Rozdział 7

80 9 2
                                    

Carla teleportowała się na ulicy pokątnej niedaleko sklepu bliźniaków i ruszyła w jego stronę. Zajrzała przez szybę sklepową, w środku były tłumy. Weszła do środka rozejrzała się i zauważyła jednego z bliźniaków stojącego obok regału tłumacząc coś jakiemuś dzieciakowi. Podeszła bliżej i poczekała aż dzieciak odejdzie i sama do niego podeszła.

- Fred czy George? - spytała

- Zależy kto pyta - wysoki rudy chłopak uśmiechnął się i oparł łokciem o półkę

- Czyli Fred... Gdzie twój bliźniak?

- Przy schodach - odpowiedział

- Dzięki - Carla uśmiechnęła się i obróciła w stronę schodów.

Była niska więc tłum ludzi zasłaniał jej widok. Przecisnęła się aż zobaczyła rudzielca którego szukała, ten miał właśnie wchodzić po schodach na górę. Carla szybko podbiegła bliżej i szybko wyjęła list który napisała chowając go do tylnej kieszeni

- Przepraszam! Mam pytanie macie tu może jakieś gwizdki lub trąbki?

- Tak trą... - George odwrócił się i spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę i sam się uśmiechnął - Witam panią co pani tutaj robi?

- Szukam gwizdka... Potrzebuje czegoś do uciszania ludzi - zaśmiała się - a tak poważnie to do ciebie - wyjęła list z kieszeni i mu podała - otwórz jak wyjdę nie jestem pisarką... Ej ale z tym gwizdkiem to dobry pomysł... Macie może?

- Jak poszukam to się może coś znajdzie - odpowiedział George

- Spoko to nie śpiesz się przynieś później... oczywiście zapłacę... - spojrzała na zegarek - dobra za dużo gadam - zaśmiała się - muszę lecieć jak mam się wyrobić - cofnęła się kilka kroków - to do później - uśmiechnęła się i obróciła, udała się w stronę wyjścia i szybko wyszła - idiotka z ciebie - powiedziała sama do siebie i podeszła do swojego lokalu, otworzyła go i weszła do środka.

*godzina 16:02*

George spojrzał na zegarek i rozejrzał się po sklepie, było trochę ludzi. Wziął trzy kolorowe gwizdki i schował je do kieszeni.

- Wychodzę - oznajmił bratu

- Teraz? - spytał Fred - patrz ile ludzi

- Poradzisz sobie ty mnie tak samo wczoraj zostawiłeś... Karma wraca bracie - zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia.

Wyszedł z sklepu i rozejrzał się. Nikogo nie było. Podszedł do lokalu Carli i zajrzał do środka przez szybę w drzwiach. Carla malowała coś pędzlem na ścianie, przypominało to taką tace na torty. Po chwili zastanowienia zapukał. Dziewczyna odwróciła się i pokazała głową żeby wszedł, ten otworzył drzwi i wszedł do środka.

- Zostaw uchylone drzwi niech się trochę przewietrzy - powiedziała szybko i odłożyła pędzel. Była cała ubrudzona przede wszystkim szarą i zieloną farbą - sorry zasiedziałam się, potrzebuję chwili na ogarnięcie się

- Spoko

Dziewczyna weszła na zaplecze, a George rozejrzał się po prawie pustym lokalu. Był dość duży, jedna ze ścian była koloru ciemnej zieleni za to reszta jasnoszara. Na ścianie naprzeciwko drzwi narysowane było coś ołówkiem i już powoli nabierało koloru.

Chwilę później za zaplecza wyszła Carla w letniej czerwonej sukience w kwiaty, z rozpuszczonymi włosami i na wysokich koturnach. Szukała czegoś w małym czarnym plecaku.

- Ładnie wyglądasz - powiedział chłopak. Czarnowłosa spojrzała na niego i lekko się zarumieniła.

Carla w porównaniu do Harrego miała bladą karnacje przez co było widać najmniejsze zarumienienie.

- Dziękuję - wsadziła włosy opadające jej na twarz za ucho i wróciła do szukania czegoś w plecaku - dobra możemy iść - powiedziała i wyciągnęła z plecaka klucze, chwyciła bidon który leżał na ziemi i włożyła go do plecaka po czym oboje wyszli z prawie cukierni.

*Grimmauld Place 12*

- Kurwa uważaj co robisz!

- Ty uważaj!

- Nie drzyj mordy! Dzieci obudzisz!

W mieszkaniu na Grimmauld Place 12 w całym domu było słychać krzyki dwóch „dorosłych" mężczyzn składających łóżko. Co chwile coś upadało. Chwilę później w całym domu rozległ się płacz jednego dziecka, chwilę potem jeszcze drugiego.

- Zajebiście - powiedział Draco wstając i wchodząc do pokoju obok - Gdzie ona kurde jest? Już grubo po dziewiątej...

- Co nie poradzisz sobie bez niej? - zaśmiał się Harry

- Nie ty sobie nie radzisz, skręcić deski nie umiesz - blondyn przewrócił oczami i próbował uspokoić Kornelie.

Dosłownie kilka minut później do domu weszła zarumieniona i cała w skowronkach Carla. Ściągnęła buty i weszła do salonu. Natychmiast skrzywiła się słysząc krzyki i płacz, rzuciła plecak na sofę i wbiegła na górę.

- Nosz kurwa Potter nie rzucaj tym bo rozwalisz! - Carla weszła do pokoju w którym stał Draco z Kornelią na rękach próbując ją uspokoić, za to Harry próbował złożyć łóżko.

- Kłótnia małżeńska? - spytała

- Śmieszne - odpowiedzieli na raz

- No wiem - zaśmiała się i rozejrzała po rozwalonym pokoju.

Wszędzie tłukły się kartony i śrubki. Wyjęła różdżkę i wyszeptała coś pod nosem kartony, deski i śrubki zaczęły latać po pokoju składając się, z siatki wyleciały jeszcze inne kartony z meblami, dodatki i poduszki. Chwilę później na środku pokoju stało duże łóżko z ciemnozielonymi pościelami i mnóstwem poduszek, przy jednej ścianie stała komoda i szafa, a na przeciwnej regał który momentalnie zapełnił się książkami z kufra Draco. Carla rozejrzała się zadowolona z siebie i spojrzała na chłopaków którzy mieli otwarte usta.

- Debile - powiedziała i weszła do pokoju dziecięcego, rzuciła to samo zaklęcie i pokój natychmiast zapełnił się meblami i zabawkami.

Wyjęła z siatki zmniejszoną podwójną spacerówkę i zeszła z nią na dół odłożyła ją w przedpokoju i powiększyła ją zaklęciem. Wróciła na górę wzięła z łóżeczka płaczącego chłopca uspokoiła go na rękach po czym przebrała go w cieplejsze ciuchy, podała chłopca Harremu i zabrała Kornelię z rąk Draco, również ją przebrała i zeszła z nią na dół. Harry zeszedł za nią, a chwilę później za nim Draco. Włożyła Kornelię do spacerówki, zabrała Leo i włożyła go również do spacerówki. Weszła do kuchni, wzięła dwie butelki z herbatkami i kukurydziane chrupki, spakowała je do wózka, przykryła nogi dzieci kocem i odwróciła się w stronę Harrego i Draco.

- Wychodzę z dziećmi na spacer żeby szybciej zasnęły. Jak tu wrócę w całym domu ma błyszczeć i nie że użyjecie magii tylko ma serio błyszczeć. Kolacja ma stać na stole i przede wszystkim macie się pogodzić... Jeszcze raz usłyszę jak drzecie mordy przy dzieciach, a obiecuje że odetnę obu jaja najbardziej tępym nożem jaki znajdę na śmietniku. Zrozumieliście? - cisza. Oboje patrzyli na nią z małym przerażeniem. Wiedzieli że dziewczyna nie żartuje i serio była by do tego zdolna - Zrozumiano? - powtórzyła. Oboje pokiwali głową na tak. Carla odwróciła się i uśmiechnęła pod nosem zadowolona z siebie po czym wyszła z bliźniakami z domu.

Draco i Harry stali tak jeszcze chwilę patrząc w drzwi przez które wyszła dziewczyna.

- Ja gotuje - Draco odwrócił się i ruszył w stronę kuchni.

(1029 słów)

*-* *-* *-*

Jestem z tego dumna wyszedł mi dobrze ten rozdział.

Z tytułu usunęłam "Drarry" bo mało w tym drarry... Sorry ale w późniejszych rozdziałach się dowiecie o co chodzi.

Na prośbę jednej osoby dodaje ten rozdział wcześniej niż w przyszłym tygodniu xD

Co ja właściwie robię?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz