Rozdział 10

64 10 2
                                    

Na obrzeżach parku stała nieduża kawiarnia z dość dużą kolejką na początku której stała Carla zamawiając dwie kawy i pączka dla Draco. Dziewczyna rozglądała się wokół parku zatrzymała wzrok na krzakach po drugiej stronie siedział tam pies duży i czarny wyraźnie wpatrzony w nią. Po chwili jego właściciel wysoki mężczyzna ubrany w bluzę i czapkę rzucił psu piłkę na co ten zaczął biec. Chwilę później wracała w stronę ławki na której siedział blondyn patrzący w stronę placu zabaw, a obok niego stał wózek z bliźniakami wcinającymi pałki kukurydziane.
Carla podała mu pączka i kawę.

- Uważaj bo tak się tam lampisz że wezmą cię za pedofila... - powiedziała siadając obok.

- Widzisz to dziecko na zjeżdżalni? - spytał chłopak. Carla spojrzała w tamtą stronę.

- yhm

- Nie przypomina ci kogoś?

- Nie - dziewczyna napiła się swojej mrożonej kawy - wezmę Kornelię na huśtawkę bo widzę że Leo przysypia...

Brunetka wstała, wzięła na ręce dziewczynkę i ruszyła z nią w stronę placu zabaw. Weszła na plac zabaw, włożyła Kornelię do huśtawki dla dzieci i sama usiadła na drugiej. Złapała za łańcuch huśtawki dziewczynki i lekko nim pohuśtała. Dziewczynka zaczęła się cieszyć i śmiać, Carla uśmiechnęła się na ten widok.

Chwilę później dziewczyna usłyszała pisk jakiegoś dziecka i odwróciła się w tamtą stronę. Był to mały, rudy chłopiec na oko trzy może cztery lata. Biegł gdzieś wołając "tata". Carla chwilę się przyglądała dziecku aż w końcu ujrzała jego "Tatusia". Wstała i stanęła obok huśtawki Kornelii nie dowierzając własnym oczom.

- Matko nie dość że ma laskę i umawia się z nią to do tego bachora... Ej a jak on jest żonaty? - zaśmiał się Draco siedzący dalej na tej samej ławce obserwując wszystko z daleka - a ty co myślisz Leo? - blondyn spojrzał na chłopca w wózku obok - a ty śpisz... No cóż sam pokomentuje - wrócił wzrokiem na plac zabaw.

Carla dalej przyglądała się chłopakowi. Ten rozmawiał uśmiechnięty z chłopcem który mocno wymahywał rączkami najpewniej coś opowiadał.

- ...a zylafy byly taaakiiee duziee - opowiadał chłopiec.

- Na pewno było fajnie co? - spytał George śmiejąc się

- Bylo supel! - krzyknął chłopiec, a George przejechał szybko wzrokiem po placu zabaw zatrzymując wzrok na czarnowłosej dziewczynie.

- Cholera... - wyszeptał pod nosem cicho.

Carla lekko się do niego uśmiechnęła i wzięła Kornelię z huśtawki na ręce.

- Ophelio popilnujesz go jeszcze chwilę? - spytał George starszą kobietę.

- Nie mam dużo czasu - odpowiedziała kobieta.

- Naprawdę tylko chwilę - George postawił chłopca na ziemi - zaraz wracam muszę coś szybko załatwić - powiedziedział do chłopca i poprawił mu czapkę, wstał i pobiegł w stronę Carli wychodzącej z placu zabaw.

- Będzie grubo - powiedział Draco dalej wszystko obserwując.

- Carla zaczekaj - Rudowłosy podbiegł do dziewczyny na co ta się odwróciła w jego stronę.

- Spoko rozumiem... Ale więcej nie dzwoń ani nie pisz... - powiedziała dziewczyna nie dając mu dojść do słowa - nie mam zamiaru bawić się w kochankę - powiedziała i odwróciła się w stronę ławki na której siedział Draco.

- Czekaj to nie tak...

- A jak? - spytała dalej idąc przed siebie.

- Możemy pogadać

- Gadamy - podeszła do wózka i włożyła do niego Kornelię, Draco dalej siedział jedząc swojego pączka i patrząc na nich.

- Ale nie tutaj...

- Nie tłumacz się błagam... To żenujące...

Do Georga podbiegł chłopiec i przytulił się do jego nogi patrząc na Carlę. Chwilę potem podeszła też Ophelia.

- Muszę już iść... Do poniedziałku - powiedziała starsza kobieta.

- Zostanę z nim cały tydzień - oznajmił rudowłosy - wyśle sowę

- Dobrze, do widzenia - i odeszła.

- Daj sobie wyjaśnić to nie tak jak myślisz... - nalegał Weasley.

- No to dawaj słucham

- Możemy nie tu? Nie chce publiczności

- Nie-...

- Cholera - George wziął chłopca na ręce - chodź - chwycił Carlę za ramię i deportował.

- Świetnie - powiedział do siebie Draco i dopił kawę po czym spojrzał na bliźniaków - przedstawienia koniec - wstał i wyrzucił kubek do kosza - Hej Malfoy mogę zabrać ją na chwilę? Tak jasne poradzę sobie z dwoma bachorami które ciągle srają i ryczą sam w środku parku - dokończył pączka i wyrzucił worek po nim. Schował pałki kukurydziane do torby, poprawił bliźniaków i chwycił za wózek wracając w stronę domu. - Hej Draco mogę cię zostawić z nimi chwilę samego? Tak jasne idź ratuj swój jeszcze nie związek ale kto wie może w końcu do czegoś dojdzie - marudził pod nosem.

(678 słów)

*-* *-* *-*

Taki krótszy żeby was wkurwić i żebyście musieli czekać na wyjaśnienia HAHAHA Jestem zła xDD

Tak wogóle to mamy 10 okrągłych rozdziałów (nie licząc prologu) gratulować mi hah

Co ja właściwie robię?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz