017 • pierwotne marionetki

2.6K 190 25
                                    

Kol

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kol

Klaus i Rebekah zniknęli, a Elijah szalał. Razem z grupką wampirów udał się na cmenatrz Lafayette gdzie zastał Monique, która przeprowadzała święcenia Sophie. Okazało się, że ktoś zabił naszą ulubioną czarownicę, niestety odbierając mi tą przyjemność.

Elijah poprosił Marcela o długopis i kartkę papieru, którą ten mu natychmiast podał. Rozpiął swoją koszulę, a na jego klatce piersiowej i ramionach dostrzegłem różne napisy. Wymieniłem spojrzenie z Hayley, która weszła do pokoju i stanęła w pół kroku.

— Co się dzieje? — zapytała spoglądając na naszą trójkę.

— Musicie spisać te imiona — oznajmił — Wydaje mi się, że są to imiona kobiet, których ciała zajmowała Celeste.

— To się nazywa Devinette — powiedziałem po chwili zastanowienia — Staroświecki rodzaj łamigłówki — wyjaśniłem — Czarownice wykorzystują je, aby uczyć dzieci. Rozwiąż ją, a zniknie.

— Jaki jest w tym cel? — Hayley chwyciła za kartkę i długopis, którą podał jej Marcel i zaczęła je spisywać.

— Celeste zmusiła mnie do wyboru między tobą a rodzeństwem — Elijah spojrzał na Hayley — Teraz chce zakpić z mojego wyboru i szydzić mną tą dziecinną grą. Im dłużej trwa gra, tym więcej cierpią. Żeby odnaleźć Klausa i Rebekah musimy rozwiązać tę łamigłówkę.

– Imię obok Sabine, Annie LaFleur — Marcel wskazał na jego przedramię — To wiedźma, którą wydalono z sabatu nieco ponad rok temu. Nie znam powodu, ale mogę się rozeznać — zaproponował na co wszyscy przystaliśmy.

Chwyciłem mężczyznę za jego idealnie wyprasowaną koszulę i rzuciłem nim przez ścianę. Mężczyzna wylądował na stoliku, którego nogi pod naporem jego ciała pękły. Uśmiechnąłem się pod nosem i przeszedłem przez dziurę, która powstała a zaraz za mną kroczyli Elijah i Marcel. Chwyciłem za krzesło, które stało gdzieś obok i postawiłem je na środku pomieszczenia, pomagając facetowi podnieść się na równe nogi i usiąść na nim, chwytając go za poły marynarki.

— Czego ode mnie chcecie? — wyjąkał przerażony, kiedy strzepałem z jego ramion biały pył i poklepałem go po plecach. Jego strach można było wyczuć na kilometr.

— Zakładam, że znasz ten chlew nazywany Norą — Elijah podszedł bliżej i rozejrzał się po klubie bilardowym — Widzisz, na Twoje nieszczęście parę tygodni temu, grupa ludzi takich jak ty wymordowała wiele wampirów.

— Kierujesz archiwum w ratuszu — odezwałem się — Ponoć były burmistrz tworzył szczegółowy rejestr istot nadprzyrodzonych. Księgę imion czarownic, wilkołaków i wampirów, zwłaszcza akta ich zgonów. Jest nam potrzebna — oznajmiłem i oparłem się o stół bilardowy, który stał za mną.

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now