9

2.4K 133 133
                                    

( Perspektywa Marinette )

Zgodziłam się na propozycje Luki, uśmiechnęłam się do niego ciepło i udaliśmy się w stronę pani Bustier.

Niedługo potem zaczęliśmy zwiedzać. Wchodziliśmy coraz wyżej, zatrzymywaliśmy się na każdym z pięter, aby usłyszeć od przewodnika coraz to ciekawsze fakty o wielkiej dumie Paryża.

Kiedy dotarliśmy na sam szczyt, gdzie widok był piękny poczułam na sobie wzrok niebieskowłosego chłopaka. Postanowiłam jednak nie spuszczać oczu z niesamowitej panoramy Paryża.

W pewnym momencie dłoń Luki musnęła moją, wydawało się jakby zrobił to specjalnie, poczułam się z tą myślą trochę nieswojo, przez co oddaliłam się o krok od chłopaka, zwracając wzrok w stronę Adriena.

Rozmawiał akurat z Alyą i Nino. Wydawał się trochę... spięty?

Wracaliśmy już do domów, nadal było południe, więc zdecydowałyśmy się pójść na lody z Alyą. Obie zamówiłyśmy dwie gałki i usiadłyśmy na pierwszej napotkanej ławce.

- Więc... Jak podobało się zwiedzanie? - Zapytała dziewczyna.

- Było wporządku. - Odparłam. - Szkoda że nie mogłam chodzić po wieży z tobą.

- Daj spokój. Teraz przynajmniej wiem że Adrien jest o ciebie totalnie zazdrosny.

- Z-zazdrosny... O mnie? - Wydukałam rumieniąc się.

- Miałam ci tego nie mówić, ale jak tylko zobaczył jak Luka na ciebie patrzy wyglądał jakby miał wyjść z siebie. - Zaśmiała się.

Ciężko mi było uwierzyć że ten Adrien Agreste miałby być o mnie zazdrosny, to że Alyi się coś wydawało nie znaczyło od razu że to prawda. Postanowiłam więc nie wyciągać pochobnych wniosków.

Po deserze udałam się do domu, w momencie, w którym rozdzieliłam się z Alyą zaczęło padać, a ja jedyne co miałam to moją bluzę. Gdy tylko pierwsze krople zaczęły spadać na ziemię przypomniałam sobię o chwili, w której Adrien dał mi swoją parasolkę. Uśmiechnęłam się sama do siebię i lekko przyśpieszyłam kroku.

( Perspektywa Adriena )

Nino po zejściu z wieży zaproponował mi żebym do niego przyszedł, jednak obiecałem tacie że od razu po zwiedzaniu pójdę prosto do domu.

W pewnym momencie poczułem na skórze krople deszczu, więc starałem się iść szybciej. Nagle moim oczom ukazała się sylwetka Marinette.

- Musi być jej zimno. - Powiedziałem sam do siebię, gdy zobaczyłem że nie ma kurtki.

- Nawet nie myśl o oddaniu jej swojej. - Powiedziało moje kwami wylatując z kieszeni. - Wyobraź sobię że mi też jest zimno.

- Plagg to by było bez sensu. Wtedy tylko jeszcze bardziej pokochałaby Adriena. - Zacząłem. - Wiem co zrobię. - Dodałem po chwili z uśmiechem.

Udałem się w pierwszą lepszą alejkę aby móc przemienić się w czarnego kota. Niedługo po tym miałem na sobie swój lateksowy strój.

- Hej Marinette. - Przywitałem ją przeskakując jej nad głową.

- Kocie? Co tu robisz? - zapytała lekko zdezorientowana.

- Wiesz, ta bluza tworzona z myślą o mnie, może jest ładna i ciepła, ale nie załatwi ci szybkiego transportu.

- Proponujesz coś? - Zapytała rumieniąc się.

- To niedaleko. Mogę cię podrzucić, ale chcę za to te ciastka co ostatnio. - Odpowiedziałem nie odwracając wzroku od jej słodziutkich różowych policzków. W pewnym momencie moje oczy same z siebię powędrowały na jej pełne, malinowe usta.

Chwila! O czym ty myślisz! To tylko... Nie, to nie tylko przyjaciółka, i dobrze o tym wiem...

-Mogę się na to zgodzić. - Odparła dziewczyna podchodząc do mnie.

Rozłożyłem ramiona tak żeby mogła swobodnie się w nich ułożyć, przyciągnąłem ją do mojej klatki piersiowej tak żeby była bezpieczna.

- Trzymaj się mocno. - Powiedziałem zanim odskoczyłem na dach.

Marinette posłuchała mnie, wtuliła się w mój tors i zamknęła oczy uśmiechając się przy tym. Moje serce na jej widok zaczęło bić szybciej, nie potrafiłem tego uspokoić, straciłem nad tym kontrolę.

Po chwili na szczęście udało mi się otrząsnąć, a kiedy to się stało wybiłem się w stronę domu dziewczyny.

Dotarliśmy na jej balkon, który jak zazwyczaj był otwarty, popchnąłem lekko drzwiczki i odłożyłem Marinette na jej łóżko, byłem nad nią pochylony i znów przyłapałem się na patrzeniu na jej usta. Jak najszybciej się wyprostowałem i obróciłem tyłem do dziewczyny, po czym się spoliczkowałem.

Adrien! Uspokój się! Przestań o tym myśleć. Nie możesz jej pocałować kretynie!

- Wiesz... Kiedy indziej dasz mi te ciastka. - Powiedziałem. - Zapomniałem... wykąpać rybki! - Dodałem machając jej, po czym wyskoczyłem na zewnątrz.

Odetchnąłem z ulgą kiedy dotarłem do mojego domu. Niestety spokój nie trwał za długo.

Od razu za drzwiami zastałem ojca, nie wyglądał na zadowolonego, co nie świadczyło nic dobrego.

- Adrien, powinieneś być w domu piętnaście minut temu. Masz wytłumaczenie.

- Nie. - Odparłem spuszczając głowę. - Odprowadziłem pewną dziewczynę do domu.

- Zatem, będę zmuszony cię ukarać. Nie weźmiesz udziału w sztuce.

- Jak to nie wezmę udziału w sztuce?! - Krzyknąłem. - Za piętnaście minut spóźnienia?!

Tak wiem dużo dzisiaj rozdziałów, ale to dlatego że mam motywację XD

Marichat | SztukaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz