003 • zmiana stron

3.8K 241 92
                                    

Carmen

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Carmen

Oparłam skroń o zimną szybę i przymknęłam oczy. Nie odzywaliśmy się do siebie, a jedynym dźwiękiem w aucie była cicha muzyka wydobywająca się z radia. Leciał jakiś nowy wakacyjny kawałek od piosenkarki, której nawet nie znałam, ale w radiu zapewnili, że to największy hit.

Marcel już na pewno mnie szukał. Sama już nie wiedziałam czy na pewno dobrze zrobiłam uciekając od niego i wpadając w łapy tego najbardziej psychopatycznego Mikaelsona, który w tej chwili nie wyglądał nawet tak strasznie skupiając się na drodze. Tylko ja potrafię spaść z deszczu pod rynnę.

Zatrzymaliśmy się pod wielką posiadłością i wysiedliśmy z auta. Kol nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem i po prostu ruszył nonszalanckim krokiem do drzwi, podrzucając klucze w górę i łapiąc je z powrotem.

Przestąpiłam z nogi na nogę i przygryzłam wargę. Podczas naszego pierwszego spotkania Klaus miał okazję mnie zabić i tego nie zrobił, więc miałam nadzieję, że i tym razem uda mi się przeżyć.

Przeszłam przez próg i od razu otuliło mnie ciepło, które panowało w całym domu. Podążyłam za swoją intuicją, która zwykle mnie nie zawodzi i doszłam do salonu, w którym siedział Klaus oraz Rebekah. Nigdzie nie widziałam Elijahy, co trochę mnie zdziwiło. Kol nalał sobie do szklanki  whiskey i rozsiadł się na skórzanej kanapie, rozpinając pierwsze trzy guziki swojej śnieżnobiałej koszuli.

— Co jej się stało? — zapytała Rebekah, spoglądając na mnie z niesmakiem. Zmierzyła mnie od góry do dołu i utkwiła swoje spojrzenie w swoim bracie, który wzruszył tylko ramionami i upił łyka ze szklanki.

— Spadłam ze schodów — odpowiedziałam na pytanie, chociaż nie było zadane mi — A dokładniej, to ktoś mnie zrzucił — doprecyzowałam.

Czułam się nie swojo w towarzystwie blondynki. Miała przeszywające spojrzenie, tak jak każdy z braci, a typowy bitch face wcale nie pomagał w dobrym odbiorze jej osoby.

— Znalazłem ją na drodze, kiedy wracałem do domu. Prawie wpadła mi pod koła, wariatka — rzucił Kol.

— Trzeba było tak nie pędzić — syknęłam.

— Lubię szybką jazdę i nie zamierzam jej sobie odpuścić tylko dlatego, że czasem jakaś idiotka wejdzie na jezdnie — sarknął mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. Tak, w tym momencie zaczęłam żałować, że znalazłam się w tym miejscu i przeklinałam swoją głupotę.

— Wariatka, idiotka, masz może jeszcze jakieś ciekawe określenia w zanadrzu? — najlepszą obroną jest atak. Mało ofensywny po pobycie w piwnicy i szaleńczym biegu przez las, ale chociaż jakiś jest.

— Dość — warknął Klaus, zanim Kol zdążył mi odpowiedzieć.

Obserwowałam jak brunet marszczy brwi i rzuca bratu niezadowolone spojrzenie, ale milknie. Tylko Klaus potrafi poskromić swojego młodszego brata, zapamiętam.

FLAME • KOL MIKAELSONWhere stories live. Discover now