17. Wyjaśnienia

147 15 10
                                    

Robiło się coraz chłodniej, temperatury nie przekraczały 14 stopni celsjusza a dni stawały się coraz krótsze. Zielona Szkocja powoli przybierała piękne jesienne barwy złota, brązu, pomarańczy i czerwieni. Niektóre drzewa straciły już liście a inne dopiero przygotowywały się coby dać im opaść a za kilka miesięcy dać życie nowym pąkom. 

Im zimniej robiło się na zewnątrz tym goręcej w środku zamku. Nauczyciele nie oszczędzali uczniów, wypracowania na ich biurkach piętrzyły się wraz z upływającym czasem. Siódmoklasiści byli gorliwie przygotowywani do okropnie wyczerpujących testów magicznych czyli owutemów, które mieli zdać pod koniec drugiego semestru. Zalewani ogromem prac domowych rzadko kiedy mieli czas na przyjemności i rozrywkę dlatego też każdą wolną chwilę wykorzystywali jak najlepiej mogli. Plan zajęć się zmienił, gryfoni mieli większość lekcji z puchonami a ślizgoni z krukonami, co sprawiło, że Gellert i Albus nie mogli widywać się tak często jak w zeszłym roku ku uciesze Saphir i Aberfortha. Zarówno dziewczyna jak i młodszy Dumbledore wiedzieli szereg korzyści w tym, że ta dwójka nie spędza ze sobą tyle czasu.  Wspólnie uczęszczali tylko na historię magii, eliksiry i starożytne runy ponieważ te trzy przedmioty wybrało niezwykle mało osób. Doskwierał im brak drugiej osoby przy boku ale pocieszali się, że za półtora miesiąca rozpoczyna się przerwa świąteczna, którą chcieli spędzić razem w szkole. Starszy obawiał się reakcji brata na wieść o tym, iż nie wraca do domu ale pocieszony przez białowłosego szybko odgonił niewygodną myśl na rzecz innych - dużo przyjemniejszych.

Albus Dumbledore siedział przed kominkiem i powtarzał wiadomości z lekcji transmutacji. Właśnie skończył pisać długi esej dotyczący użycia proszku z niewidzialnych skał na eliksiry więc spokojnie mógł zająć się jednym ze swoich ulubionych przedmiotów. W jego lewej ręce spoczywał duży kubek z malinową herbatą, która rozgrzewała go tego chłodnego listopadowego wieczoru. Plasterek cytryny utopiony na dnie naczynia dodawał napojowi cierpkiego posmaku, który tak uwielbiał. Do ust wsadził cytrynowego dropsa chcąc rozkoszować się smakiem cukierka jak najdłużej i poprawił okulary na swoim nosie, niestety wada wzroku zmuszała go do czytania w nich ale nie przeszkadzała mu zbytnio w innych czynnościach. Skończył czytać pierwszy temat, kiedy jego przyjaciel przysiadł na fotelu obok. Elfias wpatrywał się w niego swoimi szaro - niebieskimi tęczówkami po czym założył nogę na nogę i jednym ruchem różdżki zabrał mu podręcznik.

- Albusie mógłbyś mi łaskawie wytłumaczyć co się z Tobą dzieje? Odkąd zaprzyjaźniłeś się z tym całym Grindelwaldem stałeś się jakiś inny. Każdą wolną chwilę poświęcasz jemu bądź książkom ale to drugie jest do Ciebie podobne. Od września, kiedy wróciła ta niewyżyta francuska dziewczyna jest z tobą coraz gorzej! Od dwóch miesięcy unikasz rozmowy ze mną a przecież się przyjaźnimy. Stałeś się smutny i schudłeś... - Powiedział na jednym wdechu brunet. Świdrował wzrokiem kasztanowłosego chłopaka siedzącego po jego lewej stronie oczekując jak najszybszej odpowiedzi. - Dowiem się dzisiaj czy będę musiał poczekać kolejne dwa miesiące? - Zapytał poirytowany.

- Oh Elfiasie, to jest takie skomplikowane...  Po prostu jestem zmęczony tym natłokiem nauki i obowiązków. - Skłamał. Patrzył w wesoło tańczący w kominku ogień bo nie był w stanie spojrzeć w zaciekawione oczy przyjaciela.

- Na pewno tylko o to chodzi? A może Ty się zakochałeś w Saphir? Dlatego jesteś taki przygnębiony od jej powrotu bo ona próbuje flirtować z Grindelwaldem... 

Czuł się jakby zimny sztylet przeszedł przez jego serce. Nie omylił się wtedy w pociągu gdy ogarnęło, go wrażenie, że dziewczyna wzięła sobie na cel jego Gellerta. Jego Gellerta na Merlina! Musiał czym prędzej porozmawiać z chłopakiem... ale właściwie nie wiedział o czym. Ani kiedy mieliby zamienić kilka zdań w tym natłoku prac domowych.

Pewnego chłodnego wieczoru w Dolinie || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz