Rozdział 20

67 8 0
                                    

*tydzień później*

Ostatni tydzień był wyczerpujący... Od rana siedziała z Alexem i Bliźniakami kiedy George był w sklepie, Harry na szkoleniach, które ostatnio się podwoiły, Draco zazwyczaj siedział przy garach, a Remus i Syriusz nadrabiali stracony rok i pozbywali się stresu w Irlandii. Popołudniu przychodził Harry więc oddawała w jego ręce bliźniaki i jechała na Pokątną przekazując Alexa jego ojcu mijając sie z nim i wchodząc do cukierni którą dalej remontowała. Wieczorem wracając do mieszkania albo zajmowała się dziećmi albo pomagała w remoncie. Remontowali drugie piętro, które wcześniej było zamknięte bo było poprostu niepotrzebne. Remont w domu szedł wielką parą bo chcieli zdążyć przed powrotem ojców.

Carla opadła wieczorem na kanapę przed kominkiem w salonie na Grimmauld Place 12. Chwilę później z góry zeszli chłopacy oznajmiając że skończyli. Dziewczyna przetarła skronie.

- Bachory śpią... Alex też - oznajmiła.

- O tej godzinie? Jak to zrobiłaś? - spytał George patrząc na zegarek.

- Ciepłe mleko i usnął po pięciu minutach... Mamy coś do picia?

- Zależy co chcesz - powiedział Draco wchodząc do kuchni.

- Mamy Whisky?

- Nie przesadzasz? - spytał George - Ostatnio co wieczór pijesz.

- Po szklance nic wielkiego... To co mamy czy nie?

- Mogę dać ci soczku - odpowiedział Draco otwierając lodówkę.

- Matko dajcie spokój... Ledwo żyje...

- Wszyscy mamy dość - powiedział Harry siadając na fotel.

- Nawet się kurwa nie odzywaj...

- Ma rację każdy zapierdala nie tylko ty - powiedział Draco opierając ręce na blacie.

- Ty akurat nie masz prawa głosu w tej kwestii. Nie śpię po nocach, ja wstaje do tych przeklętych bachorów żebyście wy mieli wyspane dupy rano i nie marudzili. Potem pół dnia się z nimi użeram próbując ich wszystkich ogarnąć kiedy ty się bawisz w kuchni. Potem SAMA zapierdalam w cukierni robiąc jak najwięcej dam radę póki nieopadnę z sił, a na końcu znowu wracam do tych potworów przy okazji wami dyrygując bo ściany kurwa nie umiecie pomalować więc nie marudź i daj mi tą cholerną whisky...

Draco już nic nie mówiąc wyjął z szafki butelkę ognistej whisky i nalał trochę do kryształowej szklanki.

- Nie śpisz? Przecież zasypiasz pierwsza - stwierdził rudowłosy.

- Po dwóch godzinach się budzę i całą noc później siedzę...

Draco podał dziewczynie szklankę i usiadł na oparciu fotela na którym siedział Harry. Dziewczyna upiła łyka i siedzieli tak w milczeniu.

- Mówcie a nie czytacie sobie w myślach - powiedziała dziewczyna patrząc na Draco i Harrego.

- Na urodziny dostałem dwa bilety na Hawaje... - zaczął Harry - na za tydzień... I chciałem wiząć...

- Draco? - spytała dziewczyna.

- Skąd?...

- Widzieliśmy was w urodziny w kuchni żałuję że nie miałam kamery - zaśmiała się dziewczyna. Na policzkach Harrego można było ujrzeć lekkie rumieńce - Wiedziałam że do tego w końcu dotrze... Wygrałam z Blaisem i Ronem zakład... Spoko jeszcze im nie mówiłam czekałam aż się ogłosicie.

- My nie... - zaczął Harry

- Nie jesteście jeszcze razem?

- Nie - odpowiedział Draco

Co ja właściwie robię?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz