Ten z Alfą

1.5K 93 21
                                    

Kolejny wspaniały dzień mojego beznadziejnego życia.

Wygrzebałem się spod kołdry i udałem do szafy. Wybierając ubranie na dzisiaj myślałem co by tu porobić. Nie miałem za dużo zajęć przez co całymi dniami leżałem, albo snułem się po domu.

Aby uniknąć porannych krzyków wstałem przed domownikami i udałem się do kuchni. Ku mojemu zdziwieniu czułem już unoszący się zapach świeżo zaparzonej kawy.

Może wstali wcześniej?

Wszedłem do pomieszczenia, a moim oczom ukazała się na szczęście moja mama.

-Hej. - powiedziałem i usiadłem na blacie.

-Dzień dobry słońce. Chcesz może kawy? - zapytała przemiłym głosem. Coś mi tu nie pasowało. Mama nigdy nie wstawała tak wcześnie, a tym bardziej nie proponowała mi kawy.

-Nie dzięki. - odmówiłem. - Mogę cię o coś zapytać?

-Pewnie.

-Czemu wstałaś tak wcześnie?

-Szykuję obiad. - odwróciła się i wstawiła jakieś naczynie do piekarnika. - Mięso musi się długo piec. O i prawię bym zapomniała, odwiedzi nas twoja Alfa. Wczoraj tak szybko wyszedłeś.

-Przepraszam, co?!

-No tak, Ambrose chcę abyś go bliżej poznał. W końcu założysz z nim rodzinę i będziesz tylko jego. - mówiła spokojnym głosem.

-No chyba nie! Po pierwsze, to nie jest MOJA Alfa, po drugie, nie będę z nim zakładać rodziny i po trzecie, nie będę się wiązał z jakimś staruchem! - zeskoczyłem z blatu i udałem się na kanapę. Wziąłem do ręki pilota i włączyłem jakiś lecący serial. I tak moje plany na kłócenie się od rana piorun trzasnął.

Jak ona może mówić to wszystko z takim spokojem?! Dobrze wie, że mi się to nie podoba. Sama znalazła sobie tatę i nikt jej w tym nie pomagał, a tym bardziej nikt jej do tego nie zmuszał. Ona jest ślepa, czy co?

Nie miałem ochoty na razie z nikim rozmawiać, więc po prostu zacząłem oglądać telewizję.

Po 40 minutach na stole stało już śniadanie. Oczywiście Ambrose również musiał się obudzić. Usiadłem na krześle i nie patrzyłem się na nikogo ze zgromadzonych. Nałożyłem sobie na talerz to na co miałem ochotę i zacząłem jeść.

-Thomas, jak już pewnie wiesz od Ellen dzisiaj na obiad przychodzi twoja Alfa i tym razem masz się dobrze zachowywać. I bez żadnego uciekania. - powiedział Ambrose.

Pff... akurat

-Zrozumiano? - kiwnąłem lekko głową. - Kiedy się o coś pytam oczekuje odpowiedzi!

-Tak. - warknąłem i wróciłem do posiłku.

-Zapomniałbym, po śniadaniu masz posprzątać dom tak, aby lśnij. Twój pokój również, w końcu musisz mieć miejsce dla Alfy. - puściłem bułkę z dłoni bo na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze. Nie będzie mnie pieprzył jakiś stary pojeb!

-To ja się zabiorę do sprzątania. - powiedziałem nie chcąc dłużej z nimi dyskutować. Wolałem założyć słuchawki na uszy i odizolować się od otaczającego mnie świata.

Po około dwóch godzinach dom już błyszczał. Został tylko mój pokój. Wszedłem do pomieszczenia i najzwyczajniej w świecie położyłem się na łóżku. Miałem gdzieś sprzątanie w moim pokoju. Nawet nie poczułem kiedy przymknęły mi się oczy.

Byłem w lesie, w tym do którego codziennie chodzę. Przechodziłem obok ścieżki do zakazanego lasu. Minąłem ją jak to miałem w zwyczaju. Nagle usłyszałem szelest liści po mojej prawej stronie. Odwróciłem się w tą stronę, ale nikogo tam nie było. Ten sam dźwięk usłyszałem za moimi plecami, ale tam również niczego nie zauważyłem.

In another time | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz