Ten z wylaną wodą

956 55 56
                                    

TIME CHANGE - 6 tygodni później

Brett:

Od około 5 tygodni nie ma z nami Dylana i Thomas'a. Wyjechali razem do domku letniskowego. W tym czasie nie działo się nic ciekawego. Może tylko to, że Theo i Mike oficjalnie się zeszli. Enzo codziennie badał stan Liam'a i właśnie teraz nadchodzi najgorszy, a zarazem najlepszy okres całej ciąży. Już niedługo moja Omega miała urodzić. Każdy dzień był tym w którym mały Talbot mógł przyjść na świat.

Aktualnie siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakiś film, który wybrał Brad. Wyglądało to na komedię romantyczną. Sukces, że nie bajki. Każdy z nas spokojnie siedział ze swoją Omegą. Jedynie Raeken miał w oczach wyraźną chęć mordu. W sumie co się dziwić skoro Parker'a nie ma w domu już 24 godziny. Tak jak wybył na wieczór kawalerski tak do tej pory nie wrócił. Nagle usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi wejściowych.

Oho będą dymy

-Wróciłem! Tęskniliście? - do pokoju wszedł Mike. Spojrzałem na Theo, który od razu wstał i znalazł się przy chłopaku.

-Gdzie byłeś? - zapytał zły.

-Na kawalerskim.

-Tak długo?

-Ta.

-Mów po dobroci jak było, bo jak ja sobie coś wymyślę to dopiero będziesz miał przejebane!

-Byliśmy w klubie, potem poszliśmy do domu Charles'a i tak jakoś tam się rozwinęła impreza, było dosyć grubo i wyszło tak, że tak się upiliśmy, że wolałem nie wracać. Zabiłbyś mnie za picie.

-I tak cię zabije ty mały gnoju. Jak mogłeś nawet nie zadzwonić?! Używasz czasem tego swojego żałosnego mózgu?! Jak Boga kocham wykopię ci grób własnymi rękoma.

-Brett. - usłyszałem cichy głos Liam'a. Chłopak stał w przejściu pomiędzy salonem, a kuchnią z szklanką wody w ręku. Pod nim znajdowała się plama wody.

-Wylałeś wodę? Wiedziałem, że jesteś niezdarą. - powiedziałem.

-Oczywiście, że wylałem. - powiedział z wyraźnie wyczuwalnym sarkazmem. - Wylałem i nadal mam ją w szklance. Kurwa Brett, obudź się! - złapał się za brzuch. Wszystko było już jasne, Liam zaczął rodzić.

O mój Boże on rodzi! Teraz! Ja pierdole! Chyba zaraz zejdę

-Nie ma z ciebie pożytku. - zaczął Dunbar. - Enzo! - niedługo po tym Lorenzo zabrał Omegę, a mi się nagle zrobiło słabo. Siedząc czułem jak kręci mi się w głowie.

-Brett. - Zane pstryknął mi palcami przed oczami. - Stary ogarnij się. Liam rodzi, a ty tu tak pobladłeś, że wyglądasz gorzej od ściany.

-O widzisz Lalka, możesz jemu kopać grób. - wtrącił Mike.

-Zamknij się. - warknął Theo.

-Uwaga, bo biegnę! - krzyknął Minho i już po chwili poczułem chlust zimnej wody na mojej twarzy. To mnie pobudziło.

-Jezu Liam! - krzyknąłem i od razu się podniosłem. Pognałem do chłopaka. Zamiast być z nim od samego początku to ja spanikowałem. Wspaniała ze mnie Alfa, na prawdę.

Wparowałem do mojego pokoju. Na łóżku leżał już Dunbar, a przy nim stał Enzo i coś jeszcze badał.

-No dobra. - zaczął Lorenzo. - To już czas.

Oczywiście nie chciałem, aby ktoś inny zaglądał w tamte miejsca ciała chłopaka, bo tylko ja mogłem, ale wiedziałem, że bez Enzo Liam może skończyć o wiele gorzej. Wolałem na to nie patrzeć i skupiłem się na Omedze. Nie tak, że nie chciałem, ale sam widok powodował, że jeszcze ja bym zszedł. W końcu nie jestem z kamienia. Chłopak krzyczał z bólu, a ja cały czas byłem przy nim. Złapałem go za dłoń. Skubany miał tyle siły, że moja ręka powoli się poddawała, ale musiałem być przy nim.

In another time | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz