Zanim przejdziemy do czytania muszę wszystkich zgromadzonych tutaj przeprosić za to co się odwali w tym rozdziale i przy okazji poprosić o to żeby prywatn0sc DominikaOlejnik i basiajozwgame nie zmiażdżyły mnie głazem. Dziękuję za uwagę.( Perspektywa Marinette )
No tak przecież pan Keaton wspominał że będziemy mieć mało czasu na przygotowania, ale nie sądziłam że tak mało.
- Adrien... Będziesz w końcu grać w przedstawieniu? - Zapytał Luka nie odrywając się od wykonywanej czynności.
- Jasne że tak! - Odpowiedział szybko blondyn. - Nie pozwoliłbym żeby Marinette znalazła sobie innego Romea.
Spojrzałam na niego zdezorientowana, może jednak Alya miała rację z tą zazdrością. Nie... Pewnie da się to jakoś logicznie wytłumaczyć. Poprostu zależy mu na tej sztuce.
- Nie wiem czemu to ty dostałeś tę rolę. - Odparł niebieskowłosy wzdychając.
Adrien zmarszczył brwi i posłał mu wrogie spojrzenie.
- To proste. - Zaczął. - Jestem świetnym aktorem, oprócz tego mam powalający uśmiech i... Widzisz te mięśnie? Sam mięsień na mięśniu. Zawsze będę gotów uratować moją Julie. - Dodał uśmiechając się w moją stronę.
- Poślub mnie. - Wymamrotałam cicho pod nosem. - Znaczy! Pomóż mi! Tak! Potrzebuję pomocy w... Pisaniu! Nie potrafię pisać! Znaczy potrafię! Poprostu jesteś piękny. Znaczy! Pięknie piszesz! - Zaplątał mi się język, więc nerwowo się zaśmiałam.
Chłopak usiadł bliżej i wziął ode mnie marker. Jego dłoń dotknęła mojej... Poczułam się dziwnie, a raczej nie poczułam... Nic nadzwyczajnego. Przed chwilą nie mogłam ułożyć normalnego zdania, a teraz nagle wszystko jest okej?
Zdziwiona wróciłam do komputera i zaczęłam szukać materiałów naukowych.
- Pamiętaj. Chemia, nie czarny kot. - Zaśmiał się Adrien.
- Jasne. - Odparłam czerwieniąc się.
Po jakiejś godzinie robienia projektu, kiedy praktycznie wszystko było już zrobione i jedynie trzeba było popoprawiać niektóre zdania żeby były bardziej spójne, zadzwonił ojciec Adriena i powiedział że ma wracać do domu.
( Perspektywa Adriena )
- Poradzimy sobie we dwóch. - Powiedział Luka z uśmiechem.
- Nie wątpie. - Prychnąłem.
Założyłem buty i odzież wierzchnią po czym wyszedłem z piekarni
Kiedy byłem już w domu od razu udałem się do mojego pokoju, usiadłem przy biurku i wyrwałem kartkę z zeszytu.
- Co ty robisz? - Zapytał Plagg.
- Jak to co?! Zaproszę Marinette na bal jako czarny kot! Widziałeś to zdjęcie! Lubi czarnego kota, i sama powiedziała że chciałaby z nim iść!
- Jesteś pewien że się zgodzi?
- Tak!
Po mojej odpowiedzi od razu wziąłem się za pisanie, a raczej patrzenie w pustą kartkę i liczenie że coś się tam pojawi. Powinienem zarymować? A może poprostu ją zaprosić.
" Marinette, widzę cię często i... "
- Jestem beznadziejny w pisaniu. - Powiedziałem wyrzucając kartkę do kosza.
" Zaprosić na bal cię chce... "
Spojrzałem na kartkę z grymasem i westchnąłem.
- A pisanie wierszy ssie. - Dodałem uderzając głową o biurko.
" Gdy stalismy blisko siebie
Ja spojrzalem sie na ciebie
Zobaczylam oczy twe
i chce patrzec ciagle w nie "- Nigdy więcej nie napiszę wiersza Plagg. Trzeba jeszcze ją jakoś zaprosić.
" Jeśli piękny uśmiech mógłby zarabiać
Byłabyś miliarderką
Czy zechciałabyś na balu
Być moją partnerką? "- To żenujące. - Powiedział Plagg przyglądając się kartce.
- Wiem. - Odpowiedziałem przygryzając długopis. - Nic lepszego nie wymyśle.
Wziąłem kolejną kartę i przepisałem na nią cały wiersz.
- Ja na twoim miejscu bym się nie podpisywał. - Wtrąciło się kwami.
Spojrzałem na niego obrażony i na dole narysowałem kota, żeby wiedziała od kogo to.
Kiedy byłem już czarnym kotem jak najszybciej udałem się do domu Mari. Nieoczekiwanie ktoś z ulicy zaczął krzyczeć, na szczęście nie o pomoc.
- Mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie? - Zapytała podekscytowana dziewczyna.
- Jasne. - Odpowiedziałem miło.
Kiedy wyjmowała z torby telefon zauważyłem że trzyma w ręce bukiet róż.
- Hej... Mógłbym jedną? - Zapytałem po zrobieniu zdjęcia wskazując na kwiat i łapiąc się za kark.
Dziewczyna wyciągnęła jedną różyczkę i mi ją dała.
- Dziękuję.
- Ja też. - Odpowiedziała miło się uśmiechając.
Odskoczyłem na dach i po chwili byłem już na balkonie Marinette. Wziąłem głęboki oddech i podszedłem do szklanych drzwiczek.
Zauważyłem że Luka razem z dziewczyną siedzą na jej łóżku oglądając film, najwyraźniej jeszcze nie wrócił do domu.
Nagle Marinette się na mnie spojrzała, uśmiechnąłem się do niej, jednak ona zamiast odwzajemnić gest pokazała mi ręką żebym poszedł, wtedy moje serce pękło na małe kawałeczki, co spotęgowało to że gdy Luka mnie zauważył objął dziewczynę ramieniem uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Oddaliłem się od okna tak że byłem dla nich niewidoczny spojrzałem na róże a następnie na wiersz, zacząłem go czytać.
- Jest okropny. - Powiedziałem sam do siebie, po czym zgniotłem kartkę i rzuciłem gdzieś na podłogę.
Ręce opadły mi wokół ciała a kwiat wyleciał z dłoni. Udałem się tam gdzie zawsze gdy mam zły humor. Na wieże Eiffla.
CZYTASZ
Marichat | Sztuka
Fanfiction- Wiesz, Marinette. - Zaczął. - Myślę że zawsze byłaś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką, poprostu tak sobie wmawiałem, przez to że nie wiedziałem jak wyglądają takie relację, i bałem się że cię stracę. ( Chce tylko wspomnieć że mają po 16...