ROZDZIAŁ 29

626 32 15
                                    

To się nie dzieję. Błagam niech ktoś mi powie, że to jest jakiś nieśmieszny żart i zaraz wyskoczy ktoś z ukrytą kamerą. Błagam niech tak się stanie, bo to nie może być prawda. Nie po tym wszystkim co przetrwaliśmy. Przecież tyle czasu walczyliśmy byśmy w końcu mogli żyć w spokoju, nie martwiąc się o to, że znowu ktoś zechce zniszczyć nasze szczęście. Przecież ja go kocham, a on kocha mnie. On nie może tego zrobić. Nie może ze mną zerwać...

Ale jednak to zrobił.

E - Dlaczego? Co ja takiego zrobiłam? - zapytałam, będąc blisko płaczu.

J - Ty się jeszcze pytasz?! Myślałaś, że się nie dowiem?! Zachowałaś się jak dziwka.

E - O czym ty mówisz?

J - Nie zrobisz ze mnie idioty Emi. Zraniłaś mnie bardziej niż ktokolwiek inny. I serio? Z moim przyjacielem? - po jego słowach zrozumiałam. On tam był i wszystko widział. Albo raczej nie wszystko, bo gdyby widział całą to sytuację to wiedziałby, że do niczego nie doszło.

Pierdolony Josh Richards.

Zawsze to wszystko dzieje się przez niego. Jeszcze mnie szmaciarz po pamięta.

E - Jaden... Proszę cię... nie rób tego. Kochanie... to nie było tak jak myślisz. - mój głos po każdym słowie łamał się coraz bardziej. Łzy wypływały z moich oczu niczym z wodospadu.

Prosiłam, błagałam by mnie wysłuchał, ale on stwierdził, że widział wszystko i nie potrzebuję wyjaśnień, bo on zdania nie zmieni. Potem kazał mi stąd iść, bo aż nie może patrzeć na taką zdzirę jak ja, a gdy już odchodziłam cała zapłakana, krzyknął jeszcze, że mam się wynosić z jego pokoju, a najlepiej z domu, bo nie chce mieć już ze mną nic wspólnego. Po tych słowach załamałam się jeszcze bardziej, a już w sumie myślałam, że bardziej się nie da.

Znowu straciłam ważną dla mnie osobę. Chyba moje życie tylko na tym polega. Ciągłe pasmo bólu. Wszyscy, których kochałam odchodzą. Teraz nie mam już nic. Znowu.

Albo w sumie dzisiaj straciłam aż dwie ważne dla mnie osoby. Jadena - moją miłość życia i Josha - przyjaciela, który od dzisiaj już nim nie jest, bo teraz jest dla mnie martwy. Zabrał mi osobę, która pokazała mi co to szczęście i co to znaczy kochać.

Gdy wracałam do samochodu Noaha otarłam łzy by nikt przypadkiem nie zobaczył, że płaczę, a szczególnie paparazzi. Przybrałam na twarz maskę obojętności jakby przed chwilą nie wydarzyło się nic co złamało mi serce. Wsiadłam do samochodu chłopaka i trzasnęłam drzwiami żeby trochę sobie ulżyć, ale to nic nie pomogło, tylko odrobinę wkurzyłam tym Noaha, ale na szczęście ten nic nie powiedział.

E - Masz przyciemniane szyby, przez które nikt mnie nie zobaczy, prawda? - zmarszczył brwi, ale pokiwał głową.

N - A co?

E - A to... - powiedziałam cicho, po czym zaczęłam płakać, a nawet bardziej to ryczeć. Chłopak nie krył zdziwienia, lecz od razu przyciągnął mnie do siebie, co było dość trudne, bo byliśmy w samochodzie.

N - Co się stało? - zapytał po kilku minutach ciszy, w których gładził mi plecy ręką.

E - On... o-on ze m-mną zerwał. - powiedziałam, a mój głos był przesiąknięty bólem, którego nie kryłam. Czułam się źle i to bardzo i zgaduję, że było to po mnie widać. 

N - Spokojnie... - wyszeptał. - Wszystko na pewno się ułoży. Zobaczysz. - chciałam wierzyć w jego słowa lecz nie mogłam. Wiedziałam, że nic się już nie ułoży. On nie chce mnie znać. Kolejna ważna dla mnie osoba nie chce mnie znać. Moje życie nie ma już sensu. Ta, w sumie jakby kiedykolwiek miało. - Jedziemy do domu i topimy smutki w lodach? - zapytał na co pokiwałam głową i się od niego odsunęłam by ten mógł prowadzić. Chłopak od razu odpalił samochód i ruszył z parkingu przy plaży i już po pięciu minutach byliśmy pod domem. Oczywiście jak to zawsze bywa, ja i moje wielkie szczęście, coś musiało się odjebać. Bo gdy już mieliśmy z Noahem wysiadać, a tak właściwie to Noah miał mnie zanieść do domu, na naszą posesję weszli paparazzi, którzy od razu przyleźli i okrążyli samochód.

Noah powiedział, że mam siedzieć w samochodzie i nie ruszać się nigdzie, a on zaraz przyjdzie, tylko pójdzie po chłopaków żeby ich wygonili. Ja nawet nie miałam zamiaru się ruszyć. Nawet nie byłam na siłach by zrobić cokolwiek. Przed tym jak chłopak wysiadł powiedziałam żeby pod żadnym pozorem nie przyprowadzał Richardsa, bo nie mam ochoty patrzeć na niego po tym co mi zrobił, ale tego ostatniego oczywiście nie powiedziałam. Bo chciałam uniknąć pytań, które by prawdopodobnie mi zadał.

Noah wysiadł  z auta i po jakichś pięciu minutach wrócił i zabrał mnie do domu, a tak właściwie to do swojego pokoju. Szczerze ja już nie wiem co robię w tym domu. Jaden mnie ewidentnie stąd wyrzucił. Nie chce mnie już więcej widzieć. 

Co ja takiego zrobiłam, że to wszystko mi się przytrafia?! Przecież ja w niczym nie zawiniłam. Życie się na mnie uwzięło i chce bym zwariowała i trafiła do pokoju bez klamek? Tak?! Taki jest cel mojego życia?! Bo jak tak to ja nie wiem czy dalej tak chce.

N - Chcesz o tym pogadać? - zapytał, na co pokręciłam głową.

E - Błagam nie każ mi o tym teraz myśleć. - chce o tym zapomnieć. Ale to jest tak trudne. Zapomnieć o ukochanej osobie. Jest to wręcz niewykonalne. 

***

Wokół mnie w Internecie zrobiło się niezłe zamieszanie. Wszystkich ciekawi co się dzieję, bo teraz ja dolałam oliwy do ognia, jeszcze bardziej zwiększając ciekawość ludzi tym, że od obserwowałam Josha. Pisze do mnie dużo nieznanych mi ludzi pytających, co się dzieję. Nawet sam Josh chciał pogadać, ale ja kazałam mu spierdalać, bo wszystko mi zniszczył i wtedy chyba coś zrozumiał. Nie wiem co, ale coś na pewno, bo zauważyłam nieidentyfikowany błysk w jego oczach, gdy przyszedł do mnie do pokoju Noaha.

Teraz siedzę w ciszy, jedząc już czwarte tego dnia pudełko lodów, oczywiście truskawkowych i myślę o tym wszystkim. Samotność już mi nie służy. Powoli zaczynam wariować. Musze wyrwać się z tego domu i pobyć z dala od nich wszystkich. Chyba muszę zacząć od nowa. Znowu. Tak jak te osiem miesięcy temu, gdy tu przyjechałam. Miałam zacząć od nowa. Pozbierać się po stracie rodziców i ułożyć sobie życie. Tak było. Ale teraz chyba muszę zrobić to na nowo.

Jest już dość późno, albo dość wcześnie zważając na to, że dochodzi już trzecia nad ranem. Noah pozwolił mi spać u siebie w pokoju, lecz ja nie mogę zasnąć, tylko jak pojebana wpierdalam lody, myślę i co jakiś czas przeglądam moje i Jadena wspólne zdjęcia, przy których za każdym razem zaczynam płakać. 

Jaden nie wrócił jeszcze do domu albo ja po prostu nie słyszałam jak wchodzi do swojego pokoju. Chciałam z nim jeszcze dzisiaj pogadać, zanim zrobię coś naprawdę głupiego. Ale jego nie ma i najwidoczniej nie będzie.

I tak jak chciał, już mnie nigdy nie zobaczy. Nie zobaczy już takiej zdziry jak ja... 

To już postanowione.

Wyjeżdżam.

-----------

Jeszcze dziś pojawi się epilog ❤❤.

Love Me Baby // Jaden HosslerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz