15. Współpraca z wężem

204 20 31
                                    

Aberforth właśnie wracał z ostatniej lekcji tego dnia, zadowolony z siebie bo całkiem dobrze poszło mu na transmutacji wesoło podśpiewując kroczył szerokim holem. Miał ochotę spędzić to piękne wrześniowe popołudnie na błoniach poszukując śladów magicznych zwierząt. Dobry nastrój piątoklasisty został brutalnie zburzony przez obraz, który ukazał mu się przed oczami. Myślał, że napięty grafik Gryffindoru i Slytherinu nie pozwoli jego bratu i temu całemu Grindelwadowi na schadzki, jednak oni siedzieli zdecydowanie zbyt blisko siebie na kamiennej ławie opustoszałego korytarza. Ciśnienie podniosło mu się natychmiast i już miał wygłosić bratu kolejne kazanie dotyczące norm społecznych oraz dobrego zachowania, kiedy coś go powtrzymało. Do głowy przeszedł mu plan niemal idealny. Potrzebował tylko pomocy jednej osoby z którą za nic w świecie współpracować nie chciał. Uznał jednak, że to i tak najlepsze rozwiązanie i musi przynajmniej podjąć próbę porozumienia się. Szybko zmienił kierunek i biegiem udał się do Wielkiej Sali. 

Zgrzany wpadł do pomieszczenia i rozejrzał się po uczniach. Jak przypuszczał osoba, której szukał właśnie kończyła jeść obiad. Chowając dumę do kieszeni podszedł do stołu Slytherinu czemu towarzyszyło ogromne zdziwienie i śmiech ze strony uczniów. Gryfoni przez ramię spoglądali na niego jakby zwariował a ślizgoni wyczekująco patrzyli w stronę niskiego rudzielca, który wdepnął w gniazdo węża. 

- Czego tu szukasz mały? - Zapytał ostro starszy brunet mierząc go zimnym wzrokiem z politowaniem.

- Przyszedłem do Spahir Clair... - Starał się nie jąkać i zachować zimną krew. Nie ułatwiła tego salwa śmiechu towarzysząca gwizdom co było reakcją na jego odpowiedź. 

- Czego ode mnie chcesz dzieciaku? - Rozbawiona ślizgonka spojrzała na niego kpiącym wzrokiem. 

- Miałem ci przekazać wiadomość od profesor Stein. Staw się o dwudziestej w bibliotece. - Po tych słowach szybko oddalił się w stronę swojego stołu. Przeklinał swoją głupotę. Mógł przecież zaczepić dziewczynę gdziekolwiek indziej. Nie chciał żeby Albus dowiedział się co kombinuje. Teraz nie było już odwrotu. Musiał przyjść na spotkanie z Francuzką i przedstawić jej plan, propozycję współpracy. Jeszcze nie wiedział do końca jak zamierza to zrobić i co dokładnie ale miał nadzieję, że coś wymyśli. Przecież nie powie jej, że Grindelwald jest pedałem i ma odciągnąć go od jego brata. Miał kilka godzin aby wymyślić coś znacznie subtelniejszego.

Zniecierpliwiona ślizgonka siedziała na krześle w bibliotece niedbale trzymając nogi na stole. Zegar wskazywał pięć po dwudziestej więc marnowała już pięć minut swojego cennego czasu. Stwierdziła, że czekać dłużej nie będzie i kiedy dosiadł się do niej chłopak, który wcześniej zaczepił ją na obiedzie wywróciła oczami. Mogła domyślić się, że to z nauczycielką było fałszywą informacją, podstępem. 

- O co znowu chodzi? Nie wiesz, że marnujesz mój czas? Kim ty w ogóle jesteś i dlaczego się przyczepiłeś?  - Zapytała ze zniecierpliwieniem.

- Jestem Aberforth Dumbledore. - Odparł spokojnie. Tym razem nie mógł dać się ponieść emocjom. Musiał działać rozważnie i przemyśleć każde słowo. 

- Jesteś bratem tego prefekta kręcącego się koło Gellerta? - Zaciekawiła się.

- Tak. Przejdźmy do sedna. Nie zajmuje Ci czasu na darmo, mam propozycję.

- Co ty mi możesz zaproponować dzieciaku? - Zaśmiała się ironicznie i zdjęła nogi ze stolika usadawiając się wygodniej. 

- Zależy Ci na zdobyciu Grindelwalda prawda? - Nie musiała odpowiadać, wszyscy zdążyli zauważyć przez te trzy tygodnie, że heterochromik jest na oku zawziętej Francuzki. Z jej twarzy zniknął sarkastyczny uśmiech, który tak bardzo przypominał rudzielcowi uśmiech tego pe... tego całego Gellerta. Skrzywił się nieznacznie.

Pewnego chłodnego wieczoru w Dolinie || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz