3. Świąteczne zakupy

367 30 19
                                    

24 Grudnia - w Wigilię Bożego Narodzenia dwójka młodych czarodziejów przechadzała się po Ulicy Pokątnej. Śnieg prószył delikatnie a mróz sprawiał, że na policzkach nastolatków dostrzec można było różowe rumieńce. Postanowili najpierw kupić świąteczne prezenty dla bliskich a później dopiero zrealizować szkolną listę Gellerta. Albus przy okazji wstąpił do banku Gringotta i apteki kupić leki o które poprosiła go Kendra. Pierwszym zakupem blondyna były szaty u Madame Maklin, później udali się do księgarni Esy i Floresy a gdy kupili wszystko co potrzebne poszli do cukierni. Zajęli przytulny stolik przy oknie i złożyli zamówienia, 10 minut później rozkoszowali się smakiem wybornej gorącej czekolady i płynnego w środku brownie. Rozmawiali o różnych nawet nieistotnych rzeczach, zupełnie jak starzy przyjaciele. Kiedy zegar na ścianie wybił drugą uznali, że powinni już wracać aby pomóc w przygotowaniu wigilii. Chcieli jednak w pełni wykorzystać swoje towarzystwo więc zdecydowali przenieść się za pomocą sieci kominków nie do domu któregoś z nich a do baru na obrzeżach doliny Godryka. Kiedy już znaleźli się na miejscu Gellert postanowił odprowadzić Albusa. Przy drzwiach wzajemnie życzyli sobie udanych świąt i przyjacielsko się przytulili,  po czym zadowoleni rozeszli się. Rudowłosy w wspaniałym nastroju wszedł do domu nieświadomy, iż Aberforth przyglądał im się z okna. Gdy tylko przekroczył próg do jego nozdrzy dotarła woń świeżych pierników i cynamonu. Zostawił zakupy dla matki w kuchni witając się z nią i siostrą po czym udał się na górę do swojego pokoju. Nie zdążył nawet dojść do pomieszczenia na górze czekał jego brat. Albus nie spodziewał się, że raczej spokojny Aberforth złapie go za kołnierz koszuli i przygwoździ do ściany, dezorientacja nie pozwoliła starszemu bratu odepchnąć go. 

- Jak śmiesz prowadzać się z mężczyznami obrzydliwy pedale! Ostatnio całymi dniami cię nie ma, wybrałeś jego zamiast rodziny tak?! Matka czuje się coraz gorzej a ty nawet tego nie zauważasz bo cię nie ma! A Ariana? W ogóle nie poświęcasz jej czasu zboczeńcu! Może to i lepiej bo się od Ciebie tym nie zarazi! - wykrzyczał mu w twarz po czym splunął i szybkim krokiem oddalił się, słychać było tylko trzask jego drzwi. 

Przez pierwsze kilka minut osłupiały Albus mógł tylko stać przy tej samej ścianie i patrzeć się w stronę z której słychać było trzask dębowych drzwi. Informacja co się przed chwilą stało nie docierała do niego, dopiero po dłuższej chwili do jego błękitnych oczu napłynęły łzy. Poszedł wolno do łazienki przemyć twarz. Jak Aberforth mógł mi to zrobić!? - pomyślał spoglądając w lustrze na swoje odbicie - Przecież my się tylko przytuliliśmy, życząc sobie wesołych świąt... nie zrobiliśmy nic złego, ja nie jestem żadnym pedałem. Przecież nie prowadzam się z mężczyznami, to tylko przyjaciel. Nastolatek wiedział, że nie może przesiedzieć całego wieczoru w łazience, dlatego przybrał wesoły wyraz twarzy i poszedł się przebrać w elegancką szatę. Zszedł na dół i pomógł matce w przygotowaniu stołu. Całą rodziną zasiedli do niego o ósmej wieczorem, śpiewali wesołe pieśni i opowiadali o różnych sytuacjach, które im się przytrafiły jakby nic nie zaszło między braćmi.  Atmosfera była jednak gęsta, Ab patrzył na starszego brata z obrzydzeniem kiedy Kendra nie patrzyła. Albus mimo, iż żwawo uczestniczył w rozmowie siedział ze spuszczoną głową. Kiedy najedli się i nie mieli już siły by rozmawiać czy śpiewać, rozeszli się do łóżek. 

Rudowłosy nawet nie próbował zasnąć, zawsze był wrażliwy więc słowa brata mocno go zraniły. Postanowił przeczytać książkę ale łzy cisnące się mu do oczu skutecznie uniemożliwiły mu tą czynność. Myślał więc o swoim przyjacielu z nadzieją, że spotkają się jak najszybciej. 

Gellert ubrany w czarną, idealnie wyprasowaną koszulę wolno schodził po skrzypiących schodach. Na dole przy niewielkim, zastawionym wieloma potrawami stole siedziała już Bathilda. Sporą jadalnię oświetlały jedynie płomienie tańczące w kominku. Kolację zjedli w ciszy, czasem tylko wtrącając komentarz o jakiejś książce bądź sprawie politycznej. Kobieta wiedziała, że jej krewny jest mało rozmowny, jednak mimo wszystko lubiła tego młodzieńca. Cieszyła się, że udało mu się dostać do Hogwartu - miał wielkie ambicje i ta szkoła powinna mu w pełni pozwolić na rozwinięcie skrzydeł. Po wieczerzy zasiedli na skórzanej kanapie przy kominku z kubkami gorącej herbaty, gdzie Bathilda zaczęła temat - dla niej istotny a dla Gellerta był powodem do wzdrygnięcia się. 

