Koniec

2.4K 130 72
                                    

( Dzień przedstawienia )

Wczoraj rozmawiałam z Alyą przez dobre cztery godziny, dlatego nie chciało mi się budzić, jednak wiedziałam że dziś jest mój wielki dzień, dlatego z uśmiechem zaczęłam się szykować.

Adrienowi jakoś udało się namówić jego tatę na to żeby grał w przedstawieniu, mówił że musiał sporo nakombinować żeby to się stało.

Ubrałam się w moje standardowe ciuchy, a włosy upięłam w dwie kitki, szybko wybiegłam z pokoju i zeszłam na dół.

Kiedy tylko otworzyłam drzwi wejściowe do piekarni wpadłam na Adriena.

- Witaj moja droga Julio. - Ukłonił się.

- Oh, Romeo jakże miło cię widzieć. - Odparłam dając mu buziaka w policzek.

Chłopak wyciągnął w moją stronę dłoń i czekał aż ją chwyce, od razu z uśmiechem ją złapałam i odeszliśmy razem w stronę szkoły.

Na sali czekał już pan Keaton cały w nerwach, nie wiem kto był bardziej zestresowany ja czy on.

- Nareszcie! - Krzyknął nauczyciel. - Za dwadzieścia minut wchodzimy, idźcie do przebieralni się przebrać.

- Jasne. - Odpowiedział szybko Adrien po czym ruszyliśmy w stronę przymierzalni.

Kiedy dotarliśmy już do pomieszczenie zaczęłam rozglądać się za moim strojem, podczas gdy blondyn schował się za parawanem i już zmieniał ubiór.

- Marinette? Możesz rzucić mi pasek, prosze? - Zapytał zza parawanu.

- Jasne, gdzie on jest?

- Powinien leżeć gdzieś w moim plecaku.

- Okej. - Odparłam odpinając przedmiot i zaglądając do środka, nie musiałam długo czekać żeby moje oczy dostrzegły brązowy pasek.

Przyjrzałam się nieco bliżej i wstałam, podeszłam do parawanu, jednak zamiast rzucić go górą, z jakiegoś powodu postanowiłam poprostu dać mu go do ręki.

Nie przewidziałam że mogę zastać go bez koszulki, chwilę tak stałam wpatrując się w te mięśnie na brzuchu.

Jednak szybko zdałam sobię sprawę z tego że blondyn doskonale widzi to że się mu przyglądam, skierowałam oczy na jego twarz i cała w rumieńcach mogłam stwierdzić że uśmiechał się w ten swój głupi sposób.

- Twój pa-pa-pas. Co się dzieje. - Zapytałam samą siebie, kiedy zdałam sobie sprawę że nie mogłam się wysłowić.

- Dziękuję. - Odparł puszczając mi oczko.

- Nie ma problemu. - Szybko odpowiedziałam przy okazji nerwowo chichocząc.

Zniknęłam z jego pola widzenia i odetchnęłam z ulgą, co nie umknęło uwadze chłopaka, który cicho się zaśmiał.

Niedługo po tym blondyn wyszedł z pomieszczenia i zostawił mnie samą żebym mogła spokojnie się przebrać.

Założyłam na siebie strój, który przygotował pan Keaton i chciałam wyjść na scenę, jednak zanim to zrobiłam uśmiechnęłam się lekko do lustra.

Byłam już na miejscu zaraz mieliśmy wychodzić, zerknęłam na widownię, gdzie zbierało się coraz więcej osób.

- Hej, nie stresuj się napewno zagrasz dobrze. - Usłyszałam za sobą głos Adriena.

- Oby. - Odparłam spoglądając na niego.

- Zawsze dajesz radę, tym razem też tak będzie. - Uśmiechnął się pocieszająco.

- Dziękuję. - Przytuliłam się do niego.

W końcu nadszedł czas mojego wejścia na scenę, przez większość czasu wszystko szło zgodnie z planem, ale w pewnym momencie tą zgodność przerwał Adrien.

Graliśmy tak jak powinniśmy, jednak nagle chłopak zaczął mówić kompletnie inną kwestię niż w scenariuszu, zastanawiałam się czy nie zapomniał swojej roli, ale wyglądało to tak jakby wiedział co robi.

- Romeo, czemuż ty jesteś romeo! wyrzecz się ojca, wyrzec się nazwiska! lub, jeśli nie chcesz, miłość mi przysięgnij, a ja się zrzeknę rodu kapuletów.

- Najdroższa! Zrobię wszystko abyś była szczęśliwa, aby na twojej pięknej twarzy zagościł uśmiech, na jedno twe życzenie zrzeknę się mojego rodu byleby tylko być przy tobie.

- Adrien. - Zaśmiałam się nerwowo. - Tego nie ma w scenariuszu. - Wyszeptałam.

- Ależ czy miłości potrzebny jest scenariusz? Nigdy nie wyznałem ci jak wiele znaczy dla mnie twe uczucie! Przenigdy nie pozwolę ci upaść, jedyne czego oczekuje to twojego serca, powiedz jedynie czego ty pragniesz, najdroższa.

- Ja... - Nie mogłam nic powiedzieć z wrażenia.

- Jeśli nie chcesz, nie dokańczaj! Chcę spędzić z tobą resztę mojego życia i z tobą się zestarzeć! Czy przystaniesz na moją prośbę?

- Tego nie ma w scenariuszu! - Usłyszałam krzyk Chloe, a przed jej furią ochraniał nas jedynie pan Keaton, który powstrzymywał ją przed wbiegnięciem na scenę.

- Oczywiście. - Odparłam z wielkim uśmiechem. - Chce tego samego co ty.

- A zatem, podejdź do mnie, zapieczętujmy nasze uczucie.

Powoli zeszłam z podestu, który miał imitować balkon, i udałam się w stronę blondyna.

Kiedy staliśmy tak twarzą w twarz chłopak od razu złączył nasze usta w pocałunku.

Jedyne co słyszałam to brawa, a także jęki i szlochanie Chloe, jednak mało mnie to interesowało ponieważ cieszyłam się chwilą, która spędzałam z miłością mojego życia.

Tak więc to już koniec, dziękuję bardzo każdemu kto mnie motywował do pisania oczywiście szczególnie DominikaOlejnik prywatn0sc bo wy to największe motywatorki byłyście. Ciężko mi się będzie z tym rozstać, no ale trzeba.
💜💜💜

Marichat | SztukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz