19. Płaszcz

88 8 13
                                    

Do świąt pozostały zaledwie z dwa tygodnie co znaczyło, że opiekunowie domów zaczęli już sporządzać listy uczniów zostających w Hogwarcie. Śnieg prószył osłaniając białym puchem błonia przy szkole i wszystko inne co napotkał na swojej drodze. Dużo młodszych uczniów przesiadywało na dworze po lekcjach aż do zmroku, lepiąc rozmaite rzeźby ze śniegu i urządzając bitwy na śnieżki. Starsi także bawili się na zewnątrz ale zdecydowana większość przesiadywała w ciepłych pokojach wspólnych, grając w różne gry i czytając książki. Podekscytowanym  zbliżającymi się świętami uczniom ciężej było skupić się na nauce, kiedy ich myśli zajęte były powrotem do rodzinnych domów. Część nauczycieli widząc roztargnionych podopiecznych postanowiło zlitować się i nie obarczać ich zbytnio materiałem oraz ogromem prac domowych. 

Gellert Grindelwald właśnie przemierzał zimne korytarze Hogwartu a czarny, elegancki płaszcz powiewał za nim niczym materiał pozostawiony na silnym wietrze. Miał luźniejsze popołudnie więc umówił się z Albusem na spacer. Przed chwilą wrócił od opiekuna domu Slytherinu u którego zapisał się na listę. Planował zostać w szkole na przerwę świąteczną z dwóch powodów: nie chciał obciążać ciotki, wiedział, że kobieta nie ma nic przeciwko jego obecności ale on stołował się u niej i czuł się źle z faktem, iż nie może dołożyć się do rachunków oraz jedzenia. Sytuacja była skomplikowana, w teorii miał złoto, nawet całą kupę złota pozostawioną w dworze Grindelwalów na Węgrzech. Bezpiecznie leżała w skarbcu nietknięta przez nikogo od czasu śmierci jego ojca Kemény'ego. Problem polegał na tym, że chłopak mógł wejść do niego i zabrać co chciał jak zostaną spełnione przynajmniej dwa warunki. Musiał być ostatnim żyjącym spadkobiercą i skończyć siedemnaście lat a wtedy wszystko będzie jego. Drugim powodem dla którego chciał zostać tutaj był Albus Dumbledore. Tak bardzo pragnął spędzić te święta razem z nim, czas, który zawsze źle mu się kojarzył mógł zmienić się w coś co wspominałby bardzo miło. 

Rudowłosy chłopak czekał na niego przy wielkiej sali, skinął mu głową i razem skierowali się do drzwi wyjściowych. Mroź uderzył ich natychmiast a starszy zadrżał z zimna, śnieg zaskrzypiał pod ich butami kiedy zeszli z miarę odśnieżonego chodnika. Wiatr zawiał przez co zrobiło się jeszcze chłodniej. Niewzruszony Grindelwald szedł w rozpiętym płaszczu i przerzuconym przez szyję szaliku kiedy jego chłopak, szczelnie opatulony i z czapką na głowie przeklinał w myślach pomysł tego spaceru. 

- Gell na Merlina! Nie jest ci zimno? - Zapytał kiedy doszli do drzewa przy zamarzniętym jeziorze, gdzie mieli w zwyczaju przesiadywać.

- W Durmstrangu taką pogodę uważaliśmy za całkiem ładną i przyjemną. - Odparł spokojnie opierając się o drzewo. - Jestem przyzwyczajony... mieszkałem na północy od ósmego roku życia... a od dziewiątego uczyłem się tam

- Od ósmego? - Zaciekawił się. - Myślałem, że skoro jesteś Węgrem to mieszkałeś w swojej ojczyźnie.

- To skomplikowane... - Odwrócił wzrok po czym spojrzał w górę. - Sprawy rodzinne... - Westchnął.

- Przepraszam, nie chciałem Cię urazić. Jeśli nie chcesz kontynuować tego tematu to zrozumiem. - Powiedział zakłopotany. Już jakiś czas temu zauważył jak bardzo Gellert niechętny jest do wspominania o swojej rodzinie. Nie nalegał bo z doświadczenia wiedział, że w taki sposób niczego się nie dowie. 

- Nie szkodzi, jednak nie jestem w nastroju aby o tym rozmawiać. Chciałem Cię zapytać co z przerwą świąteczną? Zostajesz ze mną Al czy wolisz spędzić święta z rodziną? 

- Czyżbyś zapomniał? Przecież już rozmawialiśmy o tym, powiedziałem Ci wtedy, że chciałbym spędzić je z Tobą. Tu w zamku, kiedy będzie cicho i spokojnie, będziemy mieć dwa tygodnie tylko dla siebie. Może nawet udałoby się spać razem jakby wszyscy z mojej sypialni wyjechali. - Zasugerował. - Od zawsze spędzałem święta w rodzinnym gronie... nic złego nie stanie się kiedy te będą tylko nasze.

Pewnego chłodnego wieczoru w Dolinie || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz