Carmen
Stałam z Rebekah w korytarzu i obserwowałyśmy jak faceci z firmy przeprowadzkowej wynoszą rzeczy z domu. Klaus naprawdę zamieszkał w odzyskanym domu, we francuskiej dzielnicy i postanowił zabrać wszystkie meble. Na całe szczęście trumny też.
— Absolutnie nie! Zapłaciłam za to! — oburzyła się blondynka kiedy zobaczyła, że zabierają także obraz, który wcześniej wisiał w salonie.
Mężczyźni spojrzeli tylko na nią przekornie i załadowali go do furgonetki specjalnie nie robiąc tego zbyt delikatnie aby wywołać na twarzy Rebekah jeszcze większą złość.
— Proszę cię, nigdy w życiu za nic nie zapłaciłaś — parsknął Kol, który zszedł ze schodów. Ubrany był w czarne, materiałowe spodnie i biała koszulę z podwiniętymi rękawami i odpiętymi dwoma górnymi guzikami. Wyglądał na wypoczętego i zrelaksowanego, co było dziwne patrząc na nasze położenie, w którym się znaleźliśmy.
Puścił mi oczko kiedy zauważył, że się mu przyglądam, więc uśmiechnęłam się tylko pod nosem i wróciłam spojrzeniem na Rebekah.
— Klaus nas karze — westchnęła niezadowolona i założyła ręce na piersi.
— Zraniliście go i wygląda na to, że mocno — mruknęłam i zagryzłam wargę zdając sobie sprawę, że miałam w tym dość czynny udział.
— Uwierzyliśmy w najgorsze i to kiedy raz na milion okazało się nieprawdą.
— Gdzie się wybieracie? — zapytałam kiedy zauważyłam, że Kol łapie za kluczyki od auta leżące na szafce a Elijah, który się wyłonił z salonu zakłada swój płaszcz.
— Upewnić się, że Hayley nie cierpi za nasze błędy — powiedział Elijah — Idziecie z nami czy będziecie patrzeć jak dom powoli pustoszeje?
— Ja zostanę — odezwała się blondynka.
— Chętnie, mam coś do załatwienia w mieście — odpowiadam i ignoruję Kola, który wywierca mi właśnie dziurę w czole.
— Przecież nie masz żadnych znajomych oprócz nas — mruczy.
— To było nie miłe — kwituję, przewracając oczami i ostatni raz poprawiając się przed lustrem, którego jeszcze nie zdążyli zabrać. Dokładam na usta czerwoną pomadkę, bo zdążyłam już ją trochę zjeść przy piciu porannej kawy i szybko związuję włosy w kok na czubku głowy — Możemy już iść?
Elijah kiwa głową, więc wychodzimy i wsiadamy do samochodu Kola. Zajmuję miejsce na tylnim siedzeniu i zapinam pasy.
Miałam zamiar spotkać się później z pewną osobą, od której mogłam wyciągnąć kilka ciekawych informacji.
•
Biorę głęboki wdech i cicho zakradam się do korytarza, który kiedyś często przemierzałam. Okazało się, że Klaus mówił o domu, który ostatnio odwiedziłam razem z Kolem kiedy urzędował tu jeszcze Marcel. Znałam go jak własną kieszeń.
YOU ARE READING
FLAME • KOL MIKAELSON
Fanfiction❝Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcesz żeby nas wyrzucili z raju jak Adama i Ewę?❞ Od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wtedy na tym balkonie, ubraną w długą czarną sukienkę, wiedział, że to nie jest ich ostatnie spotkanie i że tylko...