ROZDZIAŁ 1
Znowu obudził mnie ten straszny dźwięk budzika. Resztkami silnej woli zwlekłam się z łóżka i podreptałam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i szczelnie opatuliłam się ręcznikiem. Spojrzałam na zegarek i prawie dostałam zawalu, kiedy zobaczyłam, którą godzinę wskazywał. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i zrobiłam szybki makijaż, który stale mi towarzyszył. Gdy już miałam, wychodzić z pokoju ostatni raz spojrzałam, w lustro. Spojrzałam smutno na dziewczynę w odbiciu, która była tak daleka od ideału. Moja okropna jasna skóra,ciemne włosy ciężko opadające na ramiona i smutne zielone oczy, które badawczo obserwowały świat. Przerwałam użalanie się nad sobą i szybko zarzuciłam maskę obojętności. Wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę kuchni, gdy nagle poczułam, że tracę grunt pod nogami. Nie przewidziałam, że jakiś mądry mieszkaniec tego domu postawi walizkę na środku schodów. Gdy już udało, mi się podnieść spostrzegłam, że spóźniłam się na pierwszą lekcje. Zajebiście pomyślałam i kulejąc, udałam się do kuchni zrobić sobie kawę. Gdy miałam, już upić łyk boskiego naparu do kuchni wparowała, moja rodzicielka.
- Jeszcze nie w szkole? Zapytała i gdy szukałam, w głowie odpowiedniego alibi przerwała mi- To dobrze. Wyjeżdżam na tydzień, żeby załatwić ten kontrakt, o którym ci ostatnio mówiłam. Kasę prześle ci na konto, a gdyby coś się działo to dzwon o każdej porze dnia i nocy. Kocham cię!
Nie zdążyłam nawet nic odpowiedzieć, ponieważ z prędkością rakiety kosmicznej postać zwaną moja mama opuściła kuchnię a po chwili i dom. Wypuściłam głośno powietrze i usiadłam przy wyspie delektując się moja kawa. No to co Layla zostałaś sama- powiedziałam w myślach i skierowałam się do przedpokoju. Zabrałam kluczyki od samochodu po czym opuściłam dom. Droga do szkoły nie była zbyt łatwa. W ciągu 15 minut prawie spowodowałam dwa wypadki i potrąciłam staruszkę na pasach. Gdy dotarłam na szkolny parking odetchnęłam z ulgą. W szybkim tempie udałam się do szkoły gdzie czekała na mnie moja przyjaciółka.
- Gdzie ty byłaś i dlaczego nie odpisywałaś na moje wiadomości?! Ta baba z matmy się na mnie uwzięła i kolejny raz wstawiła mi jedynkę!
- nie denerwuj, się tak Maya. Po prostu zaspałam, a mama wyjechała w delegację. Mam wolną chatę przez tydzień i chyba wiesz, co to oznacza? -zapytałam i zobaczyłam jak twarz blondynki się rozpogadza.
- Babski wieczór! - krzyknęła, na cały korytarz a przechodzący obok uczniowie patrzyli na nas jak na uciekinierki zakładu psychiatrycznego - Tak się cieszę! Zrobimy sobie maseczki, zamówimy żarcie i będziemy oglądać seriale. Aaa no i zapomniałam o najważniejszym! Będziemy oglądać zdjęcia największych przystojniaków z naszego miasta!
Słysząc jej plany powoli żałowałam, że zaprosiłam ją do siebie. Wizja samotnych wieczorów przy winie i książce w tym momencie wydawała się lepsza opcją.
- Dobra, dobra. Po lekcjach pojedziemy po twoje rzeczy a teraz chodźmy pod klasę bo się spóźnimy na lekcje a do twojej kolekcji dołączy kolejna jedynka tym razem z angielskiego.- spojrzałam na Maye po czym szybkim krokiem podążyłam w stronę sali tortur.
Reszta dnia minęła spokojnie i wreszcie mogłyśmy opuścić to wiezienie potocznie zwane szkołą. Maya szybko zabrała potrzebne rzeczy na najbliższy tydzień i pojechaliśmy do mnie. Mój dom nie należał do najbogatszych, ale podobał mi się. Biała elewacja, czerwony dach i zadbany duży ogród, w którym znajdowały się ukochane róże mojej mamy. Weszłyśmy do środka i tradycyjnie rozwaliłyśmy się na kanapie.
-No to co suko? Imprezę czas zacząć- zakomunikowała Maya i sięgnęła po pilota, żeby podkręcić muzykę.
Po kilku godzinach tańców i popijania różnych alkoholi ukradzionych z barku mamy czułam się świetnie. Gdy zmęczone opadłyśmy na sofę Maya spojrzała na mnie wzrokiem kota ze shreka.
-Maya nie oddam ci tych butów. Dobrze wiesz, że je lubię- zakomunikowałam stanowczo myśląc, że kolejny raz będzie próbowała je ode mnie wysępic.
- Co? Zapytała i spojrzała na mnie niezrozumiale. Aaa nie chodzi mi tym razem o buty, bo i tak wiem, że mi ich nie oddasz- wzruszyła ramionami. Jesteś zbyt chytrą małpą- zaśmialam się na jej uwagę. Ostatnio dowiedziałam się, że u nas organizowane są nielegalne walki a Adam załatwił mi dwie wejściówki. Wiem, że to nie twoje klimaty, bo boisz się krwi i przemocy, ale i tak nic tam nie zobaczysz, bo pierwsze rzędy są zajmowane przez ważne szychy a po drugie, wydaje mi się kret ma lepszy wzrok od ciebie- kolejny raz tego wieczoru przewróciłam oczami na jej cenną uwagę. Wiesz,jak bardzo kręcą mnie takie klimaty i chce zobaczyć jak wygląda to z bliska. Chodzą plotki, że walczy tam najprzystojniejszy facet w naszym mieście. Pójdziemy, zobaczymy co i jak, a potem wrócimy do domu. Nie daj się prosić.
Patrzyłam na nią i próbowałam dobrać słowa, którymi delikatnie dam jej do zrozumienia, że nigdzie się nie wybieram.
- Pojebało cię- bardziej stwierdziłam niż zapytałam. Po moim trupie pójdę na jakieś durne walki gdzie jest pełno szemranych typów! Wiesz jak to się skończy? Zgwałcą nas, zabija a potem wywioza do lasu gdzie zjedzą nas dzikie zwierzęta! Właśnie wyobrażałam sobie jak niedźwiedź z nożem i widelcem w łapach pożera moje resztki, gdy nagle usłyszałam głos blondynki.
- Tak myślałam, dlatego skoro nie chcesz po dobroci to muszę wyciągnąć twardą broń. Pamiętasz, jak miesiąc temu mój wujek załatwił ci lewe zwolnienie z wf? Obiecałaś mi wtedy przysługę. Także kochana przyszedł czas na spłatę długu.
Zmrużyłam oczy wyobrażając sobie, że posiadam laserowy wzrok, którym morduje moją przyjaciółkę. Miała jednak rację, bo obiecałam jej tę durną przysługę w zamian za lewe zwolnienie z tego przeklętego przedmiotu.
- Kiedy?- zapytałam z rezygnacją.- W ten piątek. Zobaczysz, będzie fajnie! Może spotkamy tego przystojniaka, o którym wszyscy mówią! Jak myślisz faktycznie to takie ciacho?
- Nawet jeśli to największe ciacho w mieście to nadal krzywdzi innych dla pieniędzy- odparłam pewnie. Od takich trzeba trzymać się z daleka Maya. On jest niebezpieczny i nie obraca się w miłym towarzystwie.
-Layla, spokojnie. Przecież nie zamierzam brać z nim ślubu. Nawet jeżeli go spotkamy to na nas nie spojrzy, więc się nie martw. Teraz już kładźmy się spać, bo jutro środa a co za tym idzie kolejna lekcja matematyki z tą wiedźmą- głos May na wspomnienie nauczycielki ociekał jadem.
Zgasiłam światło, ale nie mogłam zasnąć. Myśl, że w piątek pójdę w jakieś dziwne miejsce oglądać spoconych facetów, którzy rzucają się sobie do gardeł napełniała mnie strachem. Czułam, że to wyjście nie skończy się dla nas dobrze.
------------------------------------------------------------
Hejka wszystkim! Dopiero zaczynam swoją zabawę z wattpadem, dlatego proszę o wyrozumiałość:)
CZYTASZ
Walka o szczęście.
RomanceZakompleksiona dziewczyna i pewny siebie zawodnik nielegalnych walk. Nieziemsko przystojny Tyler Wilson przyciąga wiele kobiet jednak żadnej z nich nie traktuje poważnie. Imprezy, panienki na jedną noc i walki to całe jego życie. Traumatyczne wydarz...