- Gellercie, powiedz ciotce masz już może jakąś dziewczynę? Wiem, żeś młody ale taka dobra krew nie powinna się marnować. Jesteś przystojny i inteligentny, nie sądzę aby któraś potrafiła ci się oprzeć.

- Ciociu jak trafnie zauważyłaś jestem młody i na pewno mam jeszcze dużo czasu, żeby znaleźć tą jedyną. - Usta blondyna wykrzywił grymas, nie miał dziewczyny i nie szukał. Jednak nie zamierzał mówić o tym swojej krewnej, nie była to niezbędna informacja a dla społeczeństwa było to wręcz coś dziwnego.

- No dobrze jak nie chcesz to nie będę dopytywała. Ale może jednak dasz się przekonać, wiesz kim są panny z rodu Black, prawda? Czystokrwisty ród od pokoleń, słyną z nieskazitelnie czystej krwi i wspaniałych manier, zupełnie jak ty. A do tego uczą się w Hogwarcie, zapewne się poznacie i może będzie coś z tego. 

- Niestety nie kojarzę tego nazwiska, dziękuję za troskę ciociu Bathildo, teraz,  jeśli pozwolisz udam się do swojego pokoju gdyż konam ze zmęczenia. 

- Oczywiście idź już dziecko, sen jest bardzo ważny dla młodego czarodzieja.

Ale Gellert wcale nie chciał spać, postanowił spędzić tę noc inaczej niż ktokolwiek by się spodziewał. Dlatego odczekał godzinę zanim jego ciotka zasnęła, spakował małą paczuszkę do kieszeni płaszcza i jak najciszej wymknął się z domu. Ulice były oświetlone latarniami, śnieg  gęsto prószył a w powietrzu można było wyczuć świąteczną atmosferę. Nie śpiesząc się, w dwadzieścia minut dotarł do domu Dumbledore'ów. Przeskoczył przez niewysoki płot i niczym dziki kot podciągnął się i stanął na gałęzi sporej jabłoni. Ostrożnie wszedł na gałęź wyżej i znalazł się na wysokości piętra. Zapukał delikatnie w okno.

Albus nie spał, leżał tylko z zamkniętymi oczami. Kiedy usłyszał pukanie pomyślał, że mu się przesłyszało, ale ono powtórzyło się. Podniósł się na łokciach i spojrzał w stronę skąd dochodził dźwięk. Jakie wielkie było jego zdziwienie kiedy zobaczył blondyna stojącego na konarze, przetarł oczy upewniając się, że to nie jest wymysł jego wyobraźni bądź sen. Żwawym krokiem podszedł do ona i otworzył je a do pomieszczenia wleciało chłodne powietrze. Gellert otrzepał płaszcz ze śniegu i wskoczył do pokoju. Uśmiechnął się szarmancko, przeczesał włosy dłonią i sięgnął do kieszeni płaszcza. 

- Gellercie, nie mam nic przeciwko twoim odwiedzinom, ale powiedz mi co tu robisz o północy? Czy twoja ciotka nie zamartwia się, że zniknąłeś? 

- Śpi, spokojnie nie obudzi się wcześniej niż rano. Chciałem sprawdzić czy u ciebie wszystko w porządku i dać Ci mały podarunek z okazji świąt. - Blondyn wyjął małe pudełeczko zapakowane w ozdobny bordowy papier i podał Albusowi.

- Nie mogę przyjąć podarunku, nawet nic dla ciebie nie mam. Nie sądziłem, że złożysz mi wizytę.

- Csiii - wyższy przyłożył mu palec do ust - nie szkodzi

Ciało Dumbledore'a przeszedł dreszcz. Na szczęście było ciemno, bo inaczej Gellert zobaczyłby jego rumieńce. Wziął małą paczuszkę w dłonie i zdjął z niej papier. 

- Czy to o Cytrynowe Dropsy! Dziękuję skąd wiedziałeś, że to moje ulubione słodycze? 

- Intuicja - zaśmiał się - a teraz opowiedz mi jak minęła ci wigilia.

Albus opowiedział mu ze szczegółami jak minęła mu wieczerza z rodziną. Wspomniał też o nieprzyjemnej sytuacji z Aberforthem nie mogąc powstrzymać łez. Grindelwald przytulił chłopaka do siebie, nie umiał pocieszać ludzi ale strasznie zirytowała go postawa brata przyjaciela, jak można odezwać się tak do kogoś starszego! Czy ten szczyl nie ma za grosz szacunku! Jak można kogokolwiek nazwać pedałem! A najśmieszniejsze Gellertowi wydało się to, iż tylko się przytulili! Przytulili! Jak on śmiał napluć w piękną twarz Albusa. Wiedział, że tak tego nie zostawi. Skoro ten chłoptaś także chodzi do Hogwartu to będzie miał dużo czasu żeby przekonać go o tym, że zadarł z nieodpowiednim człowiekiem. Ale to dopiero po świętach, teraz blondyn musiał odpocząć. 

Pewnego chłodnego wieczoru w Dolinie || GrindeldoreOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz