GERARD
Przekraczając próg kolejnego sklepu, nigdy bym nie przyznał, że kupowanie ubrań może sprawiać taką... przyjemność. Każdy następny zakup potęgował u mnie dawkę ekscytacji z możliwości podarowania komuś czegoś od siebie. Zdawałem sobie sprawę, że moja funkcja polegała tu jedynie na przyłożeniu karty do czytnika, jednak jakaś cząstka mnie radowała się myślą, że te wszystkie ubrania, które dziś kupiłem, założy dziewczyna kuśtykająca zaraz obok mnie. Czy mogłem to samo powiedzieć o Anie? Nie, raczej nie. U niej widoczna była jedynie ciągła irytacja. Dziewczyna stękała co chwila, widząc ceny na metkach za kawałek materiału, tłumacząc mi, że ludzkość pojebało na wszystkie możliwe sposoby.
— Podkoszulek za trzydzieści cztery dolary? Co ja mam z nim jeszcze robić, czcić przed kapliczką? — wzburzona odłożyła delikatnie materiał, jakby trzymała przed chwilą kruchą porcelanę. — Litości, kobiety faktycznie za to płacą? — prychnęła, drapiąc się przy tym po nosie.
Złościła się jak nastroszona kotka, która zamiast kurczaka, dostała suchą karmę na obiad.
— Patrząc na te wszystkie klientki dookoła nas, jestem w stanie stwierdzić, że ten towar jest nawet oblegany. — Wskazałem jej palcem przeciskające się między sobą kobiety.
Pakowały one do koszyka wszystko, co tylko wpadło im w ręce, zadowolone z promocji, która widniała na witrynie. Trajkotały między sobą, na temat niezwykłej okazji, chwaląc się nowymi zdobyczami oraz omawiając okazję, na które włożą nowo zakupione kreacje.
Wróciłem uwagą do naburmuszonej dziewczyny, śledzącej wzrokiem inne kupujące. Zaskoczona, podniosła wysoko brwi, patrząc znów na odłożony podkoszulek. Skrzywiła się, analizując cenę, jednak dotknęła lekkiego materiału. Byłem zaskoczony, że ten komentarz z mojej strony sprawił, iż rzeczywiście zastanawiała się nad zakupem. Przecież jeszcze parę sekund temu wyglądała, jakby miała zamiar stąd uciec.
— Oczywiście, nie zmienia to faktu, że ceny są wygórowane — dodałem pospiesznie, widząc, że te słowa ją uspokoiły. Zadowolona, odsunęła się od podkoszulka, podchodząc do wieszaka z koszulami.
Musnęłam koniuszkami palców satynowy materiał, a mnie przeszedł podejrzany dreszcz. Zdziwiłem się własną reakcją na ten niewinny odruch. Wciągnąłem powoli powietrze, przetrzymując je na tyle długo w płucach, aż cały organizm napiął się, odrywając chwilowo myśli od dziewczyny. Wilk jęknął, chcąc jej dotknąć. Spadaj — pomyślałem, dając mu do zrozumienia, aby się uspokoił. Zwierzę jedynie połaskotało mnie nieprzyjemnie po barkach.
Nie byłem już pewny, co zaczynało być dla mnie dotkliwszą torturą. Zarówno Ana, jak i sam Wilk świetnie się wymieniali w grze na moich i tak już zszarganych nerwach.
— Myślisz, że mój nowy szef, domaga się eleganckiego mundurka w pracy? — zapytała nagle, zyskując na nowo moją uwagę.
— Jack? — Starałem się wrócić myślami do pytania, co zajęło mi zdecydowanie zbyt długo. — Jest może i surowy, jednak nie aż tak barbarzyński. Dopóki będziesz miała na sobie czystą koszulkę bez plam, to będzie wystarczająco zadowolony.
— Rozumiem — odparła mało przekonana. Jej radosna aura usychała dziś kolejny raz.
— Nie musisz się nim stresować. Na pewno jest uradowany, że zyskał nowego pracownika — podkoloryzowałem reakcję Jacka, która była zdecydowanie przeciwna temu, co powiedziałem. Nie chciałem, jednak, aby zniechęciła się zbyt szybko do nowej pracy. — Ostatnio i tak miał problem z liczbą malejącego personelu.
CZYTASZ
LUPUS - ZAKOŃCZONE (W TRAKCIE KOREKTY)
Hombres LoboWystarczy jeden atak, aby wzbudzić gniew i zamieszanie w całym stadzie. Tym bardziej, jeśli ofiarą okazuje się sama córka Alfy. Czarna magia uderza w małe i spokojne miasto, które oprócz pięknego krajobrazu, nie szczyci się żadną popularnością wśró...