14. Dla jej bezpieczeństwa.

9.5K 263 2
                                    

ROZDZIAŁ 14

Oczami Tylera 2/2

Zatrzymałem się gwałtownie, na co mój przyjaciel spojrzał na mnie niezrozumiałym wzrokiem.
- Muszę pójść do łazienki. Zaraz do was dołączę- rzuciłem i miałem się wycofać, kiedy przerwał mi zaniepokojony głos Matta.
- Wszystko w porządku Wilson? Strasznie zbladłeś i wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha. Pierwszy raz widzę Cię w takim stanie- odparł mój przyjaciel z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
- Jest okej- rzuciłem i ostatni raz spojrzałem na uśmiechniętą twarz Layli, która zawzięcie rozmawiała o czymś z jakąś blondynka. Odwróciłem się gwałtownie i skierowałem w stronę schodów prowadzących do łazienki. Czy to możliwe, że mam aż takiego pecha?- zapytałem się sam siebie w myślach. Chciałem dzisiaj zapomnieć o zielonookiej i dobrze się zabawić, co więcej, nawet zaczęło mi to wychodzić, aż nagle na froncie pojawiła się ona i cały mój misterny plan legł w gruzach. Ubrana w swoją srebrną sukienkę, która idealnie podkreślała jej kobiece walory, sprawiła, że na chwilę zabrakło mi powietrza a ciało odmówiło posłuszeństwa. Zastanawiało mnie, dlaczego tak bardzo reaguje na dziewczynę, której praktycznie nie znam i która zwyzywała mnie przy naszym pierwszym spotkaniu. Nigdy wcześniej nie przeżywałam niczego podobnego i wcale nie podobał mi się ten nowy dla mnie stan. Czułem, że przestaje być tym silnym i bezlitosnym facetem, na którego miano tak ciężko pracowałem. Chłopak, który w podziemiach słynął ze swojej odwagi i brutalności, stawał się mięczakiem przy tej małej zielonookiej dziewczynie. Pogrążony we własnych myślach wszedłem do łazienki i zakluczyłem drzwi. Doczłapałem się do umywalki i przemyłem twarz zimną wodą. Nie mogę pozwolić, by ta mała mną zawładnęła. Przyszedłem tu się dobrze zabawić i zamierzałem dopełnić planu. Wyrwę jakąś dobrą laskę, skończymy w jej sypialni i mi przejdzie. Jestem w końcu Tyler Wilson, który nie związał się i nigdy nie zwiąże na poważnie z żadną kobietą.
Naładowany nową energią zszedłem na dół zrealizować swój plan. Usiadłem w salonie i badawczo rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu mojej dzisiejszej ofiary. Zatrzymałem swój wzrok na atrakcyjnej szatynce, która zalotnie się do mnie uśmiechała. - Mamy zwycięzcę dzisiejszej loteri - pomyślałem i ruszyłem w kierunku ciemnowłosej.
- Hej przystojniaku, jesteś tu sam? - zapytała, gdy już znalazłem się obok niej.
- Szukam miłej towarzyszki na dzisiejszy wieczór i chyba udało mi się ją znaleźć- odpadłem, po czym posłałem jej swój popisowy uśmiech. Dziewczyna zbliżyła się do mnie i kiedy dzieliły nas jedynie milimetry, szepnęła mi do ucha
- Chętnie zostanę twoja towarzysza nie tylko na dzisiejszy wieczór- odparła, zaznaczając lekko o jego płatek. Może jeszcze uda się uratować ten wieczór- pomyślałem, łapiąc szatynkę w talii i rozpocząłem swoją grę.
- Może napijemy się czegoś a potem pojedziemy do Ciebie?- zapytałem chociaż znałem już odpowiedź.
- Wódka z colą- odparła.- Będę czekać na tarasie- przyjechała swoją drobną dłonią po moim torsie i zniknęła w tłumie tańczących nastolatków. Zadowolony z powodzenia mojego planu kierowałem się w stronę kuchni, gdy poczułem, że coś, a raczej ktoś na mnie wpada. Spojrzałem w dół a moim oczom ukazała się słodka brunetka, o której próbowałem zapomnieć cały wieczór. Spojrzała w górę a na jej twarzy malował się szok i niedowierzanie. Usmiechnąłem się pod nosem, przypominając sobie nasze pierwsze spotkanie podczas którego uratowalem ją przed bolesnym upadkiem na asfalt.
- Ewidentnie na mnie lecisz- powiedziałem rozbawiony całą sytuacją, zapominając o moim wcześniejszym planie ignorowania jej obecności. Layla przejechała wzrokiem po całej mojej sylwetce i zatrzymując się na oczach posłała mi pogardliwe spojrzenie a twarz wyrażała czystą niechęć względem mojej osoby. Zdziwiła mnie jej ofensywna postawa jednak postanowiłem przemilczeć sprawę. Muszę przyznać że ta mała intryguje mnie coraz bardziej i z każdym spotkaniem mam coraz większą ochotę poznać ją bliżej.
-Znowu ty- odparła głosem przepełnionym irytacją. Brunetka ewidentnie za mną nie przepadała i nie zamierzała tego ukrywać.
-Co ty tu robisz? - zapytałem ciekawy z kim tutaj przyszła. Nie wydaje mi się, żebyśmy mieli wspolnych znajomych w końcu dziewczynka z dobrego domu nie obraca się wśród takich elementów jak ja.
- To samo co ty. Bawię się- odparła znudzona i położyła ręce na biodrach. - widzisz tą blondynkę?- zapytała i wskazała palcem na dziewczynę, która właśnie tańczyła z Mattem. Wróciłem wzrokiem do Layli, gdy ta kontynuowała.- Twój przyjaciel dzisiaj oblał ją kawa i w ramach rekompensaty zaprosił na imprezę. Ja przyszłam jako jej skrzydłową- odparła lekko rozbawionym głosem. Kącik ust drgał jej od śmiechu jednak starała się zachować powagę. Nie mogłem uwierzyć w ten dziwny zbieg okoliczności. Tysiące kobiet a Matt musiał wpaść i oblać kawą akurat jej kumpele.
- Więc to Ty jesteś przyjaciółka tej słynnej Mii, która zawróciła w głowie mojemu przyjacielowi- stwierdziłem z uśmiechem przypominając sobie z jaka ekscytacją blondyn opowiadał o tej dziewczynie.
- To jest Maya- przerwała mi brunetka.- Mia czy Maya jedno licho- pomyślałem.
- Czyli traktuje ją na poważnie?- zapytała wyraźnie przejęta. Widać, że zależy jej na przyjaciółce. W tym przypadku nie miała co się martwić Matt to najporządniejszy chłopak, jakiego znam. Jego mama wychowała go na gentelmena, który zawsze miał ogromny szacunek względem kobiet.
- Od kiedy na nią wpadł nie przestaje o niej mówić. To irytujące- odparłem i skrzywiłem twarz w grymasie. Miłość to przejaw słabości, którą zawsze tak bardzo gardziłem.
- Ja uważam, że to słodkie. Jak im się uda to przynajmniej będą mogli opowiadać swoim dzieciom jak tatuś poznał mamusie- odparła rozmarzonym głosem. Wzmianka o rodzicielstwie rozbudziła we mnie emocje, których dawno już nie odczuwałem. Wydaje się jej, że życie to bajka, na której końcu wszyscy żyją długo i szczęśliwie, jednak to tylko zwykłe kłamstwo wlepiane nam w dzieciństwie.
- Niepoprawna romantyczka- stwierdziłem patrząc głęboko w jej zielone hipnotyzujące oczy. Liczyłem na jakąś reakcję z jej strony, ale się nie doczekałem. Dziewczyna ruszyła przed siebie chcąc mnie wyminac jednak dziwna sila kazała mi ją zatrzymać. Chwyciłem Layle za ramię i delikatnie odwróciłem w moją stronę. Nie chciałem jeszcze kończyć tej rozmowy więc musiałem zagaic jakiś temat.
- Jak samochód? Dałem ci przecież wizytówkę warsztatu, w którym pracuje- powiedziałem przypominając sobie o jej problemach z pojazdem. Szczerze miałem nadzieję, że skorzysta z mojej oferty dzięki czemu mógłbym jeszcze ją zobaczyć.
- na razie jeszcze jeździ a co do twojej propozycji to jeszcze to przemyśle- odparła prowokacyjnym tonem. Zaraz, zaraz czy ona się, że mną droczy? W momencie, gdy miałem już rozpocząć zaczęta przez nią grę przerwał mi jakiś damski głos. Spojrzałem na źródło dźwięku i ujrzałem szatynkę, która miała mi dostarczyć tej nocy rozrywki.
- Tutaj jesteś- podeszła do mnie bliżej i wtuliła się w mój bok. Co ona sobie do diabła wyobraża?
- Długo mam jeszcze czekać?- zapytała i patrząc wprost na Layle, odpięła guzik mojej koszuli. Spojrzałem na zielonooką, ale jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie czekając na dalszy rozwój wydarzeń, wyminęła nas i zniknęła w tłumie. Gdy straciłem ją z pola widzenia, momentalnie oprzytomniałem. Zrzuciłem ręce szatynki ze swojego karku i spojrzałem na nią z mordem w oczach.
- Nigdy więcej mnie kurwa nie dotykaj. Zrozumiano?- wycedziłem przez zęby, czując przeszywającą mnie złość. Tylko dlaczego? Straciłem ochotę na wszelkie fizyczne przyjemności i ruszyłem szukać Layli. Zajrzałem do każdego pomieszczenia w domu, ale nigdzie nie znalazłem mojej zguby. Jej nagłe zniknięcie dość mocno mnie zaniepokoiło a fakt, że na imprezie są ludzie z mojego środowiska, tylko pogłębiał to uczucie. Gdy miałem się już poddać i zrezygnować z dalszych poszukiwań moim oczom ukazała się znajoma postać, która chwiejnym krokiem przedzierała się w głąb pomieszczenia. Udałem się pewnym krokiem w jej kierunku, gdy nagle usłyszałem jak zwraca się do swojej przyjaciółki, że chce wracać do domu. Wybranka Matta chciała spełnić jej życzenie, jednak postanowiłem wziąć sprawy w swoje ręce.
- Ja to zrobię- odparłem stanowczo.
- Jesteś pewny? - zapytała niepewnie blondynka, dokładnie szanując mnie wzrokiem. Nie siląc się na odpowiedź, chwyciłem Layle w talii i zacząłem przeciskać się do wyjścia. Nie ułatwiał tego fakt, że była niesamowicie pijana i ledwo trzymała się na nogach. Sprawdziłem, czy tym razem nie zgubiła torebki i opuściliśmy dom mojego przyjaciela. Niechętnie puściłem na chwilę Layle, żeby znaleźć klucz od samochodu, który zawieruszył się gdzieś w mojej kieszeni. Nie minęła chwila a usłyszałem huk i zobaczyłem Layle siedząca na ziemi. Była taka niewinna i delikatna. Krew mnie zalewa na myśl co mogło się jej stać, gdyby napatoczyła się na kogoś z naszych podziemnych kręgów. Podszedłem do dziewczyny i bez trudu podniosłem ją w stylu panny młodej. Mimo ostrego zapachu alkoholu wyczuwalne były jej kwiatowe perfumy, które przyjemnie pieściły mój nos. Posadziłem zielonooka na fotelu pasażera i zapiałem jej pas. Okrążyłem samochód i zająłem miejsce kierowcy. Spojrzałem na drobną postać, która leżała półprzytomną i poczułem gniew.
- Dziewczynki z dobrych domów nie powinny się tak upijać- rzuciłem wrednie. Czy ona nie zdawała sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwo czyha na pijaną atrakcyjną kobietę? Odpaliłem samochód z zamiarem odwiezienia Layli do domu. -Dobrze, że pamiętam adres- pomyślałem i ruszyłem w drogę. Jechaliśmy w totalnym milczeniu, gdy nagle usłyszałem głos Layli.
- Zatrzymaj się- zakomunikowała. Nie rozumiałem, o co jej chodzi, jednak postanowiłem spełnić jej polecenie. Kiedy zatrzymałem się na poboczu, drzwi od strony pasażera gwałtownie się otworzyły i z prędkością światła brunetka wyskoczyła z pojazdu. Doskoczyła do krzaków i zaczęła opróżniać zawartość swojego żołądka, ale co się dziwić skoro tyle wypiła. Kiedy przyszła kolejna fala wymiotów trzymałem włosy brunetki i delikatnie gładziłem po plecach. Kiedy poczuła się lepiej, usiadła wyczerpana obok samochodu. Przypomniało mi się, że zawsze trzymam w bagażniku zapas wody, z której korzystam po ciężkich treningach. Podałem zielonookiej butelkę, mając nadzieję, że trochę jej to pomoże i zmniejszy objawy jutrzejszego kaca. Patrzyłem, jak brunetka nieudolnie mocuje się z zakrętka. W tej całej swojej niezdarności była taka słodka i bezbronna. Zaśmiałem się głośno i ruszyłem z odsieczą. Dziewczyna zachłannie pochłaniała zawartość butelki i gotowa do dalszej jazdy wsiadła na miejsce pasażera. Powtórzyłem ruch Layli i po chwili włączyłem się do ruchu. Spojrzałem na dziewczynę, chcąc sprawdzić jak sie czuje i zobaczyłem, że zasnęła. Sięgnąłem po bluzę, która leżała na tylnej kanapie i szczelnie okryłem zimne ramiona zielonookiej.
- Dobranoc Layla - rzuciłem cicho i pogrążyłem się we własnych myślach. Po paru minutach dotarliśmy na miejsce i zostało mi tylko jakoś wnieść ją do środka. Nie chciałem jej budzić, więc pozwoliłem sobie bez pozwolenia wyciągnąć klucze z jej torebki. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i delikatnie uniosłem Layle, po czym skierowałem się w kierunku jej domu. Z trudem przekręciłem klucz w zamku i z piękną brunetką w ramionach wszedłem do ciemnego pomieszczenia. Nie zapalając światła, skierowałem się po schodach, mając nadzieję, że szybko znajdę jej pokój. Udało się i już po pierwszej próbie znalazłem się w szarej dziewczęcej sypialni. Podszedłem do łóżka i delikatnie położyłem Layle przykrywając ją szczelnie kołdrą. Spojrzałem na spokojną twarz dziewczyny, która w tym momencie wyglądała jak anioł. Muszę trzymać się od niej z daleka. Co jeżeli jestem taki sam jak ojciec i ją skrzywdzę? Ona nie zasługuje na życie z takim potworem jak ja. Pochłonięty w swoich myślach opuściłem dom, wcześniej zatrzaskując drzwi. Wiedziałem, że czeka mnie bezsenna noc, więc postanowiłem jakoś spożytkować swoją energię. Zawsze gdy miałem problem, jechałem na siłownię, gdzie pozbywałem się negatywnych emocji. Wsiadłem do samochodu i dotarłem do sali mojego kumpla. Kiedyś dał mi zapasowy klucz, żebym mógł trenować o każdej porze dnia i nocy. Wszedłem do środka i zacząłem uderzać w worek bokserski. Przez oczami stanęła mi niewinna twarz Layli, która nie zasługuje na takiego skurwiela jak ja. Zadawałem coraz więcej ciosów i znowu wpadłem w trans. Zamiast zielonookiej widziałem teraz twarz mojego ojca, który zniszczył mi całe życie. Od zawsze miał słabość do alkoholu, przez co wyżywał się na mnie i mojej mamie. Mimo tego, co przeżywała z tym tyranem, zawsze starała się mnie chronić i zapewnić bezpieczeństwo gdy ten skurwiel wracał pijany do domu. Pewnego dnia gdy wrócił z imprezy, zdenerwował się, bo zabrakło mu wódki i znowu pobił moją mamę. Chciałem jej pomóc, ale jako dziesięcioletni chłopiec nie mogłem nic zrobić. Patrzyłem na leżącą zakrwawioną postać na dywanie, która resztkami sił kazała mi się ukryć w swoim pokoju. To był ostatni raz kiedy podniósł na nas rękę i ostatni raz kiedy widziałem moją mamę żywą. Wspomnienia pamiętnej nocy wróciły, a w oczach poczułem zbierające się łzy. Uderzałem teraz najmocniej jak tylko potrafię, wyobrażając sobie, że na miejscu worka znajduje się mój ojciec. Chciałem zemsty, chciałem żeby cierpiał tak jak ja i mama za każdym razem kiedy wracał pijany do domu. Bilem do upadłego aż wyczerpany upadłem na matę. Co jeśli jestem taki sam jak ojciec? Tracę kontrolę podczas każdej walki a co jeżeli kiedyś stracę ją przy Layli i ją skrzywdzę? Muszę trzymać się od niej z daleka. Tak. Dla jej bezpieczeństwa.

------------------------------------------------------------

No i kolejny rozdział za nami.:) Jak wam się podoba?

Walka o szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz