39. Czułam, że umieram

4.7K 196 54
                                    

Przez dwa tygodnie wiele razy próbowałam dowiedzieć się czegoś od Tylera, ale unikał tematu tamtej nocy jak ognia. Mimo że spędzał ze mną każdą wolną chwilę, był jakiś nieobecny i czułam, że tworzy się między nami dystans. Maya też niczego nie wyciągnęła od Matta, oprócz informacji, że pobity mężczyzna leży w szpitalu, a jego stan jest stabilny. Coraz bardziej gubiłam się w tym wszystkim, a sytuacji nie poprawiało moje kiepskie samopoczucie. Od kilku dni ledwo trzymalam się na nogach, a zawroty głowy powodowały mdłosci nie do wytrzymania.

- Masz wszystko?- zapytalam Tylera, który właśnie kończył pakować swoją torbę na wyjazd do pracy, w którą jakoś nie wierzyłam. Od rana zachowywał się bardzo dziwnie, był zdenerwowany i nawet na mnie nie spojrzał. Bardzo mnie to denerwowało, ale wiedziałam, że muszę zachować spokój, jeśli chcę wreszcie poznać prawdę.

- Wydaje mi się, że tak- odpowiedział wymijająco i poszedł do łazienki, nie zwracając na mnie najmniejszej uwagi. Kiedy czekałam na niego w kuchni dostałam smsa od Mayi, że wraz z Luckiem są gotowi i czekają na mnie pod domem sąsiadki. Wiedziałam, że to co planowałam zrobić świadczyło o moim braku zaufania, ale nie miałam innego wyboru. Zachowanie bruneta wskazywało, że coś jest nie tak, a ja zasługiwałam na prawdę.

- Widzimy się za kilka dni. Uważaj na siebie jak mnie nie będzie- Tyler podszedł do mnie i zamknął w szczelnym uścisku, lekko mnie przy tym miażdżąc. Myślałam, że to kobiety są skomplikowane, ale ten kto tak uważa powinien spędzić dzień z moim chłopakiem. Najpierw mnie unika, a potem jak gdyby nigdy nic nie potrafi się ode mnie oderwać. Lekko zdezorientowana również go przytuliłam, a brunet złożył na moim czole czuły pocałunek i wyszedł z domu. Nie czekając ani chwili włożyłam płaszcz i buty prawie się przy tym zabijając, ale nie było czasu do stracenia. Wyciągnęłam torbę z ubraniami, którą schowałam w szafie i po upewnieniu się, że zamknęłam drzwi, ruszyłam pod dom sąsiadki, gdzie czekali na mnie moi przyjaciele. Wszystko było wcześniej ustalone, a żeby nas nie zauważyli postanowiliśmy śledzić ich wypożyczonym samochodem. Wsiadłam do środka i prawie się oplułam ze śmiechu. Luck siedział za kierownicą z doklejonym wąsem w ogromnym kapeluszu i przeciwsłonecznych okularach, a Maya na tylnich siedzeniach w czarnej peruce, różowej czapce i płaszczu w panterkę. Nie wierzyłam własnym oczom, widząc jak bardzo wczuli się w rolę detektywów.

- Co się tak patrzysz?- zapytała brązowooka zupełnie nie rozumiejąc mojego zdumienia.

-Podziwiam jak wspaniale wyglądacie- starałam się brzmieć poważnie, ale po chwili nie wytrzymałam i wybuchlam głośnym śmiechem, który rozniósł się po całym samochodzie.

-Ty się tak nie ciesz, dla ciebie tez coś mamy- rzucił zadowolony Luck i podał mi plastikową torbą wypełnioną jakimiś ubraniami. Spojrzalam na jej zawartość i miałam ochotę palnąć ich w czoło.

-Nie ma szans, że to ubiorę- pokręciłam przecząco głową i odrzuciłam worek na tylne siedzenie, co wzbudziło krzyki niezadowolenia moich współpasażerów. - Ściągnęłaś mu tą aplikację?- skierowałam słowa w stronę mojej przyjaciółki, jak już nieco się uspokoili. Czułam się źle z tym, co robiliśmy, ale chęć poznania prawdy była zbyt silna i dominowała nad zdrowym rozsądkiem.

-Tak, jak spał wgrałam mu aplikacje, coś na zasadzie, że rodzic może śledzić swoje dziecko. Zaraz sprawdzę gdzie są- odparła zadowolona, a ja miałam coraz większy mętlik w głowie i zastanawiałam się czy nie odwołać tej całej chorej akcji. Luck jednak nie dał mi czasu na myślenie, bo po chwili odebrał telefon od blondynki i ruszył za przemieszczającą się na ekranie kropką.

-Nie wiem czy dobrze robimy-odparłam, wygodnie rozsiadając się na fotelu pasażera. Odwróciłam głowę w kierunku mojego przyjaciela, który spojrzał na mnie kpiąco zza ciemnych okularów.

Walka o szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz