bo by się udusił. Zrezygnowany pogodziłem się, że tej nocy nie odpocznę. Nie musiałem sypiać w ogóle, ale lubiłem to robić, kiedy nie byłem w łóżku sam. Przez chwilę zastanawiałem się, czy nie nalać sobie wody do kąpieli, w której czułem się najlepiej, ale postanowiłem ubrać się i pójść do kuchni. 

Poza jadalnią oraz pokojem Shi Qing Xuana było to moje ulubione miejsce w Pałacu Władcy. Jako gość Najwyższego Króla miałem pozwolenie na odwiedzanie kuchni, kiedy tylko naszła mnie na to ochota - szczególne względy, na które sobie niczym nie zasłużyłem. Hua Cheng wiedział, co lubię i nie widział problemu, żebym "rządził się" w jego kuchni jak we własnym domu. Jedzenie było jedną z moich ulubionych czynności i tu mogłem sobie podać dłoń z niesfornym chłopakiem w kitce, z falowanymi włosami, który zawsze sprawiał, że nie mogłem go rozgryźć, bo jak ktoś mógł jeść tak dużo jak ja?

Nikogo nie zastałem w kuchni, więc sam zgarnąłem na talerz wszystko, na co tylko naszła mnie ochota i co dostrzegłem w lodówce oraz na palenisku.

Obładowany i z dużym dzbankiem pozostałego królewskiego wina przeszedłem do jadalni, w której ciągle paliło się w kominku. Rozpalił go nikt inny jak Mistrz Wiatru, aby nadać temu pomieszczeniu "odpowiedni na zimowe wieczory klimat". Mieliśmy wprawdzie lato, ale nikt nie widział w tym pomyśle nic złego. Może z wyjątkiem mnie, ale byłem przyzwyczajony do jego dziwnych zachowań. Dodatkowo po poznaniu Quan Yizhen mój mistrz wydał mi się prawie normalny albo tylko lekko zwariowany.

Jadłem w ciszy, którą przerywały trzaskające w ogniu drwa oraz odgłosy, które sam wydawałem. Nie spieszyłem się, bo nie było do czego. W mojej posiadłości na wyspie byłem sam, dlatego tym bardziej nie myślałem o powrocie. Po tym jak zjawił się w niej Qi Rong i powiedział o tym, że ma Mistrza Wiatru, zostawiłem wszystko, tak jak było i poszedłem z nim. Zachowywał się na moim terenie jak we własnym domu i straszył istoty, które zamieszkiwały pobliską dżunglę. Sam nie byłem z nimi blisko związany, więc nie widziałem w tym dużego problemu. 

Deszczowy dzień || HuaLian ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz