2. List

462 33 8
                                    

Tak jak ustalili poprzedniego dnia, spotkali się w południe na tym samym wzgórzu. Było zdecydowanie cieplej niż poprzedniego, a może to ich wzajemne towarzystwo działało rozgrzewająco na nich. Może była to wyjątkowo silna magia otaczająca ich zewsząd. Nie wiedzieli.  Usadowili się wygodnie na kamieniu i zaczęli od tematu przyjęcia Gellerta do Hogwartu. Byli zgodni co do tego, że listy były napisane bardzo poprawnie i mimo problemów powinny przejść. Albus opowiadał towarzyszowi o domach i zwyczajach szkoły magii i czarodziejstwa. Zaciekawiony Gellert uważnie słuchał, nie przeoczając nic co mówił rudowłosy. Rozmowa ciągnęła się swobodnie, nastolatkowie przeszli do tematu tego co chcą robić w życiu po szkole. Albus pierwszy postanowił się podzielić planami na życie.

- Ja chciałem wyjechać w podróż dookoła świata z moim przyjacielem Elfiasem. Miałem w planach także znaleźć Insygnia Śmierci, nie chce być jej panem. Po prostu chciałbym je mieć, móc je zbadać, ich siła mnie fascynuje Gellercie. Dają tyle możliwości, moc czarnej różdżki jest ogromna, można z nią robić wielkie i wspaniałe rzeczy! Wiem, że moc zależy od umiejętności i siły czarodzieja ale nie bez powodu ta różdżka nazywana jest najlepszą.

Gellert uśmiechnął się. Właśnie znalazł towarzysza do poszukiwań, jeśli tylko to dobrze rozegra. 

- Chciałeś? Czyżbyś zrezygnował z tak wielkich planów? Dlaczego? Co do Insygnii... ja także chciałbym je posiąść, władza i potęga jest zachęcającą nagrodą za miesiące a może lata poszukiwań. Oczywiście wszystko dla większego dobra! Nikt nie ma prawa nadużywać tych wspaniałych przedmiotów mocy, chociażby był ich panem. Wszystko należy robić z rozsądkiem, także władać. 

- Muszę się zgodzić z Tobą przyjacielu, rządzić należy rozsądnie. Widzę, że oboje mamy wielkie ambicje. Znamy się krótko lecz rozmawia mi się z tobą nadzwyczaj dobrze, jakbym znał cię kilka lat. Co do mojej podróży...  moja matka czuje się coraz gorzej, natomiast siostra, jest jakby niepełnosprawna - nie panuje nad mocą, obawiam się, że nie będę mógł wyjechać a będę musiał zająć się siostrą i matką. 

- Albusie to okropne, że przeciwności losu nie pozwalają Ci w pełni realizować twych planów. Nie daj się ograniczać. Masz wielki potencjał ja to wiem, wyczuwam to.  Nie ma kogoś, kto mógłby pomóc ci z siostrą i matką? Ktoś z rodziny? 

- Nie mam nikogo oprócz mojego brata Aberfortha, kto mógłby mi pomóc. Ab jest młodszy ode mnie, więc do mnie należą obowiązki obejmujące zajęcie się nimi. Nie mówmy o tym, na razie wszystko jest w porządku... mimo choroby. Lecz może to przeszkodzić moim planom. 

- Jednak jakbyś zmienił zdanie to, chciałbym złożyć Ci propozycję. Wiem, że znamy się zaledwie dzień lecz nie spotkałem na swojej drodze nigdy wcześniej kogoś tak inteligentnego jak ty, rozmowa z tobą to przyjemność. Przejdźmy do sedna Albusie, czy chciałbyś towarzyszyć mi w wyprawie po Insygnia? 

- Chętnie bym ci potowarzyszył ale nie wiem jak to wszystko się potoczy, daj mi proszę czas. Najpierw chcę skończyć szkołę.

- To zrozumiałe, daj mi znać kiedy podejmiesz decyzję. Robi się chłodno może zechciałbyś napić się gorącej herbaty u mnie? Ciotka nie będzie miała nic przeciwko.

- Jeśli to nie problem, chętnie.

Szli przez las, promienie zachodzącego słońca oświetlały im drogę. Nie wiele czasu zajęło młodym czarodziejom dostanie do celu. Jak się okazało ciotką Gellerta była znana Albusowi Bathilda Bagshot - jego życzliwa sąsiadka, która jako jedna z niewielu nie odwróciła się od rodziny Dumbledore'ów po zbrodni Perciwala Dumbledore'a. Przywitała ich ciepło i zaproponowała coś do zjedzenia. Gellert wyręczył ciotkę i sam zajął się przygotowaniem herbaty i pokrojeniem ciasta, po czym zaprosił towarzysza na górę do jego pokoju.                                              W pomieszczeniu było ciemno, jedynie słabe promienie oświetlały zakurzone, stare biurko stojące po oknem. W powietrzu było czuć woń starych książek i rozlanego atramentu. Blondyn machnięciem różdżki zapalił kilka rozstawionych po pokoju świec. Uwagę Albusa przykuły stosy ksiąg leżących na podłodze oraz kilka zwojów pergaminu leżących w otwartej szufladzie biurka.

- Przepraszam za bałagan ale dopiero wczoraj po południu przyjechałem i nie zdążyłem wszystkiego rozpakować jak należy. Mam nadzieję, że nie przeszkadza Ci to zbytnio. 

Rudowłosy nie odpowiedział tylko pokiwał przecząco głową, wziął herbatę i usiadł na łóżku przyglądając się wyższemu, jak wykorzystując odpowiednie zaklęcia układa książki alfabetycznie na regałach i składa ubrania. Kiedy skończył oparł się o biurko i wziął herbatę w dłonie, uśmiechnął się do Albusa, który odwzajemnił gest. Padające promienie słońca na blondyna podkreślały jego ostre kości policzkowe i piękne oczy koloru bezchmurnego nieba, przez co młody Dumbledore nie mógł oderwać wzroku od chłopaka. Ta cisza nie była niezręczna, czuli się dobrze w swoim towarzystwie nawet nie mówiąc ani słowa. Długo nie trwała bo przez okno wpadła spora płomykówka z przywiązanym do nóżki listem. Gellert szybko go odwiązał i dał domagającej się nagrody sówce krakersa. Ptak dziobnął go pieszczotliwie w podziękowaniu i odleciał. 

- Czy to z Hogwartu? - Spytał zaciekawiony Albus popijając herbatę - pieczęć wygląda podobnie ale mogę się mylić, z tej odległości wydaje mi się identyczna.

- Tak. - Blondyn spojrzał na Albusa, po czym na list z wyraźną lecz przytłumioną ekscytacją. 

- No to otwórz, dowiesz się co postanowił dyrektor. 

Gellert drżącymi dłońmi otwarł kopertę i delikatnie wyjął z niej pergamin. Rozłożył go i zaczął czytać na głos.

Szanowny Panie Grindelwald, 

Muszę przyznać, iż pańska prośba zaskoczyła mnie. Jestem jednak człowiekiem chcącym edukować wszystkich czarodziejów nawet tych którzy zabłądzili w młodości. Biorąc pod uwagę pańskie wybitne świadectwa i poręczenie za pana pańskiej ciotki Szanownej Pani Bathildy Bagshot, postanowiłem dać Panu drugą szansę. Mam nadzieję, że nie zmarnuje jej Pan i będzie się Pan czuł dobrze w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.                              W drugim liście załączam listę rzeczy potrzebnych Panu do rozpoczęcia nauki w naszej szkole i wszystkie potrzebne wskazówki. 

                                                                          Z wyrazami szacunku

                                                                                      Walter Aragon 

- Udało się Gellercie! A to znaczy, że będziesz chodził ze mną do szkoły.

- Tak, opowiadałeś mi o przydziale do domów. Jak to będzie wyglądało w środku roku, przecież to szósty rok a nie pierwszy? 

- Jak dojedziemy do Hogwartu po przerwie to wszystko Ci pokaże. Jak chcesz to mogę Ci pomóc w zakupach, najlepiej załatwić wszystko na ulicy Pokątnej. Prawdopodobnie przed zaczęciem się lekcji w dzień przyjazdu będziesz musiał stawić się u dyrektora i przydzielą Cię wtedy do domu. Nie przejmuj się teraz, wszystkiego się dowiesz w swoim czasie. 

- Kiedy najlepiej udać się na Pokątną? 

- Może jutro rano, przed samymi świętami.

- Dobrze więc, nie możemy się jeszcze teleportować więc może użyjemy kominka mojej ciotki?

- O której mam tu przyjść, wstaje dość wcześnie więc pasuje mi każda godzina. 

- Może ósma, jeśli chcesz to przyjdź wcześniej na śniadanie.

- Będę o ósmej, dziękuję za zaproszenie ale nie będę robił problemów. Teraz powinienem już iść do domu, obiecałem zająć się Arianą. 

- A więc do zobaczenia jutro i miłego popołudnia - Powiedział blondyn po odprowadzeniu Albusa do drzwi. Zdecydował wykorzystać trochę wolnego czasu aby znaleźć informacje o tym gdzie mogą być Insygnie. Lektura w pełni go pochłonęła i nie zauważył nawet kiedy minęło kilka godzin i nastała noc. 

Albus powoli kroczył do domu, rozmyślając o Gellercie. Cieszył się, że będzie miał jeszcze kogoś oprócz Elfiasa w Hogwarcie. Szybko doszedł do swojego domu i otworzył drzwi, które raczej nie były zamykane w dzień. Przywitał go wesoły głos Ariany szczęśliwej z przyjścia jej brata, dziewczynka podbiegła i przytuliła go. Chłopak zdjął buty oraz kurtkę i zaprowadził siostrę do salonu, gdzie chciał spędzić z nią popołudnie. Jemu także czas minął nadzwyczaj szybko i miło.   Zasnął nie mogąc doczekać się następnego dnia. 



Pewnego chłodnego wieczoru w Dolinie || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz