ANA
Pierwsi klienci zawitali dopiero dobrą godzinę po oficjalnym otwarciu lokalu. Przebrana w obcisłą bluzkę z logo baru, którą pożyczyłam od Alex, podeszłam do stolika. Nie był to jeden z moich najbardziej komfortowych topów. Dziewczyna wycięła w nim za głęboki dekolt, przez co odsłaniałam kształty, które wolałam zachować w ukryciu. No nic, najważniejsze, że stanik zakrywał najważniejszą część.
Uśmiechnęłam się przyjaźnie do nowo poznanych mężczyzn. Grupka składających się z trzech, podobnych sobie brodaczy odpowiedziała mi tym samym. Mieli sympatycznie wyglądające twarze, pokryte gęstym zarostem i krzaczastymi brwiami. Rudawe, kręcone kosmyki włosów, rozświetlały ich różane policzki oraz jasne tęczówki. Mogłam dać sobie uciąć rękę, że wszyscy trzej byli braćmi.
— Co dla panów? — zapytałam.
Jeden z braci, siedzący centralnie przede mną odpowiedział za resztę.
— Widzę, że Jack się postarał, już dawno nie spotkaliśmy tutaj tak uroczej panny.
Pozostali przytaknęli szybkim ruchem głowy.
Nie brzmiało to, jak flirt, jednak wolałam pozostać w czujności.
— Cieszę się, że będę w stanie umilić panom czas — odparłam już mniej entuzjastycznie.
Kątem oka zauważyłam, że do baru zaczęli wchodzić kolejni goście, musiałam się pośpieszyć.
— Jakie zamówienie? — ponagliłam braci.
Wcześniejszy rozmówca otworzył usta, jednak zanim się odezwał, usłyszałam inny głos.
— Ciemne piwo razy trzy — rzucił Jack w kierunku Alex. Barmanka posłusznie zajęła się zamówieniem.
Szef stał tuż za mną, obserwując z powagą stolik. Mężczyźni zastygli, a uśmiechy z ich twarzy momentalnie znikły. Ja również wyprostowałam się, jak na komendę. Jack był przerażający w każdym calu swojej osobowości. Czułam bijące od niego ciepło, był na tyle blisko, że przy jednym kroku w tył, wpadłabym wprost na jego tors.
Nie podobało mi się to. Nie lubiłam, jak ktoś się wpieprzał w moją robotę, a on dzisiaj i tak wyczerpał limit na kąśliwe uwagi.
— Coś jeszcze? — odezwał się mniej przyjaźnie niż ja.
Jak jesteś taki chętny do pracy, to może ja pójdę na górę?
Mężczyźni spojrzeli po sobie. Jeden z nich pokazał braciom gest, przypominający znak pokoju. Pozostali roześmiali się. Radosne uśmiechy powróciły na ich pucołowate twarze.
— Kris ma pytanie. Czy nowy model jest także w karcie?
Z tego, co zauważyłam, głos zabierał wyłącznie ten siedzący na samym środku. Pozostali zachowywali się, jakby należeli do milczków. Wspomniany Kris, zerkał co rusz w moją stronę, nie łapiąc dłuższego kontaktu wzrokowego. Byli dziwni.
Jack nie przyłączył się do ich karuzeli śmiechu, nie słyszałam, aby cokolwiek się w nim zmieniło, oddychał tak samo spokojnie jak wcześniej. Czekałam aż się odezwie, bar przyjmował nowych gości, a ja ugrzęzłam przy pierwszym stoliku. Obok Alex, czekały już na mnie trzy kufle z ciemnym piwem.
Jack, jakby czytając mi w myślach, wyszeptał komendę na tyle cicho, abym tylko ja była w stanie ją usłyszeć.
— Idź po nie.
Nie potrzebowałam dalszych wytycznych. Pośpiesznie, odwróciłam się na pięcie omijając kata, który w tym samym momencie pochylił się w stronę stolika. Odchodząc usłyszałam, jak odpowiada na wcześniejsze pytanie.
CZYTASZ
LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)
WilkołakiWystarczy jeden atak, aby wzbudzić gniew i zamieszanie w całym stadzie. Tym bardziej, jeśli ofiarą okazuje się sama córka Alfy. Czarna magia uderza w małe i spokojne miasto, które oprócz pięknego krajobrazu, nie szczyci się żadną popularnością wśró...