Rozdział 55

776 76 107
                                    


Ana

Niósł mnie już dłuższy czas, skręcając w wybrane tunele w tym porąbanym labiryncie. Przerzucona przez jedno z jego ramion przypomniałam sobie nie tak dawne czasy, gdy w ten sam sposób niósł mnie Gerard. Ile bym dała, aby to on mnie teraz trzymał zamiast tego chorego pojeba.

Jakakolwiek obrona z mojej strony nie miała najmniejszego sensu. Luis mimo swojego wyglądu był cholernie silny, co zdążyłam odczuć już kilkakrotnie. Trawiło mnie przerażenie, a najgorsza w tym wszystkim była znikająca we mnie cząstka wiary w jakikolwiek ratunek. Gabriel natychmiast zamordowano i to na moich oczach.

Za co? Za próbę pomocy? Przecież to było nie do pomyślenia.

Nie miałam tu nikogo... A sama byłam skazana wyłącznie na wieczną mękę u boku Luisa.

Nie chciałam, naprawdę nie chciałam, aby ten potwór widział, jak płaczę. Byłam już wykończona psychicznie, wydarzyło się zbyt wiele: przetrzymywanie wbrew woli, dzisiejsze morderstwo... Kurwa Gabriel.

Pojedyncze krople spływały po moich policzkach, kapiąc wprost na ziemię. Tworzyłam ścieżkę z własnych łez. Wyczerpanie organizmu sprawiło, że brakowało mi energii na głośniejszy krzyk.

Choć czy krzyk by coś wskórał? Byłam tu sama z całkowitym brak wyboru jakiejkolwiek pomocy ze strony człowieka, wampira czy innego kosmity.

Powracając myślami do ostatnich dni w tej klatce, żałowałam, że nie podcięłam sobie żył, gdy miałam ku temu okazję. Śmierć zdawała się być dla mnie lepszym rozwiązaniem niż życie jako kurwa do rozpłodu. Nie chciałam tego dziecka! Nie chciałam takiego życia! Nie chciałam, aby moje dni zostały z góry przesądzone przez innych ludzi! Nie chciałam się urodzić! Nie chciałam już... żyć.

Łkałam cichutko, wiedząc, że Luis to wszystko słyszy, mając z tego powodu niezłą satysfakcję.

Skurwysyn!

— Wolałbym, żebyś nie płakała, zaczerwienione oczy średnio mi pasują podczas seksu, a chciałbym popatrzeć na twoją piękną buzię. — Głos miał jak zwykle spokojny. Zdecydowanie ton, którym przemawiał, nie pasował do wyglądu młodego chłopaka o delikatnej urodzie.

Nie odpowiedziałam, każde moje słowo było teraz zbyt słabe względem jego.

Dostaliśmy się do sypialni, w której miałam już okazję zapoznać się z wnętrzem. Wszędzie rozłożono zapalone świece, które pewnie miały dodać klimatu. Kurwa, romantyk się znalazł.

Luis nie udawał delikatnego, beznamiętnie rzucił mnie na materac. Nadal byłam poobijana, więc ten skok okazał się bardziej bolesny, niż się spodziewałam. Jęknęłam z bólu, zwijając się w kłębek. W tym samym czasie mężczyzna ściągnął przez głowę koszulę, wycierając po drodze zabrudzoną krwią Gabriela rękę. Zatkało mnie, kiedy zobaczyłam jego ciało. Ręce, tors, plecy — to wszystko było oznakowane. Praktycznie całe odkryte ciało posiadało na sobie znaki, symbole oraz przeróżne słowa. Nie były to tatuaże, nie widziałam tam barwnika, a bardziej wypalone blizny.

W ten sposób chciał uzyskać władzę? Samookaleczanie miało go wzmocnić?

Przynajmniej zrozumiałam, dlaczego zawsze był ubrany w wiele warstw ubrań. Ukrywał stare obrażenia, przez które wyglądał jak ofiara ataku, a nie potwór, którym był.

— Podoba ci się? — zapytał, widząc moje zmieszane na twarzy — Chcesz ich dotknąć — zbliżył się do łóżka, naciskając jednym kolanem na róg materaca — a może wolisz je wszystkie polizać?

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz