( Miesiąc później )
Był weekend, więc leżałam na łóżku czytając książkę.
- Marinette? - zapytało moje kwami.
- Tak Tikki? - Odparłam.
- Alya niedługo przyjdzie. Pamiętasz, prawda?
- Jasne że pamiętam. - Odpowiedziałam nerwowo się śmiejąc.
Tikki tylko westchnęła i odleciała na bok. Zeszłam na dół po ciasteczka czekoladowe, które zostawiła dla nas moja mama.
Wracałam do mojego pokoju, zamknęłam klape i skierowałam się w stronę biurka. Miałam odłożyć tackę z ciastkami na mebel, kiedy nagle usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych. Strasznie się wystraszyłam, więc oprócz mojego przeraźliwego wrzasku, upuściłam tacke z jedzeniem, za drzwiami okazał się stać Czarny Kot, przychodził do mnie już wcześniej, ale dzisiaj się go kompletnie nie spodziewałam. Chłopak zaczął się głośno śmiać a ja posłałam mu groźne spojrzenie, które kompletnie na niego nie działało, bo nie przestawał się szczerzyć.
- Ha, ha. Bardzo śmieszne. - Zaczęłam kiedy zobaczyłam że powoli przestaje się śmiać. - Co cię tu sprowadza? - Dodałam otwierając drzwi balkonowe.
- Ciebie też miło widzieć. - Odparł z uśmiechem. - Mogę ciastko?
- Jasne. - Odparłam sarkastycznie.
- Wielkie dzięki. - Powiedział krótko i wślizgnął się do mojego pokoju.
Nie zdążyłam nawet go powstrzymać, a już dobrał się do ciasteczek.
- Kocie, naprawdę?
- O co chodzi? - Zapytał z pełną buzią.
Pokręciłam głową i cicho zachichotałam, podeszłam do niego i zabrałam mu tackę.
- Zły kot. - Skarciłam go.
- Ej! - krzyknął przełykając ciastko. - To że wyglądam jak kot nie znaczy że można się do mnie zwracać jak do zwierzęcia. - Dodał z udawaną urazą.
- Jasne, jasne. - Odparłam. - Nie chciałabym cię wyganiać, ale zaraz przyjdzie do mnie przyjaciółka.
- Hmm. - Zamyślił się chłopak. - Jesteś dla mnie wyjątkowo miła. Wszystko okej?
- Mam dobry dzień. - Odpowiedziałam po chwili.
- Wyglądasz na zakochaną. - Uśmiechnął się szelmowsko i zatrzepotał rzęsami. - Czy to we mnie? - Zapytał łapiąc się teatralnie za serce.
- Co? Nie. - Odparłam śmiejąc się.
- Ja wiem swoje. No cóż, skoro masz plany to nie będę przeszkadzał. - Powiedział po czym wyszedł na balkon. - Dzięki za ciastka.
Odprowadziłam go na zewnątrz, on złapał moją rękę i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Adios, M' lady. - Zdążył powiedzieć odskakując na dach innego budynku.
Obróciłam się z uśmiechem, aby wejść do domu, nagle moje oczy dostrzegły Alye, wpatrującą się we mnie z otwartą buzią.
- Jak dużo widziałaś? - Zapytałam pośpiesznie.
- Wystarczająco. - Odparła w końcu. - Czy ty i czarny kot?
- Co?! Nie! - Krzyknęłam na przyjaciółkę, i poczułam jak moje policzki robiły się ciepłe.
Przez całe dwie godziny robienia projektu nie dawała mi spokoju na temat tego co niefortunnie udało jej się zobaczyć. Starałam się ją zbywać, ale musiałam w końcu jej wszystko wytłumaczyć.
- Znasz jego tożsamość? - Zapytała po raz kolejny Alya.
- Ile razy mam mówić że nie. - Odpowiedziałam już zirytowana.
- Okej... Powiedzmy że ci wierzę.
- Możemy zmienić temat?
- W porządku. - Dziewczyna chwilę się zastanawiała po czym od razu się uśmiechnęła. - Wiesz jakie w tym roku będzie przedstawienie?
- Nie?
- Romeo i Julia! - Wykrzyczała.
- Uwielbiam te ksiazke!
- Pan Keaton wybrał tym razem coś naprawdę wyjątkowego. - Rzekła. - Szczególnie w takim momencie.
- Co masz na myśli?
- Czarny kot mógłby być twoim Romeo. - Odparła śmiejąc się na cały pokój.
- Chcesz wylecieć przez balkon? - Zapytałam z poważną miną.
- Skoro mowa o balkonie i czarnym kocie... Czy Romeo nie wyznał swojej miłosci Julii właśnie pod nim. - Zapytała głupawo się uśmiechając.
Wzięłam pierwszy lepszy zeszyt i uderzyłam nim dziewczynę w głowę.
CZYTASZ
Marichat | Sztuka
Fanfiction- Wiesz, Marinette. - Zaczął. - Myślę że zawsze byłaś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką, poprostu tak sobie wmawiałem, przez to że nie wiedziałem jak wyglądają takie relację, i bałem się że cię stracę. ( Chce tylko wspomnieć że mają po 16...