ROZDZIAŁ 27

767 30 4
                                    

*Pov Emilly*

Richards to zło. Richards to zło! RICHARDS TO PIERDOLONE ZŁO!

Ja wiem, że on nie miał o niczym pojęcia, ale jednak. Nienawidzę go. Rozdrapał mi ranę na sercu, która jeszcze nie zdążyła zagoić się do końca. Wpadł na genialny pomysł zrobienia mi żarciku, no bo będzie zabawnie. Tak i to kurwa bardzo.

Jakoś ja się nie śmieje. Ja płacze. Płacze jak tamtego dnia.

Dzisiejszy telefon był o wiele gorszy od tego sprzed ośmiu miesięcy. Za drugim razem boli bardziej. Dlaczego? Tego nie wiem. Może dlatego, że wiem, że ich już nie ma? Najważniejszych osób w moim życiu.

Od dziecka wpajane miałam, że rodzina jest najważniejsza, że powinniśmy się kochać nieważne co by się nie działo. Tak też było. W moim życiu zawsze na pierwszym miejscu była rodzina i przyjaciele. Ja zawsze byłam na końcu. Nie ważne było dla mnie moje szczęście, ważne było dla mnie szczęście moich bliskich. Ale to zmieniło się tamtego dnia. Moja rodzina się rozpadła. Zostałam tylko ja i Mia..., a potem nawet i ta ostatnia cząstka naszej rodziny się rozpadła. I wtedy zostałam sama. Rodzina Moon się rozpadła.

J - Skarbie... - powiedział cicho. Podniosłam na niego wzrok. Kucał naprzeciwko mnie. Był naprawdę zmartwiony, ale wyglądał jakby wiedział... Wiedział wszystko...

Addi...

Dzięki Bogu, że ta papla mu to powiedziała. Sama bym tego nie zrobiła, nie dałabym rady.

J - Skarbie spokojnie... Nie mam pojęcia jak się w tym momencie czujesz i pewnie boli, ale chce żebyś wiedziała, że przy tobie jestem. Możesz mi się wypłakać w koszulkę, możesz się na mnie wydrzeć, możesz zrobić co tylko chcesz, by poczuć się choć odrobinę lepiej, a ja nie będę zły.

E - Jaden...

J - Tak? - zapytał ocierając moje łzy kciukiem.

E - Normalni ludzie po prostu przytulają w takich momentach, a nie pierdolą wykładzik. - po moich słowach lekko się zaśmiałam, co mnie bardzo zdziwiło, bo moje załamanie nie zbyt pozwala na śmiech. Chłopak uśmiechnął się lekko i przyciągnął mnie do siebie. Od razu wtuliłam się w jego ciało. Tak bardzo tego potrzebowałam. Tej... miłości i troski. Potrzebowałam jego. Jaden chyba stał się dla mnie lekiem na każdy mój problem.

E - Dziękuję. - szepnęłam.

J - Za co?

E - Za to, że przyszedłeś.

J - Nie dziękuję mi, tylko Addi, bo to ona do mnie przyszła i mi o wszystkim powiedziała. Gdyby nie ona to pewnie dalej bym grał w gry. - powiedział szczerze na co znów się zaśmiałam. - Chodźmy do domu. - powiedział i wstał cały czas mnie trzymając. Bez protestowania oplotłam go nogami w pasie, a głowę położyłam w zagłębieniu jego szyi. Jaden bez większego problemu wniósł mnie do domu, a następnie do naszego pokoju. Położył mnie na łóżku i po chwili sam położył się koło mnie. Od razu się do niego przysunęłam i położyłam głowę na jego torsie. On natomiast oplótł mnie ramieniem i przyciągnął mnie bliżej siebie.

Tego w tym momencie potrzebowałam. Jego i tego ciepła i troski. Nie było lepiej, nadal bolało, ale staram się zapomnieć. Nie jest to łatwe. Ostatnim razem też musiałam zapomnieć i zapomniałam przez... przeprowadzkę.

E - Jaden? - zapytałam podnosząc głowę, by spojrzeć na jego twarz.

J - Tak?

E - Możesz nikomu nie mówić... no wiesz... o moich rodzicach? - chłopak nie mówiąc nic, pokiwał głową i przyciągnął mnie jeszcze bliżej siebie.

Love Me Baby // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz