002 • deja vu

2.1K 154 63
                                    

Kol

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Kol

Jak bardzo można spierdolić sytuację? W chuj.

Mam wrażenie, że kilka ostatnich miesięcy to jakiś zły sen, z którego nie potrafię się wybudzić chociaż bardzo się staram. Kiedy wychodzimy z jednego bagna zaraz pakujemy się w następne, kompletnie nie ucząc się na popełnianych przez nas błędach. Gorzej niż małe dzieci, a przecież to Hope jest jedynym niemowlakiem w naszej rodzinie.

Ignorowałem kolejne SMSy, które dostawałem od Finna i przechadzałem się po uliczkach Nowego Orleanu w poszukiwaniu kolacji. Miałem ochotę na świeżą, ciepłą krew prosto z tętnicy i nie zamierzałem sobie tego odmawiać.

Mój kącik ust poszybował w górę kiedy zauważyłem samotnie idącą dziewczynę, na oko siedemnastoletnią i przede wszystkim kompletnie pijaną. Przebiegłem na drugą stronę ulicy i w mgnieniu oka znalazłem się za blond włosą koleżanką. Dziewczyna wydała z siebie okropny krzyk kiedy zanużyłem w jej szyi swoje kły. Mocno przytrzymałem ją za ramiona kiedy podjęła próbę wyrwania się co tylko pogorszyło jej sytuację. Jej krzyki powoli ustawały wraz z kolejnymi mililitrami, które wypijałem. Ciało blondynki powoli wiotczało, słyszałem jak jej wcześniej rozszalałe serce zwalnia, pompując co raz mniej krwi, której zaczynało brakować w jej żyłach. Jej krew była słodka, taka jaką uwielbiałem,ale wyczuwałem w niej też alkohol, który wlewała w siebie wcześniej. Wziąłem ostatniego łyka i rzuciłem jej ciało w zaułek, zostawiając je tam. Pewnie rano jakiś nieświadomymi przechodzień, który będzie szedł do pracy ją znajdzie, ale sprawca jak zwykle nie zostanie odkryty.

Oblizałem z satysfakcją usta, czując na języku smak krwi. Jeden ze smaczniejszych posiłków jakie ostatnio miałem.

Przetarłem jeszcze dla pewności ręką twarz i ruszyłem w stronę Rousseau, w którym miałem spotkać się z Carmen. Nie widziałem się z moją małą czarownicą od naszego ostatniego spotkania na cmentarzu gdzie odkryliśmy nasze małe sekrety.

Usiadłem przy jednym ze stolików i obserwowałem ludzi, którzy przemieszczali się po barze. Wydawali mi się być nieco podejrzani, ale odrzuciłem te myśli od siebie. Zaczynałem zachowywać się jak Klaus i we wszystkim widzieć spisek przeciwko mnie.

Poczułem rękę na moim ramieniu i powoli od wróciłem głowę, wiedząc, że to na pewno nie Carmen, bo może i nie widzieliśmy się długo, ale na pewno nie ma męskich dłoni. Doskonale pamiętam jej dotyk, który wyrył się w mojej pamięci i wszedł pod moją skórę jak tusz.

— Unikasz mnie? — pyta Finn, a ja strzepuje jego rękę z mojego ramienia.

— Tak — odpowiadam chytrze się uśmiechając — Jesteś tym najbardziej irytującym z rodzeństwa.

— Matka potrzebuje odpowiedzi, a ty ciągle zwlekasz — oznajmia — Jeszcze trochę, a zrobimy wszystko po mojemu — w jego głosie dało się wyczuć ostrzegawczą nutkę, która w żadnym stopniu nie zrobiła na mnie wrażenia. Czasy kiedy bałem się moich braci już dawno odeszły w zapomnienie.

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now