Minho:
Brad cały czas ciągnął mnie za rękę. Miał tylko jeden cel, pluszaki. Może i miał obsesje na punkcie takich rzeczy, ale to było w nim słodkie i to właśnie lubiłem. Lubiłem to jak niepowtarzalny jest. To wszystko sprawiało, że i ja czułem się wyjątkowy, bo miałem pod opieką taką kruszynkę.
-O Boże! - pisnął Sivan kiedy weszliśmy na dział z pluszakami. Od razu na jego twarzy pojawił się uśmiech, który szybko nie miał zamiaru opuścić twarzy chłopaka. - Patrz Min Min! To flaming! - cieszył się Brad i wcisnął mi w ręce pluszaka.
-Co mam z tym zrobić? - zapytałem.
-No jak to co? Kupujemy! O rany, to jest krówka! A to panda! I kapibara! Możemy kupić wszystkie? Proszę?
-No dobrze, bierz co chcesz. - westchnąłem.
-Yay! - i chłopak zatonął w przeróżnych pluszakach. Patrząc na niego samoistnie się uśmiechałem. Był taki szczęśliwy pośród tych wszystkich rzeczy. Wydawał się jakby żył w swojej własnej różowej rzeczywistości.
Po paru minutach trzymałem w rękach około sześciu różnych pluszaków. Mniejszych, większych, bardziej puchatych, mniej puchatych, każdy był inny.
-Chodź Minho'ś, idziemy do kasy. Już się nie mogę doczekać kiedy wszystkie położę na łóżku i będę z nimi spał.
-Ze wszystkimi?
-No tak, przecież inaczej byłoby im smutno, a ja nie lubię jak ktoś jest smutny. To idziemy?
-Pewnie. - Brad ponownie złapał mnie za rękę i poszliśmy w stronę kas. Podziwiałem to jak Sivan niczym się nie przejmował i żył jak chciał. Ja bym pewnie był pełen obaw tego jak będę postrzegany przez innych. Może to właśnie dlatego każdy z nas nie jest w stu procentach sobą? Bo właśnie boi się tego co powiedzą inni? Sivan był idealnym przykładem tego, że nie warto być tym kim się nie jest i żyć jak się chcę, czy w mroku, czy właśnie w różu, nieważne jak, ale po swojemu.
Po chwili dotarliśmy do kas. Zapłaciłem za wszystko i wyszliśmy ze sklepu.
-Dziękuje Min Min. - powiedział Brad i przytulił się do mnie. Odwzajemniłem uścisk. Lubiłem jak tak mnie atakował znienacka.
-Nie ma sprawy. Wiesz jesteśmy przed czasem to może masz ochotę na coś jeszcze?
-Em... może pójdziemy na lemoniadę? Taką dobrą malinową z owocami w środku.
-I tylko to?
-Tylko to.
-Więc chodźmy. - Sivan ponownie się ucieszył i złapał mnie za rękę. Poszliśmy przed siebie do samej kawiarnii, a to wszystko po to, że czułem potrzebę uszczęśliwiania chłopaka.
Theo:
-Czy ty serio przyjechałeś tu tylko po patelnie? - zapytał Mike, który szedł po mojej lewej stronie.
-A co ty sobie myślałeś? Debile popsuli mi moje piękne patelnie! Na czym ja mam gotować?
-Musisz gotować? Nie możesz odpuścić i po prostu żyć? Nie czujesz, że podpadłeś w rutynę?
-Może, ale z drugiej strony co mam robić? Całe dnie siedzimy w domu i nic innego nie robię. Do szkoły też nie chodzę, zresztą nikt z nas nie chodzi.
-Mam pomysł, ogarniemy się i pójdziemy do liceum.
-Jeszcze czego?! Nie ma nawet takiej opcji. Ja się do tego nie nadaję.
-Racja, też bym się tam nie odnalazł. - przeszliśmy przez parę działów i w końcu dotarliśmy do wyposażenia kuchennego. Tyle tam było wspaniałych rzeczy do gotowania, że bym je wszystkie kupił, ale dzisiaj był tylko jeden cel, patelnie.
CZYTASZ
In another time | Dylmas
FanfictionCzas, coś co każdy z nas dobrze zna. Znamy godziny, minuty, sekundy, kiedy spodziewać się nocy, a kiedy dnia. To wszystko jest tak oczywiste, że nawet nie myślimy co by było gdyby coś się zmieniło. Jednak co jeśli to co znamy nie jest takie jak myśl...