004 • trumna dla każdego

3.6K 234 59
                                    

Carmen

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Carmen

Rano w kuchni delektowałam się ciszą i spokojem siedząc na wyspie kuchennej z opuszczonymi nogami w dół i pijąc kawę. Uwielbiałam jej smak i zapach, który unosił się w całym pomieszczeniu. Bez niej nie potrafiłam normalnie funkcjonować, kubek kofeiny dawał mi kopa na cały dzień.

W domu panowała cisza, która nie kłuła mnie tak w uszy jak ta w posiadłości, z której uciekłam. Ta była błoga, uspokajająca.

Wyspałam się. Pierwszy raz od wielu miesięcy, a nawet lat przespałam spokojnie całą noc. Nie obudził mnie żaden cholerny koszmar z udziałem moich koleżanek z sabatu czy widok rozszarpanych ciał moich rodziców. Wystarczyło, że położyłam głowę na poduszce i dosłownie odleciałam.

Czułam się tutaj lepiej niż we własnym domu, chociaż sama nie wiem czy mogę tak nazwać posiadłość Marcela. W domu pierwotnych pomimo napiętych stosunków czuć było domowe ciepło.

Przymknęłam oczy i upiłam ostatniego łyka zbawiennego napoju, a potem zeskoczyłam z blatu i poszłam opłukać szklankę pod bieżącą wodą i włożyłam ją do zmywarki.

Usłyszałam lekkie trzaśnięcie drzwiami i z zainteresowaniem zerknęłam w stronę korytarza. Nareszcie pojawił się Elijah, którego wczoraj, a raczej dzisiaj z racji późnej godziny, brakowało na spotkaniu. Chyba mogę to tak nazwać, bo czułam się jak na spotkaniu biznesowym, na którym musiałam ubijać targu.

— Widzę, że jednak udało się cię tutaj sprowadzić, a nie było mnie tylko kilka godzin — odezwał się kiedy mnie zauważył i uśmiechnął delikatnie.

Odwzajemniłam nieśmiało uśmiech i pokiwałam twierdząco głową.

— Miałam dość siedzenia w czterech ścianach, więc wykorzystałam okazję i jestem — odparłam i podrapałam się po ramieniu — Uciekłam od Marcela i spotkałam Kola, który mnie tutaj przywiózł — wyjaśniłam kiedy spojrzał na mnie niezrozumiale.

Zza jego ramienia wyłoniła się nagle wysoka brunetka, która zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.

To pewnie ona musi być tą całą Hayley.

— Cześć? Carmen Montesinos — mruknęłam przyglądając jej się. Była bardzo ładna, ale sprawiała wrażenie zagubionej. W sumie się nie dziwię, z jej perspektywy ta cała sytuacja pewnie też nie była kolorwa.

— Hej, Hayley Marshall, ale pewnie już o mnie słyszałaś — odezwała się i stanęła obok Elijah tak, że wreszcie mogłam jej się dokładniej przyjrzeć.

— Klaus coś wspominał.

Cała ta sytuacja była dziwnie niezręczna, więc chrząknęłam i spojrzałam wymownie na Elijah. Na szczęście mężczyzna od razu zrozumiał.

— Chodź, pokażę Ci twój pokój oraz ten, który można przerobić na dziecięcy — przejął inicjatywę i wskazał ręką na schody, na które brunetka zaraz weszła — Carmen, jeśli chcesz chodź z nami. Wiecie, że ten dom należał do gubernatora?

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now