Carmen
Rano w kuchni delektowałam się ciszą i spokojem siedząc na wyspie kuchennej z opuszczonymi nogami w dół i pijąc kawę. Uwielbiałam jej smak i zapach, który unosił się w całym pomieszczeniu. Bez niej nie potrafiłam normalnie funkcjonować, kubek kofeiny dawał mi kopa na cały dzień.
W domu panowała cisza, która nie kłuła mnie tak w uszy jak ta w posiadłości, z której uciekłam. Ta była błoga, uspokajająca.
Wyspałam się. Pierwszy raz od wielu miesięcy, a nawet lat przespałam spokojnie całą noc. Nie obudził mnie żaden cholerny koszmar z udziałem moich koleżanek z sabatu czy widok rozszarpanych ciał moich rodziców. Wystarczyło, że położyłam głowę na poduszce i dosłownie odleciałam.
Czułam się tutaj lepiej niż we własnym domu, chociaż sama nie wiem czy mogę tak nazwać posiadłość Marcela. W domu pierwotnych pomimo napiętych stosunków czuć było domowe ciepło.
Przymknęłam oczy i upiłam ostatniego łyka zbawiennego napoju, a potem zeskoczyłam z blatu i poszłam opłukać szklankę pod bieżącą wodą i włożyłam ją do zmywarki.
Usłyszałam lekkie trzaśnięcie drzwiami i z zainteresowaniem zerknęłam w stronę korytarza. Nareszcie pojawił się Elijah, którego wczoraj, a raczej dzisiaj z racji późnej godziny, brakowało na spotkaniu. Chyba mogę to tak nazwać, bo czułam się jak na spotkaniu biznesowym, na którym musiałam ubijać targu.
— Widzę, że jednak udało się cię tutaj sprowadzić, a nie było mnie tylko kilka godzin — odezwał się kiedy mnie zauważył i uśmiechnął delikatnie.
Odwzajemniłam nieśmiało uśmiech i pokiwałam twierdząco głową.
— Miałam dość siedzenia w czterech ścianach, więc wykorzystałam okazję i jestem — odparłam i podrapałam się po ramieniu — Uciekłam od Marcela i spotkałam Kola, który mnie tutaj przywiózł — wyjaśniłam kiedy spojrzał na mnie niezrozumiale.
Zza jego ramienia wyłoniła się nagle wysoka brunetka, która zmierzyła mnie uważnym spojrzeniem.
To pewnie ona musi być tą całą Hayley.
— Cześć? Carmen Montesinos — mruknęłam przyglądając jej się. Była bardzo ładna, ale sprawiała wrażenie zagubionej. W sumie się nie dziwię, z jej perspektywy ta cała sytuacja pewnie też nie była kolorwa.
— Hej, Hayley Marshall, ale pewnie już o mnie słyszałaś — odezwała się i stanęła obok Elijah tak, że wreszcie mogłam jej się dokładniej przyjrzeć.
— Klaus coś wspominał.
Cała ta sytuacja była dziwnie niezręczna, więc chrząknęłam i spojrzałam wymownie na Elijah. Na szczęście mężczyzna od razu zrozumiał.
— Chodź, pokażę Ci twój pokój oraz ten, który można przerobić na dziecięcy — przejął inicjatywę i wskazał ręką na schody, na które brunetka zaraz weszła — Carmen, jeśli chcesz chodź z nami. Wiecie, że ten dom należał do gubernatora?
YOU ARE READING
FLAME • KOL MIKAELSON
Fanfiction❝Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcesz żeby nas wyrzucili z raju jak Adama i Ewę?❞ Od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wtedy na tym balkonie, ubraną w długą czarną sukienkę, wiedział, że to nie jest ich ostatnie spotkanie i że tylko...