Ten z nieudanym ratunkiem

1.4K 82 60
                                    

Dylan:

No cholera jasna! Czy w tym domu zawsze się coś musi odjebać? Zamiast spędzać czas z jak się okazało Thomas'em to muszę iść i ogarnąć sytuację.

-Zostań tu. - zwróciłem się do blondyna, a sam wyszedłem z pokoju. Będąc co raz bliżej drzwi wejściowych krzyki stawały się co raz głośniejsze.

Tylko jeden wilkołak się tak drze

Stanąłem na półpiętrze schodów i najpierw przyjrzałem się sytuacji. Brett trzymał za ramiona tego małego krzykacza, z tego co kojarzę Scott stał z tyłu i wyglądał jakby miał się zaraz załamać zachowaniem kolegi, o ile już tego nie zrobił, a trzeci chłopak którego imienia nie kojarzę układał kwiaty które trzymał w ręce.

Co tu się dzieje do kurwy nędzy?

-Proszę, proszę, czyżby Mike zgubił swoje owieczki? - odezwałem się w końcu dalej stojąc na schodach.

-Ja ci zaraz dam owieczki! - krzykacz znowu się uruchomił. Co on ma z tym krzyczeniem?

-Co tu robicie? - zapytałem.

-Oddawaj Thomas'a ty chuju!

-Hm... pomyślmy. Nie.

-Bo?!

-Bo tak mi się podoba.

-Ty mały, pierdolony...

-Chłopaki! - usłyszałem głos mojego blondyna. Ominął mnie na schodach i pobiegł do swoich kumpli. - Puść go. - zwrócił się do Brett'a na co wysoki spojrzał na mnie.

Jak Brett puści krzykacza to ucieknie razem z Thomas'em i gówno będę z tego miał. Potrzebuje czegoś innego.

Myśl Dylan, myśl

Już mam!

-Wpuść ich. - zwróciłem się do Talbota.

-Co? - powiedzieli równocześnie Brett i krzykacz.

-Juhu! W końcu coś zrobię z kwiatkami! - ucieszył się chłopak z kwiatami i w podskokach wszedł do środka. - Wow, ale tu przestrzeń i w ogóle. - kiedy się rozglądał jego wzrok spoczął na mnie. - Bym był zapomniał. Kwiatki dla gospodarza, proszę. - podszedł do mnie i wcisnął bukiecik w dłoń.

-Em... dzięki. Theo!

-Czego się drzesz gnoju? - powiedział Raeken, który wszedł do przedpokoju. - A co tu się odpierdziela? I co tu robi stado Parker'a?

-Nie pytaj nawet. Weź te kwiaty wstaw do wazonu czy gdzieś. - Theo wziął ode mnie bukiecik i ponownie zniknął. Kiedy Brett wepchnął krzykacza do środka, a Scott wszedł dobrowolnie zacząłem się zastanawiać co by tu z nimi zrobić.

-Nie możesz nas tu trzymać!

-Ja pierdykam, czy ktoś może go w końcu uciszyć? Jego się jakoś wyłącza czy jak? - zapytał Zane, który cały czas z nami był.

-Uciszasz mnie?!

-Teraz będzie lepiej. - powiedział Brett i zamknął usta krzykacza swoją dłonią.

-Przejdźmy do rzeczy. - zacząłem. - Mogę was tu trzymać, a dlaczego? Odpowiedz jest prosta, cała wasza czwórka wkroczyła na nasze tereny i teraz mamy prawo do zajęcia się wami. Zostaniecie w tym domu dopóki nie pozwolę wam go opuścić. Dostaniecie jakiś pokój.

-Ała! - krzyknął Brett, który puścił Dunbar'a. - Dziabnął mnie!

-Było trzeba nie trzymać łapy na mojej twarzy!

In another time | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz