Id est ex pura veritatis usque ad mendacium, nisi qui habet unum purissimum quasi cor Dei perfecta diamet reddet
Ocknąłem się na ziemi. W głowie cały czas miałem mrożący krew w żyłach szept kobiety, która przedłużała każdą literę S. Nie miałem pojęcia co mówiła, nie rozumiałem jej. Kojarzyło mi się to tylko z językiem używanym do czarów, które zniknęły lata temu. Jak widać wszystko w mojej głowie zaczęło świrować.
Podniosłem się z podłogi i wróciłem do sypialni. Kiedy chciałem już wychodzić z pomieszczenia znowu usłyszałem głos w mojej głowie.
Circum vertere
Ponownie mówiła to syczącym szeptem. Odwróciłem się, aby rozejrzeć się po pomieszczeniu. Nie ukrywam, że to wszystko było nieco niepokojące.
Wiedziałem, że kiedyś zwariuje
I o ile miałem nadzieję, że wszystko będzie w porządku tak nie było. W pokoju nagle pojawiła się szafka nocna na której leżały okulary. Mebel wyglądał jakby miał się rozpaść tak jak wszystko w tym przeklętym domu, ale okulary. One wyglądały jak nowe, nie miały nawet żadnych rysek. Podchodząc do szafeczki oczywiście jebnąłem głową w skośną ścianę od sufitu.
Kto takie rzeczy buduje?!
Schyliłem się trochę, aby uniknąć kolejnego zderzenie ze ścianą. Kiedy dotarłem do szafki nocnej od razu podniosłem z niej okulary. Przyjrzałem się im i śmiało mogłem stwierdzić, że dobrze bym w nich wyglądał, ale nie mam wady wzroku, więc ich nie potrzebuje. Mimo wszystko dalej trzymałem je w rękach i się na nie patrzyłem.
Induendum, induendum, induendum
Znowu usłyszałem głosy przez co lekko się przestraszyłem.
Pierdziele to, nie będą mnie jakieś duchy nawiedzać
Odłożyłem okulary na miejsce i wyszedłem z pokoju. Od razu pokierowałem się do wyjścia. Fajnie się zwiedzało, ale na mnie już chyba pora.
Kiedy znalazłem się na werandzie odetchnąłem z ulgą, że nie muszę już więcej siedzieć w tym domu. Nigdy więcej tam nie wrócę.
Zanim zupełnie oddaliłem się od willi mój wzrok padł na przepiękny zachód słońca. Tyle razy się zastanawiałem, gdzie zachody wyglądają najpiękniej i śmiało mogłem stwierdzić, że właśnie tutaj. Widok był niesamowity.
Parę minut dłużej w tym miejscu chyba mnie nie zabije
Usiadłem na trawie i podziwiałem chowające się słońce. Nie chciałem myśleć o tym, że czeka mnie powrót do domu, gdzie pewnie dostanę ochrzan i zostanę zamknięty w pokoju. Chyba, że w domu jeszcze siedzi ta Alfa to wtedy mnie zamkną z nim, a ten pomysł mi się nie podoba.
Kiedy słońce schowało się za wzgórzami wstałem z ziemi. Otrzepałem spodnie z trawy i ruszyłem w drogę powrotną do domu. Kiedy byłem już na końcu ścieżki do zakazanego lasu dostrzegłem, że wszystko co było dookoła mnie nie było już takie piękne jak z bajki. Był to po prostu zwykły las. Żałowałem trochę, że opuściłem tamto miejsce. Mógłbym siedzieć tam godzinami i najzwyczajniej w świecie patrzeć się na drzewa, niebo, ptaki, motyle.
Nawet nie wiem kiedy znalazłem się przed lasem. Posmutniałem lekko, że za chwilę spotkam się z ludźmi których mam nazywać rodziną. Przeszedłem przez parę ulic i stanąłem przed moim domem. W środku paliły się światła co oznaczało, że tym razem pamiętali o kimś takim jak ja.
Pora umierać
Wszedłem po cichu do domu i nie wiem co chciałem tym osiągnąć, że mnie nie zauważą?
CZYTASZ
In another time | Dylmas
FanfictionCzas, coś co każdy z nas dobrze zna. Znamy godziny, minuty, sekundy, kiedy spodziewać się nocy, a kiedy dnia. To wszystko jest tak oczywiste, że nawet nie myślimy co by było gdyby coś się zmieniło. Jednak co jeśli to co znamy nie jest takie jak myśl...