Carmen
Zeszłam na dół i skrzywiłam się kiedy zobaczyłam Agnes siedzącą w naszym salonie i rozmawiającą z Hayley.
— Mówiłam Ci Agnes, że czuję się świetnie — Hayley nie odrywała spojrzenia od dzisiejszej gazety.
— Powinnaś zrobić badania kontrolne — zaproponowała czarownica.
Wyłoniłam się zza ściany i stanęłam przed kobietami zakładając ręcę na piersi. Obecność tej starej wiedźmy oznaczała tylko jedno - Mikaelsonów nie ma w domu, a jeśli Klaus się o tym dowie to mi się oberwie.
— Co tu robisz, Agnes? — syknęłam mierząc ją spojrzeniem. Nie podobało mi się to, że sabat zaczął kręcić się wokół Hayley. Póki co nie chciałam o tym mówić Klausowi, bo chciałam spróbować załatwić to sama.
— Witaj Carmen, nie widziałyśmy się tyle lat — kobieta uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach błysła tajemnicza iskra. Wstała ze swojego miejsca i wyciągnęła do mnie ręce chcąc mnie przytulić, ale cofnęłam się do tyłu o dwa kroki.
— Nie tęskniłam — rzuciłam i usiadłam na kanapie obok Hayley karcąc ją wzrokiem. Kiedy powiedziała mi, że odwiedziła ją Sabine zakazałam jej wpuszczać kolejne wiedźmy do domu — Ma skoczyć do Dzielnicy na szybkie USG? — parsknęłam nawiązując do jej słów o tym, że Hayley powinna udać się na badania.
— Znam lekarkę na bagnach, zdala od zgiełku. Pozwoliłam sobie umówić Hayley na wizytę. Dziś, po godzinach — przekonywała Agnes, a uśmiech nie znikał z jej twarzy.
— Okej — powiedziałam po chwili ciszy, a Hayley spojrzała na mnie zaskoczona — Niech będzie lekarka z bagien.
Musiałam dowiedzieć się co takiego sabat kombinuje i dlaczego wykazują takie zainteresowanie dzieckiem Klausa.
Wieczorem udało nam się bez problemu wyjść z domu, rodzeństwo dalej nie wróciło, a Klaus na szczęście nie zostawił nas pod opieką swoich wampirów. Na początku byłam zła, że nie chcieli mnie zabrać tam gdzie szli, ale skoro w końcu mogłam działać na własną rękę przestałam narzekać.
Agnes zawiozła nas na bagna gdzie stał niewielki drewniany domek.
— To gabinet lekarski? — zapytała Hayley wychylając się zza tylniego siedzenia.
— Doktor Paige przyjmuje na takim odludziu, bo ludzie Marcela zastraszali jej pacjentów — wytłumaczyła, a ja miałam ochotę zetrzeć jej ten irytujący uśmieszek z twarzy. Tak samo denerwująca jak lata temu — Idźcie. Nie ugryzie.
Wysiadłyśmy z samochodu rozglądając się po okolicy, ale przez otaczającą nas ciemność nic nie zobaczyłyśmy.
Weszłyśmy do środka i przywitała nas uśmiechnięta blondynka, która od razu zaprosiła Hayley na leżankę. Przysiadłam obok, na niewygodnym taborecie i obserwowałam ruchy doktor Paige.
YOU ARE READING
FLAME • KOL MIKAELSON
Fanfiction❝Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcesz żeby nas wyrzucili z raju jak Adama i Ewę?❞ Od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wtedy na tym balkonie, ubraną w długą czarną sukienkę, wiedział, że to nie jest ich ostatnie spotkanie i że tylko...