ROZDZIAŁ 15
Obudziły mnie promienie słoneczne, które przedzierały się przez niezasłonięte w oknie rolety. Próbowałam otworzyć ociężale powieki, ale to wcale nie było takie proste. Głowa boleśnie mi pulsowała a w gardle tworzyła się pustynia, która od lat czekała na krople deszczu. Zdecydowanie za dużo wczoraj wypiłam. Otworzyłam oczy a światło wypalało moje spojówki. Pomrugałam kilka razy, mając nadzieję, że przyniesie mi to ulgę i faktycznie po chwili ją poczułam. Po paru minutach wracania do krainy żywych siedziałam na łóżku i próbowałam przypomnieć sobie wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Czułam czarna dziurę a jedyne pamiętam to jak obrażona wyszłam z imprezy i popijałam wódkę nad stawem. Zastanawiałam się, jak udało mi się dostać do domu, bo patrząc na mój wczorajszy stan, nie dałabym rady zrobić tego sama. Sięgnęłam po telefon, który znajdował się stoliku nocnym i zamarłam widząc trzydzieści nieodebranych połączeń od Mayi oraz niezliczoną liczbę smsów. Wiedziałam, że czeka mnie opierdziel jednak postanowiłam oddzwonić i wypytać o przebieg wczorajszego wieczoru. Już po dwóch sygnałach usłyszałam głos przyjaciółki.
- Kurwa Layla no w końcu! Wiesz, jak ja się o ciebie martwiłam? Od wczoraj próbuje się z Tobą skontaktować a ty nie dajesz znaku życia- wyrzuciła zdenerwowana blondynka.
- przepraszam Maya, ale miałam wyciszony telefon- powiedziałam ze skruchą. Wczoraj trochę przegięłam z alkoholem i nic nie pamiętam. Wiesz może jak dostałam się do domu? - zapytałam, mając nadzieję, że nie narobiłam żadnych głupot.
- No cóż, od czego by tu zacząć. Kiedy tańczyłam z Mattem, Ty gdzieś zniknęłaś. Myślałam na początku, że kogoś poznałaś i dobrze się bawisz, ale nigdzie nie mogłam cię znaleźć. Po jakimś czasie przyszłaś pijana do kuchni i zakomunikowałaś mi, że chcesz wracać. Miałyśmy się zbierać gdy nagle wpadł Tyler i powiedział, że cię odwiezie. Zapytałam, czy jest tego pewny a on mi nawet nie odpowiedział, tylko wyszedł razem z Tobą. Miałam biec za wami, ale powstrzymał mnie Matt, który ręczył, że nic ci się z nim nie stanie. - opowiadała przejęta Maya. Gdy usłyszałam imię Tylera, prawie zachłysnęłam się powietrzem. On? Dlaczego niby miałby mi pomagać? Boże a co jeśli się przed nim zbłaźniłam lub zrobiłam coś głupiego? Natłok myśli spowodował, że poczułam zawroty głowy i zrobiło mi się niedobrze. Cholerny kac
- halo Layla jesteś tam? - zapytała Maya, przywracając mnie myślami na ziemię.
- Jesteś pewna, że to był Tyler?- spytałam, mając nadzieję, że się przesłyszałam.
- Nie, kosmita udający Tylera. Jasne, że jestem pewna, wiem, kto odwoził moja pijaną przyjaciółkę do domu. Swoją drogą nieźle się porobiłaś mała... Nigdy Cię nie widziałam w takim stanie- odparła rozbawiona blondynka. Chcąc odwrócić myśli od niebieskookiego chłopaka postanowiłam wypytać o jej wczorajszą randkę.
- lepiej powiedz jak tam z Mattem? Dobrze się bawiłaś? - zapytałam, mając nadzieję, że jej wieczór był bardziej udany od mojego.
- On jest taki cudowny- odparła rozmarzonym tonem. Całą imprezę zajmował się mną I nie odstępował nawet na krok. Nie pił całą imprezę, żeby odwieźć mnie bezpiecznie do domu. Co więcej, zaprosił mnie dzisiaj na randkę!- wykrzyknęła Maya na cały głos, a ja poczułam, że moja głowa zaraz eksploduje.
- tak się cieszę. Tylko błagam Cię, nie krzycz tak do tego telefonu- odparłam proszącym tonem.
- Takie są skutki upijania się moja droga- zaśmiała się Maya. Dobra Layla fajnie się gada, ale muszę zrobić się na bóstwo, bo za 2 godziny przyjedzie po mnie Matt. Kocham Cię!- wykrzyknęła i nie czekając na moją odpowiedź, zakończyła połączenie. Położyłam się na łóżku i rozmyślałam, dlaczego Tyler mi pomógł. Fakt, ze nic nie pamiętam, tylko potęgował uczucie niepokoju, który mi towarzyszył. Nie chcąc dużej zaprzątać głowy niebieskookim, postanowiłam trochę się ogarnąć. Leniwie podniosłam się z łóżka i wolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Zamknęłam drzwi i stanęłam przed lustrem. Widok, który zobaczyłam, nie za bardzo mi się spodobał. Rozmazany tusz od rzęs i pomadka na całej twarzy sprawiała, że przypomniałam postać z horrorów, która idealnie nadawała się, by straszyć niegrzeczne dzieci. Zrzuciłam z siebie wczorajsze ubrania, po czym wyskoczyłam pod prysznic. Strumienie gorącej wody działały na mnie kojąco. Chciałam zmyć z siebie zapach alkoholu, papierosów i wstydu. Wypachniona wyszłam z kabiny i szczelnie opatuliłam się puchatym ręcznikiem. Ubrałam wygodne dresy i udałam się do salonu, aby trochę odpocząć. Skutki wczorajszej imprezy dalej mi doskwierały a ból głowy oraz mdłości skutecznie odbierały chęci do życia. Rzuciłam się na sofę znowu zapadając w sen. Weekend minął mi zaskakująco szybko. Maya całkowicie zauroczyła się w swoim blondynie i spędzała z nim praktycznie cały czas. Cieszyłam się, że jest szczęśliwa i miałam nadzieję, że może w końcu ustabilizuje swoje uczucia. Przez moje piątkowe wyjście nad staw trochę się rozchorowałam, więc postanowiłam odpuścić sobie parę dni szkoły. Gdy w środę poczułam się trochę lepiej, musiałam wrócić do szarej rzeczywistości i nadrobić szkolne zaległości. Wsiadłam do swojego samochodu, ale niestety mimo wielu prób nie odpalił. Przypomniałam sobie o wizytówce warsztatu, w którym pracuje Tyler, ale nie miałam odwagi tam zadzwonić. Nie wiedziałam, co wydarzyło się między nami w piątek i jak bardzo się przed nim zbłaźniłam. Mimo że magiczne niebieskie oczy chłopaka nie opuszczały moich myśli nawet na minutę, strach przed konfrontacją z nim był zbyt silny.
Zrezygnowana ruszyłam na przystanek i już po 20 minutach znalazłam się w szkole. Przechodząc obok sali od angielskiego, poczułam uderzenie drzwiami, a po chwili z impetem runęłam na podłogę.
- Jezu, bardzo Cię przepraszam. Nic ci nie jest? - usłyszałam przerażony głos, a po chwili silne ramiona unosiły mnie w górę. Spojrzałam na sprawcę mojego wypadku i zobaczyłam wysokiego blondyna, który szarymi oczami przyglądał mi się z troską. Muszę przyznać, że był niczego sobie. Umięśnione ramiona zdobił biały golf a czarne spodnie uwydatniały jego umięśnione nogi. Widać, że w przeciwieństwie do mnie nie unika siłowni. Mimo swojego uroku nie mógł się równać z Tylerem i jego hipnotyzującymi oczami.
- Nic mi nie jest - odparłam speszona patrząc na swoje buty.
- pierwszy dzień w szkole i już przypał- blondyn nerwowo podrapał się po karku.- Jestem Luck- uśmiechnął się i wyciągnął w moją stronę dłoń.
- Layla- rzuciłam i podałam rękę chłopakowi.
- Czuje się winny, że Cię staranowałem. Może w ramach rekompensaty dasz się zaprosić na kawę i ciastko? - zapytał z nadzieją szarooki. - Jestem tu nowy, więc chętnie dowiem się coś więcej na temat tej szkoły i zasad tutaj panujących- uśmiechnął się szeroko. Zastanawiałam się nad propozycją chłopaka i uznałam, że w sumie nie mam nic do stracenia. Maya ostatnio nie miała dla mnie czasu, bo każdą wolną chwilę spędzała z Mattem. Czułam się samotna, więc chętnie przystałam na propozycje Lucka.
- Z wielką chęcią, znam kawiarnię blisko szkoły, gdzie serwują najlepszą szarlotkę na świecie.- odparłam z uśmiechem.
- Kocham szarlotkę- powiedział i szeroko się uśmiechając, pogłaskał się po brzuchu. Masz może czas po lekcjach? - zapytał blondyn.
- kończę dzisiaj o 14- uśmiechnęłam się ba myśl o pysznym ciachu z bitą śmietaną.
- Świetnie w takim razie będę czekał na Ciebie przed szkołą- rzucił po czym zamknął mnie w szczelnym uścisku. Zdziwiło mnie bezpośrednie zachowanie chłopaka, jednak odwzajemniłam jego gest. Przerwał nam dzwonek oznaczający rozpoczęcie zajęć, więc rozeszliśmy się do swoich klas. Lekcje strasznie mi się dłużyły, ale to chyba przez brak Mayi, która dzisiaj poszła na wagary w ramach wyjazdu z Mattem nad jezioro. Gdy wreszcie zabrzmiał dzwonek zwiastujący koniec mojej męczarni udałam się przed szkołe, gdzie czekał już na mnie Luck. Ruszyliśmy do pobliskiej kawiarni, żeby lepiej się poznać. Okazało się, że jesteśmy bardzo podobni i szybko złapaliśmy dobry kontakt. Podobne poczucie humoru sprawiło, że płakaliśmy ze śmiechu, zwracając na siebie uwagę reszty gości. Czułam, że będzie moim dobrym przyjacielem i nie będę się z nim nudzić. Po spotkaniu Luck odwiózł mnie do domu i zaproponował, że jutro po mnie przyjedzie. Z chęcią przyjęłam jego propozycje, ciesząc się, że uniknę jazdy autobusem. Tak jak zapowiedział w czwartek o 7: 50 czarne bmw stało pod moim domem. Dzięki obecności Lucka na chwile zapomniałam o Tylerze i Mayi, która przez cały tydzień się, ze mną nie kontaktowała. Było mi przykro, że olała wieloletnia przyjaźń dla chłopaka, którego zna raptem parę dni. Spędzaliśmy każdą przerwę razem opowiadając sobie nasze przypałowe historie. Mimo że znałam go bardzo krótko, stał mi się naprawdę bliski. Nastał w końcu piątek, a co za tym idzie długo wyczekiwany weekend. Siedziałam na kanapie, oglądając Titanica. Luck pojechał do ciotki na wieś, więc zostałam całkowicie sama. Siedziałam zasmarkana płacząc nad losem biednego Leonardo gdy nagle przerwał mi dzwonek do drzwi. Postanowiłam to zignorować, jednak nieproszony gość nie dawał za wygraną. Zrezygnowana ruszyłam w stronę korytarza. Gdy przekręciłam zamek w drzwiach, moim oczom ukazała się Maya. Byłam zaskoczona jej widokiem, jednak cieszyłam się, że przyszła.
- Na wstępie wiem, że zawaliłam. Przepraszam, że nie odzywałam się cały tydzień, ale zakochałam się. Pierwszy raz czuje coś takiego Layla- rzuciła, patrząc mi głęboko w oczy. Byłam zszokowana jej słowami, bo pierwszy raz powiedziała, że w kimś się zakochała.
- nic nie szkodzi Maya. Rozumiem to w pełni i cieszę się twoim szczęściem. Mam nadzieję, że Matt to porządny gość I na Ciebie zasługuje- odparłam, mocno ją przytulając.
- kocham Cię Layla i przepraszam, że nie miałam dla Ciebie czasu. - oddala mój gest ściskając mnie mocno - a teraz zbieraj się, bo zaraz się spóźnimy. Matt załatwił nam wejściówki na walkę i będziemy specjalnymi gośćmi Tylera- pisnęła uradowana, klaszcząc w dłonie. Na wzmiankę o niebieskookim moje serce zaczęło szybciej bić a w żołądku czułam ucisk. Mimo że wiedziałam, że to złe Tyler działał na mnie jak magnes i nic na to nie mogłam poradzić. Chciałam się wykręcić z wyjścia symulując chorobę, ale wiedziałam, że to nic nie da i Maya wyciągnie mnie z domu siłą. Odetchnelam głośno, mentalnie przygotowując się na spotkanie z brunetem. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że ta jedna noc zmieni w moim życiu wszystko.-------------------------------------------------------------------
Jak myślicie co się wydarzy? Czy Luck jest zagrożeniem dla Tylera?
CZYTASZ
Walka o szczęście.
RomanceZakompleksiona dziewczyna i pewny siebie zawodnik nielegalnych walk. Nieziemsko przystojny Tyler Wilson przyciąga wiele kobiet jednak żadnej z nich nie traktuje poważnie. Imprezy, panienki na jedną noc i walki to całe jego życie. Traumatyczne wydarz...