020 • dwóch królów Nowego Orleanu

2.3K 169 28
                                    

Carmen

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Carmen

—  Miałaś się nie szwędać sama po mieście — usłyszałam znajomy głos, więc odwróciłam spojrzenie od facetów biegających po parku i wzięłam łyka kawy.

— Jestem już dużą dziewczynką — sarknęłam, mierząc spojrzeniem Kola. Od naszego ostatniego spotkania na moim strychu minęło kilka dni — Był u mnie wczoraj Marcel — powiedziałam, co wyraźnie go zainteresowało. Usiadł obok mnie i wyrwał mi papierowy kubek z ręki i wziął z niego łyka —Chciał zaklęcia maskującego. Chce wykonać ruch przeciw Klausowi.

— Pomogłaś mu? —  zapytał i potarł brodę ręką, a pusty już kubek wyrzucił do śmietnika.

— Tak? — odpowiedziałam, dziwiąc się, że w ogóle zadał takie pytanie — Nie chcę żeby zginął, to chyba oczywiste. Ale powinieneś być wdzięczny, że Ci o tym mówię.

— Po czyjej ty jesteś stronie, co?

— Po swojej — odparłam i zmrużyłam oczy, widząc znajomą mi już postać. Mikael stał przy jednym ze sklepów obserwując mnie, ale zniknął kiedy przez ulicę przejechała ciężarówka.

— Wszystko w porządku? — ciepła ręka Kola na mojej dłoni wyrwała mnie z zamyślenia.

Uśmiechnęłam się słabo, spoglądając mu w oczy i zabierając swoją dłoń. Ścisnęłam pasek torebki, którą miałam przewieszoną na prawym ramieniu.

— Tak, to tylko sprawy czarownic — wyjaśniłam, ale Kol spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

Podniosłam się z ławki i wygładziłam materiał błękitnej sukienki w stokrotki. Było już lato i zrobiło się okropnie gorąco na dworzu.

— Będę się już zbierać, nie mów o tym zaklęciu Klausowi — poprosiłam — Chociaż pewnie już w jakiś sposób się dowiedział — przewróciłam oczami, a Kol zaśmiał się cicho — I wydaje mi się, że Ty też powinieneś przemyśleć po której stronie jesteś. Oboje dobrze wiemy, że lepiej działać na swoją korzyść — mruknęłam i wolnym krokiem ruszyłam w stronę cmentarza, zostawiając wampira w parku.

Siedziałam w oranżerii i bawiłam się świeczką zapalając ją i gasząc. Uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie jak Kol nauczył mnie tego, a potem kazał podpalić stos drewna w ogródku Klausa.

Z Mikaelsonami dobrze spędzało mi się czas. Zdążyłam polubić Rebekah i zaczęło mi brakować jej sukowatego charakterku.

Zmarszczyłam brwi kiedy usłyszałam cichy szept. Wydawało mi się, że ktoś powiedział moje imię, więc odwróciłam głowę w tamtą stronę, ale nikogo nie było. Podniosłam się z krzesła i przeszłam się po pomieszczeniu, a odgłos moich obcasów odbijał się echem od ścian.

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now