Carmen
Oparłam skroń o zimną szybę i przymknęłam oczy. Nie odzywaliśmy się do siebie, a jedynym dźwiękiem w aucie była cicha muzyka wydobywająca się z radia. Leciał jakiś nowy wakacyjny kawałek od piosenkarki, której nawet nie znałam, ale w radiu zapewnili, że to największy hit.
Marcel już na pewno mnie szukał. Sama już nie wiedziałam czy na pewno dobrze zrobiłam uciekając od niego i wpadając w łapy tego najbardziej psychopatycznego Mikaelsona, który w tej chwili nie wyglądał nawet tak strasznie skupiając się na drodze. Tylko ja potrafię spaść z deszczu pod rynnę.
Zatrzymaliśmy się pod wielką posiadłością i wysiedliśmy z auta. Kol nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem i po prostu ruszył nonszalanckim krokiem do drzwi, podrzucając klucze w górę i łapiąc je z powrotem.
Przestąpiłam z nogi na nogę i przygryzłam wargę. Podczas naszego pierwszego spotkania Klaus miał okazję mnie zabić i tego nie zrobił, więc miałam nadzieję, że i tym razem uda mi się przeżyć.
Przeszłam przez próg i od razu otuliło mnie ciepło, które panowało w całym domu. Podążyłam za swoją intuicją, która zwykle mnie nie zawodzi i doszłam do salonu, w którym siedział Klaus oraz Rebekah. Nigdzie nie widziałam Elijahy, co trochę mnie zdziwiło. Kol nalał sobie do szklanki whiskey i rozsiadł się na skórzanej kanapie, rozpinając pierwsze trzy guziki swojej śnieżnobiałej koszuli.
— Co jej się stało? — zapytała Rebekah, spoglądając na mnie z niesmakiem. Zmierzyła mnie od góry do dołu i utkwiła swoje spojrzenie w swoim bracie, który wzruszył tylko ramionami i upił łyka ze szklanki.
— Spadłam ze schodów — odpowiedziałam na pytanie, chociaż nie było zadane mi — A dokładniej, to ktoś mnie zrzucił — doprecyzowałam.
Czułam się nie swojo w towarzystwie blondynki. Miała przeszywające spojrzenie, tak jak każdy z braci, a typowy bitch face wcale nie pomagał w dobrym odbiorze jej osoby.
— Znalazłem ją na drodze, kiedy wracałem do domu. Prawie wpadła mi pod koła, wariatka — rzucił Kol.
— Trzeba było tak nie pędzić — syknęłam.
— Lubię szybką jazdę i nie zamierzam jej sobie odpuścić tylko dlatego, że czasem jakaś idiotka wejdzie na jezdnie — sarknął mierząc mnie lodowatym spojrzeniem. Tak, w tym momencie zaczęłam żałować, że znalazłam się w tym miejscu i przeklinałam swoją głupotę.
— Wariatka, idiotka, masz może jeszcze jakieś ciekawe określenia w zanadrzu? — najlepszą obroną jest atak. Mało ofensywny po pobycie w piwnicy i szaleńczym biegu przez las, ale chociaż jakiś jest.
— Dość — warknął Klaus, zanim Kol zdążył mi odpowiedzieć.
Obserwowałam jak brunet marszczy brwi i rzuca bratu niezadowolone spojrzenie, ale milknie. Tylko Klaus potrafi poskromić swojego młodszego brata, zapamiętam.
YOU ARE READING
FLAME • KOL MIKAELSON
Fanfiction❝Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcesz żeby nas wyrzucili z raju jak Adama i Ewę?❞ Od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wtedy na tym balkonie, ubraną w długą czarną sukienkę, wiedział, że to nie jest ich ostatnie spotkanie i że tylko...