Rozdział 43

1.3K 117 50
                                    


ANA

Zostałam pozostawiona w pokoju Luisa z moim nowym ochroniarzem, którym okazał się Gabriel. Szkot przyglądał mi się bacznie, gdy nudząc się, zarzuciłam stopy na biurko jego szefa. Sięgnęłam po pierwszą otwartą książkę i zajrzałam do środka. Stara księga była ciężka i zdecydowanie napisana w obcym języku. Podejrzewałam, że był to język łaciński, ale nie byłam przekonana i na pewno nie należałam do ekspertów języków wymarłych. Przejrzałam szybko strony, skupiając swoją uwagę na ręcznie rysowane obrazki. Były przerażające, przedstawiając najróżniejsze, dziwne stwory. Zatrzymałam się na rozdziale, gdzie moim oczom ukazał się szkic wilka. Jego łeb zwrócony był w kierunku czytelnika, a oczy wpatrywała się prosto w moje. Tuż obok znajdował się pogrubiony napis LUPUS NOCTE, a zaraz pod nim czerwone słowo PERICULOSUM. Nie rozumiałam go, ale byłam pewna, że nie oznaczał niczego miłego.

— Niebezpieczny — usłyszałam szept zaraz obok mojego ucha. Podskoczyłam, piszcząc jak przestraszona mysz. Odwróciłam się z wyrzutem, widząc twarz Gabriela. Co ten czubek chce ode mnie?! Ze stoickim spokojem przyglądał się książce, a jego dłoń podążyła niedaleko mojej, wskazując czerwone słowo. — Periculosum znaczy niebezpieczny.

Kiwnęłam potwierdzająco głowo, jakby to było coś, co powinnam wiedzieć. Korzystając z chwili, zjechałam palcem niżej, na ciąg dalszy tekstu.

— Czy mógłbyś to dla mnie przetłumaczyć? — zapytałam najmilej jak umiałam. Nuda sprawiała, że zaczynałam rozmowę z wrogiem. Szkot zastanawiał się przez chwilę, dmuchając ciepłym powietrzem prosto w mój kark. Zdziwiłam się, gdy złapał moją dłoń swoją, kierując mój wskazujący palec na początek zdania.

— Największa jak do tej pory rasa wilka, bliżej przypominające wielkością niedźwiedzia niż tradycyjnego drapieżnego ssaka z rodziny psowatych. Rasa charakteryzuję się kilkuwarstwowym futrem i długimi kończynami. W porównaniu do innych ras posiadają większą głowę oraz pysk; są także o wiele szybsze od przeciętnego zwierzęcia. Ostre zęby, są w stanie bez problemu przegryźć ludzką kość udową. — Jego akcent stał się wyraźniejszy. Ścisnął mocniej moje palce, kontynuując nimi podróż po kartce papieru. Całkowicie skupiłam się na jego głosie i treści tekstu, który czytał. — Uwielbiają sam proces polowania, gdzie stadami bawią się ofiarą. Nie polują wyłącznie, aby przetrwać; uznają to często za formę rozrywki. — Gabriel mruknął z ciekawości czytając ostatnie dwa zdania, które zostało nabazgrane pewnie w pośpiechu. — W przypadku śmierci partnera może dość do ciągu zaburzeń. Zazwyczaj kończą się samobójstwem.

Notatki się skończyły, a sam Gabriel spoglądał na mnie badawczo. Wciąż był zbyt blisko, co tylko zaczynało mnie denerwować. Chcąc odwrócić jego uwagę, by móc się wyrwać, zmieniłam temat.

— Skąd znasz ten język? — ruchem głowy wskazałam zakurzoną księgę, przy okazji wysuwając swoją dłoń z jego uścisku. Uwalniając się, odsunęłam się krzesłem na bezpieczną odległość. Szkot oparł się o brzeg biurka. Przez chwilę jego zamyślona mina przypominała mi Gerarda.

Odwróciłam szybko wzrok w bok, nie chcąc myśleć o wielkoludzie. Byłam przerażona, że Luis mógłby zrobić mu krzywdę. Może i Gerard był silny, ale w starciu z mafią tego dupka nie miałby najmniejszych szans. Jedyne, o czym mogłam teraz marzyć, to to, że wielkolud o mnie zapomniał, a Luis ukarze wyłącznie mnie. Przetarłam szybko oczy czując nadchodzące łzy, miałam nadzieję, że szkot odbierze to jako oznaki zmęczenia.

— Ty naprawdę nic o nas nie wiesz...— stwierdził nagle, śmiejąc się pod nosem.

— Czego nie wiem? — zapytałam oszołomiona. Rosła we mnie irytacja połączona z żalem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że ci ludzie ukrywają przede mną nie jedną rzecz.

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz