Carmen
— To w takim razie co robimy? — zapytałam kiedy opuściliśmy pomieszczenie z trumnami, które przygotował Klaus dla swojego rodzeństwa.
Mój żołądek wrócił na szczęście na swoje miejsce, a śniadanie, które zjadłam nie miało zamiaru wracać.
Rebekah zrobiła skwaszoną minę i oparła się o szafkę na buty, która stała na korytarzu. Zmarszczyła brwi i wyrwała Kolowi latarkę, którą się bawił.
— Zanim wróciłam do Nowego Orleanu rozmawiałam z Elijahą przez telefon — zaczęła po chwili — Opowiadał mi o pewnej czarownicy. Sophie Deveraux.
Kiedy usłyszałam dobrze znane mi imię, spięłam się nieznacznie. Kol rzucił mi uważne spojrzenie, obserwując moją rekację i uniósł pytająco brew. Pokręciłam przecząco głową i głośno westchnęłam, przyciągając spojrzenie dziewczyn.
— Znasz ją, prawda? — zapytała Hayley.
— Zbyt dobrze — pamięcią wróciłam do nawet mile spędzonych chwil w sabacie, aby nagle zostać przytłoczoną obrazem rzuconych ciał na ziemię. Sophie była jedną z inicjatorek żniw — Myślisz, że pomogła by nam znaleźć Elijahę? — zwróciłam się do blond wampirzycy.
— Odwiedzimy ją i zobaczymy co ma do powiedzenia — chwyciła za kluczyki, które leżały na szafce i zakręciła nimi na palcu — Ja prowadzę — chytrze się uśmiechnęła i oblizała usta.
— Nie ma nawet takiej opcji, Bex — warknął Kol i wyrwał jej klucze z ręki — Nie pozwolę Ci prowadzić mojego auta, chyba oszalałaś. Trzeba było nie oddawać swojego do mechanika.
— Nie słyszałeś o takim stwierdzeniu, że trzeba się dzielić? Zwłaszcza z rodzeństwem — wtrąciłam się i uśmiechnęłam słodko.
Kol zacisnął usta słysząc moją uwagę i pokręcił głową.
— Z każdą godziną spędzoną z tobą co raz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że życie ci nie miłe.
— Uwierz mi na słowo, że spędzanie z tobą czasu to dla mnie prawdziwe katusze — odparłam i pociągnęłam za klamkę aby otworzyć drzwi — Nie obchodzi mnie kto będzie prowadził, załatwmy tę sprawę jak najszybciej — rzuciłam odwracając się na pięcie i wychodząc przed dom gdzie stało auto chłopaka.
Reszta dołączyła do mnie po kilku sekundach i ku niezadowoleniu Rebekah to Kol prowadził.
— Vice versa — powiedział kiedy nasze spojrzenia spotkały się w przednim lusterku.
Oblizałam usta nie urywając tego "kontaktu wzrokowego". Moje towarzystwo też jest dla niego katuszami? To w takim razie sprawię, że poczuje się jak w piekle.
Siedziałam sama z tyłu, bo Hayley niestety nie jechała z nami. Rebekah stwierdziła, że będzie lepiej jeśli ciężarna wilczyca zostanie w domu. Blondynka pała do niej niewytłumaczalną niechęcią i zauważyłam, że nie lubi z nią rozmawiać.
YOU ARE READING
FLAME • KOL MIKAELSON
Fanfic❝Podobno zakazany owoc smakuje najlepiej. Chcesz żeby nas wyrzucili z raju jak Adama i Ewę?❞ Od momentu kiedy pierwszy raz ją zobaczył, wtedy na tym balkonie, ubraną w długą czarną sukienkę, wiedział, że to nie jest ich ostatnie spotkanie i że tylko...