( Perspektywa Marinette )
- Chwila. Adrien? Co ty tutaj? - Próbowałam coś z siebie wydusić.
- Jak to co? Gram tutaj główną rolę. - Odpowiedział puszczając mi oczko, na co niesamowicie się zarumieniłam, a moje nogi stały się jak z galaretki, przez co upadłam na Luke.
- Pomogę ci. - Podbiegł do mnie blondyn, po czym od razu pomógł mi wstać co nie było najlepszym pomysłem, bo jego dotyk wcale nie ułatwiał mi stania.
- Dziękuję... Jesteś wspaniały. Znaczy! Nie jesteś. Znaczy! Jesteś, ale nie w takim sensie. - Zająkałam się, po czym zaczęłam nerwowo się śmiać.
- Wracając. - Przerwał Luka. - Jak z tym balem?
- Czarny kot mnie zaprosił. - Skłamałam.
Co ja sobie pomyślałam, to było oczywiste że nie mówię prawdy. Kątem oka zerknęłam na Adriena, chłopak miał usta zaciśnięte w prostą linię, a cała twarz była jakby zarumieniona i fioletowa naraz, zupełnie jakby wstrzymywał powietrze.
- No cóż... Może chociaż uda nam się zatańczyć. - Odparł Luka odchodząc od nas.
- A może nie. - Wymruczał pod nosem Adrien. - Więc... Czarny kot serio cię zaprosił? - Dodał z Uśmiechem.
- Nie do końca... - Odpowiedziałam zawstydzona. - Z chęcią bym z nim poszła. Jest nieziemsko przystojny... ale nie tak jak ty! Bo ty jesteś przystojny! Tylko nie jesteś w moim guście! Tak ja Kot. Chwila... on też nie jest!
Chłopak cicho się zaśmiał starając się pominąć fakt że policzki miał całe czerwone.
- Adrien. Co ty tutaj robisz chłopcze? Ojciec wypisał cię z sztuki. - Podszedł do nas pan Keaton.
- Nie prawda. - Odparł zestresowany.
- Jak to? Dzwonił wczoraj. - Nauczyciel zaczął podejrzewać kłamstwo.
- To musiała być pomyłka! - Powiedział szybko. - Moje... Fanki! Tak, robią różne rzeczy żeby mnie spotkać. - Wymyślił.
- Tak. - Zaczęłam nerwowo się śmiać. - Jak tak można, nie do pomyślenia. Pewnie wiele osób zna na pamięć twój plan dnia... Albo ma twoje zdjęcia na ścianie...
- Zadzwonię do niego, daj mi chwilę. - Powiedział, oddalając się od nas...
- Jasne. - Odpowiedział salutując.
- Co ty robisz?! - Krzyknęłam jak pan Keaton się oddalił. - Jeśli zadzwoni do twojego taty tym bardziej nie zagrasz w sztuce! - Dodałam potrząsając nim do przodu i do tyłu.
- Daj spokój. - Machnął ręką. - Mój ojciec ostatnio odebrał ode mnie z pięć lat temu.
- Panie Agreste? - Usłyszeliśmy głos nauczyciela.
- ...
- Poczta głosowa. - Dodał po chwili.
Spojrzałam na blondyna, który stał jak słup wpatrując się w nauczyciela z rozszerzonymi oczami.
- Wszystko okej? - Zapytałam łapiąc go za ramię.
- Przeszedłem właśnie załamanie nerwowe. - Odpowiedział kładąc swoją dłoń na mojej.
Spojrzałam na niego przerażona jego dotykiem, chłopak jednak nie zabierał ręki, serce zaczęło bić mi dużo szybciej.
Żeby nie zemdleć sama postanowiłam ją wziąść, Adrien jednak nie pozwolił mi na to, ponieważ ją złapał i splótł razem nasze palce uśmiechając się przy tym tak jak zrobił to gdy tańczyliśmy w blasku księżyca w nowym Jorku.
- Kocham cię Marinette. - Powiedział blondyn.
- Marinette? - Z myśli wyrwał mnie ten sam głos. - Wszystko okej?
- Tak! - Odskoczyłam od niego jak poparzona i zaczęłam nerwowo chichotać. - Tylko się zamyśliłam.
- Jeśli chcesz grać w przedstawieniu twój ojciec musi do mnie zadzwonić. - Przerwał ciszę pan Keaton.
- Jasne... - Odparł chłopak.
Po lekcjach nic szczególnego się nie działo, więc udałam się do mojego domu. Kiedy byłam już na miejscu po chwili odpoczynku zajrzałam na dziennik internetowy szkoły. Wzięłam do ręki gorącą herbatę i zaczęłam czytać nieodebrane wiadomości.
" Przez nieobecności na lekcji chemii niektórych uczniów, tj. Chloe Bourgeios, Marinette Dupain - Cheng, Luka Couffaine oraz Adrien Agreste, chciałabym aby te cztery osoby zrobiły wspólnie plakat, odnośnie dwóch ostatnich działów. "
Oplułam się nadal gorącym napojem, kiedy tylko zobaczyłam nazwisko blondyna na liście. Nagle usłyszałam wibracje w telefonie, zauważyłam że już powstała grupa, na której jesteśmy właśnie my, Adrien rozpoczął rozmowę. Od razu jak zobaczyłam jego zdjęcie profilowe rzuciłam się na telefon i odebrałam.
- Hej wszystkim. - Pomachałam im dłonią, którą nie trzymałam telefonu.
- Cześć. - Przywitał się blondyn. - Jak zamierzamy to zrobić i u kogo? A i nie liczyłbym na obecność Chloe.
- Dlaczego? - Zapytał Luka.
- Ma ojca burmistrza, tylko przypominam.
- U mnie nie możemy tego zrobić. - Mam remont. - Powiedział niebieskowłosy.
- Nie przebrniemy przez mojego ojca. - Rzucił Adrien.
- Czyli u mnie. - Westchnęłam. - Skoro jutro jest sobota, to przyjdźcie rano, żebyśmy skończyli to w jeden dzień.
Po niedługiej rozmowie wróciłam do komputera, zauważyłam że jest już osiemnasta a ja byłam wyjątkowo zmęczona, szukając więc materiałów naukowych na jutrzejszy dzień zupełnie przypadkiem natrafiłam na zdjęcie czarnego kota. Koniec końców zamiast skupić się na chemii zaczęłam przeglądać jakieś fanarty z zielonookim. Zasnęłam przy rysunku na którym puszczał oczko.
CZYTASZ
Marichat | Sztuka
Fanfiction- Wiesz, Marinette. - Zaczął. - Myślę że zawsze byłaś dla mnie kimś więcej niż tylko przyjaciółką, poprostu tak sobie wmawiałem, przez to że nie wiedziałem jak wyglądają takie relację, i bałem się że cię stracę. ( Chce tylko wspomnieć że mają po 16...