ROZDZIAŁ 14

1K 33 12
                                    

Czasami życie zaskakuje nas najróżniejszymi rzeczami. Czasami miłymi, a czasami nie. Tak jak to było w moim przypadku. Życie postanowiło sobie, że będzie śmiesznie jak z każdym kolejnym krokiem moje szczęście będzie się jebać. Było tak do czasu... Do czasu, w którym jedno małe działanie pewnego chłopaka, na rodzinnej kolacji w święta, zmieniło moje życie. W tamtym momencie pierwszy raz od dawna poczułam, że jednak nie straciłam całej swojej rodziny, co zresztą nie było prawdą, bo ją straciłam, ale w zamian dostałam nową. Rodzinę, która bez zastanowienia mnie przyjęła i z niewiadomych mi przyczyn pokochała.

Pewnie zastanawiacie się o czym ja pierdole? Prawda?

Już wam mówię.

Gdy nadszedł grudzień, a co za tym idzie święta, wszyscy w Sway zaczęli się cieszyć i wchodzić w ten Bożonarodzeniowy klimat. Normalnie było jak w tych wszystkich Amerykańskich filmach. W domu na okrągło leciała świąteczna playlista, której czasami miałam serdecznie dość. Chłopacy ładnie udekorowali każdą powierzchnię jaką tylko się dało. Aż się dziwię, że im cokolwiek wyszło. No ale najwidoczniej nie są takimi ciotami jakimi myślałam, że są. Dla wszystkich okres przedświąteczny był czymś wspaniałym i już nie mogli doczekać się aż w końcu będą święta. Ale oczywiście ja byłam wyjątkiem. Ja siedziałam całymi dniami w pokoju. Nikt nie wiedział co się ze mną dzieję. Martwili się, ale ja ich olewałam. Każdego. Nawet Jaden'a, który chyba martwił się najbardziej. Odcięłam się od nich wszystkich. Pewnie zapytacie "dlaczego"? Szczerze? Nie wiem. Chyba nie chciałam by widzieli mnie w stanie jakim wtedy byłam. Może i widzieli mnie nie raz jak płakałam i gdy wyglądałam jak totalne gówno, ale teraz było inaczej. Teraz wyglądałam jak jakiś potwór. I to dosłownie. Mogłabym wyjść na ulicę i na pewno przestraszyłabym nie jedno dziecko. Moje nie przespane noce bardzo odbiły się na moim wyglądzie jak i zdrowiu. Miałam straszne sińce pod oczami, które nawet najmocniejszy makijaż jaki byłam w stanie zrobić nie potrafił zakryć. Oczy opuchnięte i przekrwione od wielogodzinnego płaczu nie dodawały mi uroku. Naprawdę wyglądałam paskudnie. Bałam się spojrzeć w lustro, a co dopiero pokazać się ludziom. Nawet własnym przyjaciołom, z którymi mieszkam nie od dziś. Bałam się jak zareagują. Bałam się, że zniszczę im tą upragnioną grudniową zabawę, na którą czekali cały rok. Przez miesiąc nie rozmawiałam praktycznie z nikim. Czasami zdążyło się, że Jaden przyszedł i zapytał czy czegoś nie potrzebuję. Czasami przynosił mi jedzenie, a potem wychodził i zostawił mnie samą. Zresztą tak jak chciałam. Jestem mu wdzięczna, że wtedy nie siedział ze mną i nie próbował wyciągnąć ode mnie informacji na temat mojego zachowania. Chłopak po prostu wychodził. I na szczęście przekonał wszystkich żeby robili tak samo. Czyli po prostu dali mi spokój. Nie wiedzieli dlaczego, ale to uszanowali. Ale ja wtedy wiedziałam jedno. Wiedziałam, że pierwszy raz nienawidziłam świąt. Stałam się jebanym Grinchem. Może to głupie, ale tak było. A wiecie dlaczego tak się stało? Bo nie miałam z kim ich spędzić. Wszyscy już powiedzieli, że wyjeżdżają do swoich rodzin na co najmniej tydzień. A ja nie miałam gdzie. Rodzice nie żyją, a siostra nie chce mnie znać. Już w głowie przygotowałam sobie plan na świąteczne dni. Czyli piękne 3 dni spędzone na siedzeniu na kanapie, wpiepszaniu lodów, podczas oglądania świątecznych filmów na Netflixsie i płakaniu, zastanawiając się dlaczego też nie mogę mieć udanych świąt. Będą to chyba moje pierwsze święta spędzone bez rodziny. Co ja pierdole. To na pewno będą pierwsze święta spędzone bez rodziny. Będą one spędzone w jebanej samotności.

Ale nie uwierzycie co? Wtedy się strasznie myliłam. Może i nie spędziłam ich z moimi rodzicami, ale jednak nie spędziłam ich też w samotności.

Dzień przed tym jak wszyscy mieli wyjechać do swoich rodzinnych domów, nie wytrzymałam. Musiałam się komuś wygadać. Wyżalić i to tak porządnie. Oczywiście padło na Jaden'a, bo jakby inaczej. Powiedziałam mu o wszystkim. No dobra prawie o wszystkim. Nie powiedziałam mu tylko o jednym małym fakcie, a tak właściwie to skłamałam w tej sprawie. Powiedziałam, że po tej akcji z Matt'em i Mią, rodzice znienawidzili mnie równie mocno co ona. Tylko takie jedne małe kłamstewko, które w tym momencie i tak nie miało znaczenia. Chłopak wysłuchał mnie, a po tym jak wygłosiłam swój monolog, wyszedł bez słowa z pokoju. Nie wiedziałam co się wtedy działo. Nie powiedział nic. Ni "A", ni "B", ni "pocałuj mnie w dupę". Nic, kompletnie nic. Już wtedy pomyślałam, że moje zjebane problemy tak go przestraszyły, że po prostu uciekł. Ale jednak tak nie było. Po jakiś 20 minutach wrócił do mnie cały uradowany. Byłam w totalnym szoku, gdy usłyszałam to co powiedział. Nie spodziewałam się tego kompletnie. Nawet nie pomyślałam, że on mógłby wpaść na taki pomysł. Wrócił i oznajmił mi, że jadę razem z nim do jego rodziny. Poczułam się głupio. Nie chciałam wpraszać się na święta, do tak naprawdę obcych mi osób. Ale Jaden powiedział, że rozmawiał ze swoją mamą i powiedziała, że nie będzie problemu żebym przyjechała. I podobno nawet cieszyła się z tego, że chłopak mnie ze sobą zabierze, bo niby od dawna chciała mnie poznać. Ale ile w tym jest prawdy? Nie wiem. Może po prostu powiedział to bym chociaż trochę poczuła się lepiej. Co w sumie mu się udało.

Love Me Baby // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz