Carla teleportowała się na ulicy pokątnej niedaleko sklepu bliźniaków i ruszyła w jego stronę. Zajrzała przez szybę sklepową, w środku były tłumy. Weszła do środka rozejrzała się i zauważyła jednego z bliźniaków stojącego obok regału tłumacząc coś jakiemuś dzieciakowi. Podeszła bliżej i poczekała aż dzieciak odejdzie i sama do niego podeszła.
- Fred czy George? - spytała
- Zależy kto pyta - wysoki rudy chłopak uśmiechnął się i oparł łokciem o półkę
- Czyli Fred... Gdzie twój bliźniak?
- Przy schodach - odpowiedział
- Dzięki - Carla uśmiechnęła się i obróciła w stronę schodów.
Była niska więc tłum ludzi zasłaniał jej widok. Przecisnęła się aż zobaczyła rudzielca którego szukała, ten miał właśnie wchodzić po schodach na górę. Carla szybko podbiegła bliżej i szybko wyjęła list który napisała chowając go do tylnej kieszeni
- Przepraszam! Mam pytanie macie tu może jakieś gwizdki lub trąbki?
- Tak trą... - George odwrócił się i spojrzał na uśmiechniętą dziewczynę i sam się uśmiechnął - Witam panią co pani tutaj robi?
- Szukam gwizdka... Potrzebuje czegoś do uciszania ludzi - zaśmiała się - a tak poważnie to do ciebie - wyjęła list z kieszeni i mu podała - otwórz jak wyjdę nie jestem pisarką... Ej ale z tym gwizdkiem to dobry pomysł... Macie może?
- Jak poszukam to się może coś znajdzie - odpowiedział George
- Spoko to nie śpiesz się przynieś później... oczywiście zapłacę... - spojrzała na zegarek - dobra za dużo gadam - zaśmiała się - muszę lecieć jak mam się wyrobić - cofnęła się kilka kroków - to do później - uśmiechnęła się i obróciła, udała się w stronę wyjścia i szybko wyszła - idiotka z ciebie - powiedziała sama do siebie i podeszła do swojego lokalu, otworzyła go i weszła do środka.
*godzina 16:02*
George spojrzał na zegarek i rozejrzał się po sklepie, było trochę ludzi. Wziął trzy kolorowe gwizdki i schował je do kieszeni.
- Wychodzę - oznajmił bratu
- Teraz? - spytał Fred - patrz ile ludzi
- Poradzisz sobie ty mnie tak samo wczoraj zostawiłeś... Karma wraca bracie - zaśmiał się i ruszył w stronę wyjścia.
Wyszedł z sklepu i rozejrzał się. Nikogo nie było. Podszedł do lokalu Carli i zajrzał do środka przez szybę w drzwiach. Carla malowała coś pędzlem na ścianie, przypominało to taką tace na torty. Po chwili zastanowienia zapukał. Dziewczyna odwróciła się i pokazała głową żeby wszedł, ten otworzył drzwi i wszedł do środka.
- Zostaw uchylone drzwi niech się trochę przewietrzy - powiedziała szybko i odłożyła pędzel. Była cała ubrudzona przede wszystkim szarą i zieloną farbą - sorry zasiedziałam się, potrzebuję chwili na ogarnięcie się
- Spoko
Dziewczyna weszła na zaplecze, a George rozejrzał się po prawie pustym lokalu. Był dość duży, jedna ze ścian była koloru ciemnej zieleni za to reszta jasnoszara. Na ścianie naprzeciwko drzwi narysowane było coś ołówkiem i już powoli nabierało koloru.
Chwilę później za zaplecza wyszła Carla w letniej czerwonej sukience w kwiaty, z rozpuszczonymi włosami i na wysokich koturnach. Szukała czegoś w małym czarnym plecaku.
- Ładnie wyglądasz - powiedział chłopak. Czarnowłosa spojrzała na niego i lekko się zarumieniła.
Carla w porównaniu do Harrego miała bladą karnacje przez co było widać najmniejsze zarumienienie.
- Dziękuję - wsadziła włosy opadające jej na twarz za ucho i wróciła do szukania czegoś w plecaku - dobra możemy iść - powiedziała i wyciągnęła z plecaka klucze, chwyciła bidon który leżał na ziemi i włożyła go do plecaka po czym oboje wyszli z prawie cukierni.
*Grimmauld Place 12*
- Kurwa uważaj co robisz!
- Ty uważaj!
- Nie drzyj mordy! Dzieci obudzisz!
W mieszkaniu na Grimmauld Place 12 w całym domu było słychać krzyki dwóch „dorosłych" mężczyzn składających łóżko. Co chwile coś upadało. Chwilę później w całym domu rozległ się płacz jednego dziecka, chwilę potem jeszcze drugiego.
- Zajebiście - powiedział Draco wstając i wchodząc do pokoju obok - Gdzie ona kurde jest? Już grubo po dziewiątej...
- Co nie poradzisz sobie bez niej? - zaśmiał się Harry
- Nie ty sobie nie radzisz, skręcić deski nie umiesz - blondyn przewrócił oczami i próbował uspokoić Kornelie.
Dosłownie kilka minut później do domu weszła zarumieniona i cała w skowronkach Carla. Ściągnęła buty i weszła do salonu. Natychmiast skrzywiła się słysząc krzyki i płacz, rzuciła plecak na sofę i wbiegła na górę.
- Nosz kurwa Potter nie rzucaj tym bo rozwalisz! - Carla weszła do pokoju w którym stał Draco z Kornelią na rękach próbując ją uspokoić, za to Harry próbował złożyć łóżko.
- Kłótnia małżeńska? - spytała
- Śmieszne - odpowiedzieli na raz
- No wiem - zaśmiała się i rozejrzała po rozwalonym pokoju.
Wszędzie tłukły się kartony i śrubki. Wyjęła różdżkę i wyszeptała coś pod nosem kartony, deski i śrubki zaczęły latać po pokoju składając się, z siatki wyleciały jeszcze inne kartony z meblami, dodatki i poduszki. Chwilę później na środku pokoju stało duże łóżko z ciemnozielonymi pościelami i mnóstwem poduszek, przy jednej ścianie stała komoda i szafa, a na przeciwnej regał który momentalnie zapełnił się książkami z kufra Draco. Carla rozejrzała się zadowolona z siebie i spojrzała na chłopaków którzy mieli otwarte usta.
- Debile - powiedziała i weszła do pokoju dziecięcego, rzuciła to samo zaklęcie i pokój natychmiast zapełnił się meblami i zabawkami.
Wyjęła z siatki zmniejszoną podwójną spacerówkę i zeszła z nią na dół odłożyła ją w przedpokoju i powiększyła ją zaklęciem. Wróciła na górę wzięła z łóżeczka płaczącego chłopca uspokoiła go na rękach po czym przebrała go w cieplejsze ciuchy, podała chłopca Harremu i zabrała Kornelię z rąk Draco, również ją przebrała i zeszła z nią na dół. Harry zeszedł za nią, a chwilę później za nim Draco. Włożyła Kornelię do spacerówki, zabrała Leo i włożyła go również do spacerówki. Weszła do kuchni, wzięła dwie butelki z herbatkami i kukurydziane chrupki, spakowała je do wózka, przykryła nogi dzieci kocem i odwróciła się w stronę Harrego i Draco.
- Wychodzę z dziećmi na spacer żeby szybciej zasnęły. Jak tu wrócę w całym domu ma błyszczeć i nie że użyjecie magii tylko ma serio błyszczeć. Kolacja ma stać na stole i przede wszystkim macie się pogodzić... Jeszcze raz usłyszę jak drzecie mordy przy dzieciach, a obiecuje że odetnę obu jaja najbardziej tępym nożem jaki znajdę na śmietniku. Zrozumieliście? - cisza. Oboje patrzyli na nią z małym przerażeniem. Wiedzieli że dziewczyna nie żartuje i serio była by do tego zdolna - Zrozumiano? - powtórzyła. Oboje pokiwali głową na tak. Carla odwróciła się i uśmiechnęła pod nosem zadowolona z siebie po czym wyszła z bliźniakami z domu.
Draco i Harry stali tak jeszcze chwilę patrząc w drzwi przez które wyszła dziewczyna.
- Ja gotuje - Draco odwrócił się i ruszył w stronę kuchni.
(1029 słów)
*-* *-* *-*
Jestem z tego dumna wyszedł mi dobrze ten rozdział.
Z tytułu usunęłam "Drarry" bo mało w tym drarry... Sorry ale w późniejszych rozdziałach się dowiecie o co chodzi.
Na prośbę jednej osoby dodaje ten rozdział wcześniej niż w przyszłym tygodniu xD
CZYTASZ
Co ja właściwie robię?
FanfictionHarry na ulicy zauważa coś niecodziennego, coś co przykuwa jego uwagę... Co zrobi Harry? Jakie będą tego wszystkiego skutki? Książka pod tym tytułem już raz się pojawiła na tym koncie, poprawiłam ją i zmieniłam i to trochę bardzo zmieniłam. TO MIAŁ...