Rozdział 23

2.4K 197 30
                                    

GERARD

Nigdy bym nie przepuszczał, że w ciągu najbliższych dni poczuję tęsknotę za czyjąś twarzą. W dodatku taką, która jest zamieszana w atak na moje stado. Kobietę, której nie znam dobrze i której szczerze nie ufałem. Patrzyłem jak śpi, mimo że była odwrócona, obserwowałem jej spokojny oddech. Na co dzień pełna silnych emocji, teraz leżała skulona, zajmując miejsce obok mojego. Zauważyłem, jak się obejmuję, zakrywa gołe miejsca, gdzie wystąpiła gęsia skórka. Rozejrzałem się po pojeździe, znajdując rzuconą na tylnym siedzeniu starą bluzę. Nie myśląc zbyt długo, zarzuciłem ją na ciało dziewczyny. Z wdzięcznością wtuliła się w materiał nasączony moim zapachem. Zadowolony Wilk mlasnął językiem. Nie odpowiedziałem na zaczepkę, nie byłem w nastroju na kolejną walkę ze zwierzęciem. Zamiast to, rozłożyłem fotel, samemu decydując się na chwilowy sen. Wilk wielokrotnie domagał się atencji, budząc mnie, jakby chciał mieć pewność, że dziewczyna leży wciąż obok. Ana spała jak zabita, a ja pragnąłem tego samego, dlatego wyciszałem się na fochy włochatego ducha. Bestia czuwała nad bezbronnym ciałem kobiety nawet podczas mojego snu. Czułem jego obecność bardziej niż w ciągu ostatnich lat. Przygniatał mnie swoim wielkim, ciężkim cielskiem, choć tak naprawdę był wyłącznie duchem przynależącym do swojego pana. Błagał mnie o kontrolę nad własnym ciałem, miejscami walczył zawzięcie jak podczas pierwszych przemian. Nie mogłem mu na to pozwolić. Mimo dobrych chęci nadal był wyłącznie dzikim zwierzęciem. Rozmawiał jak zwierzę, poruszał się jak zwierzę i myślał jak zwierze. Nikt nie mógł przewidzieć, co zrobi, gdy pozwolę mu na samowolkę. Z tego też względu pomyślałem o stadzie. O niebezpieczeństwie, które nam grozi oraz tym, że moim priorytetem jest walka za rodzinę. Wilk warknął, jednak posłuchał aluzji. Był spokojny do czasu, aż Ana z nieznanych mi przyczyn wybiegła jak poparzona z samochodu

Kłapiąc drzwiami, ruszyła nerwowym krokiem w kierunku galerii. Wraz z Wilkiem, obserwowaliśmy skołowani oddalającą się dziewczynę.

— Nie — skomentowałem, wiedząc, co się szykuję.

Zwierzę krążyło po moim ciele, szukając słabego miejsca, nad którym mogłoby przejąć kontrolę.

— Nie! — powtórzyłem głośniej.

Skuliłem się raptownie, słysząc jazgoczące wycie. Bestia nie żartowała, czułem wszechogarniającą go wściekłość. Ślina sączyła się przez jego zęby, a oczy prześwietlały mnie na wylot. Walczył zaparcie, przez co z trudem panowałem nad własnymi myślami.

Poddałem się, czując, że tym razem powinienem dać mu wygrać. Możliwe, że śledzenie jej nie było takim złym pomysłem. W końcu jej ostatnie zachowanie wcale nie znaczyło, że faktycznie szła po podpaski. Natarczywość Wilka do ochrony nad Aną, wypchnęła mnie z auta. Nie musiałem obserwować dziewczyny, by wiedzieć, którędy poszła. Wilk już dawno zakodował w głowie jej zapach, a ja mimowolnie podążałem za nim. Z odpowiedniej odległości obserwowałem znikającą, ciemną kitę. Nie poczułem nawet zdziwienia, kiedy to moje przypuszczenie stało się prawdziwe. Ana ominęła wejście do galerii, kierując się w całkowicie przeciwnym kierunku.

Powinienem się wcześniej domyśleć, że comiesięczne krwawienie zostało zbyt łatwo użyte w formie prostej wymówki.

Przyśpieszyłem kroku, gdy spostrzegłem, że dziewczyna zaczyna biec. Jej znajomość miasta nagle stała się mocno imponująca. Szczególnie gdy wróciłem myślami do naszej ostatniej podróży autem. Tamtego dnia mistrzowsko myliła uliczki, a teraz? Widocznie pieszo miała lepszą orientację w terenie. Ewentualnie trasa do jej aktualnego celu, została zbyt mocno zakorzeniona w głowie.

Energicznie poruszała się między krętymi uliczkami, nie zwalniając nawet przy ruchliwych przejściach. Nie wspomagała się autobusami, czy choćby taksówką, raczej wolała być w ciągłym ruchu, co również zwróciło moją uwagę. Pościg nie należał do najkrótszych. Kluczenie między uliczkami może i skróciło jej kurs do minimum, jednak wciąż prowadziło do mocniej oddalonego miejsca. Widziałem, że ciężko dyszy, w dodatku nagła aktywność fizyczna spowodowała, że zaczęła się pocić, przez co czułem ją jeszcze wyraźniej. Na sam koniec trasy łapała łapczywie oddech, zataczając się na zmęczonych nogach. Znajdowaliśmy się teraz w mało popularnej strefie w naszym mieście. Oprócz aktywnego wysypiska śmieci oraz kilku opuszczonych fabryk, nienadających się od dawna do użytku, nie było tu niczego więcej, czego normalny człowiek mógłby szukać. Wilk potulnie zgodził się ze mną, że dziewczyna nie wyglądała na zagubioną. Wręcz przeciwnie, niewzruszona skierowała się w stronę ogromnej fabryki, zajmującą się niegdyś produkcją mebli. Ominęła grupkę pijanych nastolatków, o punkowym wyglądzie, by zaraz za nimi przejść niezauważalnie przez sporych rozmiarów szczelinę w ogrodzeniu.

LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz