ROZDZIAŁ 23

670 32 5
                                    

Gdyby nie Bryce i jego silna potrzeba bycia wujkiem, możliwe, że zeszłej nocy coś by się wydarzyło. Ale z racji tego co dla nas przygotował, stwierdziliśmy zgodnie, lecz niechętnie, że nie damy mu satysfakcji, że jego plan się udał.

Było to naprawdę miłe i aż dziwię się, że on wpadł na taki pomysł. Ale było to też zarazem głupie, bo jakby stwierdzenie "chce być wujkiem, więc idźcie się ruchać" jest no... dość niepoważne. Nie sądzicie?

Jest godzina 9.00. Leżę przytulona do Jadena, który obejmuje mnie ramieniem. Chłopak jeszcze śpi, a ja od dobrych kilkunastu minut patrzę na jego pogrążoną w spokoju twarz. Wygląda tak słodko i niewinnie gdy śpi. Z resztą gdy nie śpi też tak wygląda, ale to co innego.

W pewnym momencie usłyszałam ciche skrzypanie drzwi, więc od razu skierowałam swój wzroki w tamtym kierunku. Drzwi były jak na razie delikatnie otwarte, ale i tak mogłam zobaczyć kto za nimi stoi. Był to Josh, z Lily na rękach. Chłopak wszedł nieznacznie do pokoju, postawił psa na ziemi, po czym wyszedł, cicho zamykając drzwi. Lily w mgnieniu oka znalazła się na łóżku i zaczęła lizać po twarzy na zmianę mnie i Jadena, czym obudziła chłopaka. Brunet przez chwilę nie wiedział co się dzieję, ale gdy tylko zobaczył Lily uśmiechnął się i zaczął ją głaskać.

J - Takiej pobudki się nie spodziewałem. - powiedział zachrypniętym głosem, na co się zaśmiałam. Chłopak popatrzył na mnie, po czym się szerzej uśmiechnął. - Dzień doberek, księżniczko.

E - Dzień doberek. - odpowiedziałam, po czym cmoknęłam go w usta. - Jak się spało?

J - Dobrze. - powiedział, po czym nastała chwila ciszy. - Ale mnie łeb boli.

E - Nie ma się co dziwić. Trochę wczoraj wypiliśmy. - powiedziałam. - Chodź na dół, dam ci leki. - podnieśliśmy się z łóżka i wyszliśmy z pokoju. Nie przebieraliśmy się, bo nie widzieliśmy w tym na razie sensu. W końcu jesteśmy u siebie w domu, to dlaczego by nie móc chodzić w dużym t-shirtcie chłopaka, a w przypadku Jadena w samych dresach?

Zeszliśmy po schodach i od razu ruszyliśmy w stronę kuchni, w której słychać było jakieś rozmowy. Gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia znajdujący się tam Bryce zaczął się do nas szczerzyć, na co Josh wraz z Kio patrzyli na niego jak na debila.

B - I jak? - zapytał, ruszając brwiami.

J - Jesteś idiotą. - stwierdził na samym wstępie, na co się zaśmiałam.

K - O co chodzi? - zapytał. Machnęłam jedynie ręką, przywracając oczami. Nie chciałam o tym jakoś zbytnio rozmawiać. Było to głupie, a znając chłopaków wiem, że jak tylko się dowiedzą to nakręcą się na ten pomysł tak samo jak Bryce. A na pewno Richards, bo on i Hall to serio jakieś zjeby genetyczne.

E - O nic. - powiedziałam, przepychając się między nimi, by dostać się do szafki z lekami. Otworzyłam ją, po czym od razu wyjęłam opakowanie z lekami przeciwbólowymi. Wyjęłam jedną tabletkę, po czym rzuciłam opakowanie do Jadena, który zrobił to samo, a następnie mi je odrzucił.

B - Uuu... coś widzę, że noc wam się nie udała. - zakpił sobie, a ja miałam ochotę go udusić.

J - Zamknij się. - warknął w jego stronę.

Josh i Kio patrzyli na mnie pytającym wzrokiem, ale ja zbytnio się tym nie przejmowałam. Nie miałam zamiaru nic o tym mówić. Chcę uniknąć kolejnych głupich żarcików Josha, przez które mam jakieś załamania nerwowe. Nie wiem dlaczego tak jest, ale zawsze tak się dzieję. Czasami mam nagły napad płaczu, ale częściej zdarza się napad złości. A jeszcze częściej pojawia się mieszanka wybuchowa, łącząca oba te napady. No powiem tak. Jeśli już jestem w takim stanie to lepiej się do mnie nie zbliżać, bo może to się źle skończyć.

Love Me Baby // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz