- Co ty tu robisz?- wydukałam, mając nadzieję, że to tylko zły sen. Gdyby moja mama dowiedziała się, że spędziłam noc z wytatuowanym królem nielegalnych walk, nigdy więcej by się do mnie nie odezwała, a ja wylądowałabym na bruku. Zawsze była wyjątkowo poukładana i nie tolerowała agresji w żadnej postaci. Przez traumatyczne wspomnienia, które zafundował jej ojciec, w każdym chłopaku widziała potencjalne zagrożenie.
- Byłam z Mayą na imprezie, a potem spałam u niej- powiedziałam pewnie, chcąc brzmieć wiarygodnie. Nie lubiłam jej oszukiwać, ale miałam ogromną nadzieję, że uwierzy w moje kłamstwo i nie będzie szukała potwierdzenia moich słów u blondynki. Mama zmarszczyła brwi, a jej twarz przybrała łagodniejszy wyraz.
- Nie mogłaś odebrać telefonu? Wiesz, jak ja się o ciebie martwiłam? Całą noc siedziałam i zastanawiałam się, czy jesteś cała i zdrowa.- rzuciła na jednym wdechu z pretensją w glosie. Czyżby uwierzyła w moje kłamstwo?
- Przepraszam mamuś, to więcej się nie powtórzy. Miałam wyciszony telefon i nie zauważyłam, że dzwoniłaś- uśmiechnęłam się i przytuliłam rodzicielkę, żeby ją trochę udobruchać. Czułam się źle z myślą, że dawałam jej powody do zmartwień. Wystarczy już, że przechodzi trudny okres w pracy, więc nie chciałam dokładać jej więcej problemów.
- No już dobrze. Idź się przebierz, a potem pojedziemy na zakupy. Nie wiem, co ty jesz, skoro lodówka jest całkowicie pusta.- mama odparła gniewnie, zakładając ręce na piersi. - Aaa i swoją drogą nie powinnaś ubierać się tak wyzywająco- spojrzała z pogardą na moje wczorajsze ciuchy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy przestała drążyć temat mojej nocnej nieobecności. Przytaknęłam i ruszyłam na górę trochę się ogarnąć. Wzięłam szybki prysznic i założyłam wygodne ubrania, ale nawet na chwile nie mogłam zapomnieć o niebieskich tęczówkach pewnego humorzastego chłopaka. Sięgnęłam po torebkę i wyciągnęłam z niej telefon. Na ekranie widniało mnóstwo nieodebranych połączeń oraz wiadomości. Zignorowałam te od mamy i weszłam w ikonkę Mayi. Blondynka przepraszała mnie za zaistniałą sytuację i pytała, czy wróciłam już od Tylera. Byłam na nią wściekła za to, że mnie wystawiła i porzuciła na pastwę losu, więc postanowiłam ją zignorować i nie odpisywać. Wzięłam torebkę i zeszłam poinformować mamę, że jestem gotowa. Zakupy minęły nam w przyjemnej atmosferze, a ja byłam wdzięczna, że nie poruszała więcej tematu mojej nocnej wycieczki. Zrobiłyśmy zapas jedzenia na cały miesiąc, wykupując chyba pół sklepu. Mama chciała mieć pewność, że podczas jej kolejnej nieobecności nie umrę z głodu. Zmęczone wróciłyśmy do domu i opadłyśmy na kanapę, nie mając siły nawet się ruszyć. Nie chciało się nam gotować, więc postanowiłyśmy zamówić jakieś jedzenie i spędzić wieczór na oglądaniu odmóżdżających romansideł. Po trzecim filmie spojrzałam na śpiącą mamę i postanowiłam jej nie budzić. Wystarczy, że wczorajszą noc nie zmrużyła oka przez zamartwianie się o mnie. Przykryłam ją szczelnie kocem i ruszyłam na górę do swojego pokoju. Położyłam się do łóżka i czekałam na upragniony sen, który jednak nie nadszedł. Przez pół nocy rozmyślałam o Tylerze i jego dziwnym, zmiennym zachowaniu aż w końcu wyczerpana gonitwą myśli, zasnęłam. Obudził mnie dźwięk telefonu, który nieprzyjemnie drażnił moje uszy. Myślałam, że to Maya znowu próbuje się ze mną skontaktować, żeby mnie przeprosić, ale się pomyliłam. Zdziwiłam się, gdy zamiast jej na wyświetlaczu pojawiło się imię Lucka. Szybko odebrałam telefon, witając się z chłopakiem.
- Cześć Layla! Wybacz, że się nie odzywałem, ale u babci jest słaby zasięg. Niedługo będę wracać do domu i tak pomyślałem, że skoro masz zepsuty samochód, to może mogę jutro po ciebie przyjechać? - zapytał z nutą niepewności w głosie. Ucieszyłam się na jego propozycję, bo robiło się coraz zimniej, a prognozy pogody nie zwiastowały jej poprawy.
- Byłoby świetnie o ile to nie problem. Nawet nie wiesz, jak ja nienawidzę komunikacji miejskiej- rzuciłam ze wstrętem. Blondyna chyba rozbawiła moja reakcja, bo usłyszałam jego głośny śmiech.
- W takim razie bądź gotowa o 7: 30. Bardzo chętnie pogadałbym dłużej, ale muszę wracać, bo babcia zadzwoni po policję, że jej ukochany wnuk zaginął. Do zobaczenia Layla.- rzucił rozbawiony i zakończył połączenie. Cieszyłam się, że poznałam Lucka. Wydaje się naprawdę w porządku i świetnie mi się z nim rozmawia. Wspólne zainteresowania i specyficzne poczucie humoru to zdecydowanie coś, co nas łączy. Zeszłam na dół, żeby chociaż trochę, nacieszyć się obecnością mamy, nie wiedząc kiedy i na ile znowu będzie musiała wyjechać. Niestety jej praca sprawiała, że większość roku spędzała poza domem, przez co bardzo za nią tęskniłam. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy plotkować o wszystkim. Opowiadała mi o nowym koledze z pracy, który ewidentnie na nią leci i o fałszywej koleżance, która próbowała ukraść jej projekt. Przez chwilę zastanawiałam się, czy nie opowiedzieć jej o znajomości z Tylerem, ale szybko odrzuciłam tę myśl, wiedząc, że mama zrobiłaby wszystko, abym trzymała się od niego z daleka. Rozmowa pochłonęła nas do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam, kiedy wybiła 23. Zebrałam się na górę i po szybkim prysznicu poszłam spać. Usłyszałam przeraźliwy dźwięk budzika i prawie zamarłam, widząc, że już jest po 7. Zaraz przyjedzie po mnie Luck a ja jestem w totalnej rozsypce. Z prędkością światła wyskoczyłam z łóżka i zaczęłam robić ekspresowy makijaż. Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i zabierając potrzebne rzeczy, zbiegłam na dół. Zdążyłam idealnie, bo kiedy ubierałam buty na podjeździe, rozniósł się dźwięk klaksonu. Wybiegłam z domu i zdyszana wsiadłam do samochodu blondyna.
- Wyglądasz jakbyś przebiegła maraton- rzucił, tłumiąc śmiech.
- Zaspałam- powiedziałam, chcąc wytłumaczyć swój niekorzystny wygląd. Blondyn przytaknął i opuścił mój podjazd. Rozmawialiśmy na przyjemne tematy, śmiejąc się do łez.
- A tobie jak minął weekend?- zapytał, a uśmiech z mojej twarzy momentalnie zszedł. Nie chciałam opowiadać mu o Tylerze ani o zachowaniu Mayi.
- Całkiem ciekawie- rzuciłam wymijająco.- Przyjechała moja mama- próbowałam zmienić temat i się udało. Do końca podróży rozmawialiśmy o pracy i częstych wyjazdach mojej rodzicielki. Gdy weszłam z Luckien do szkoły od razu zostałam zaatakowana przez Maye. Blondyn, widząc, że dziewczyna z desperacją prosi o rozmowę, postanowił zostawić nas same.
- Layla, tak bardzo cię przepraszam. Nie wiem, co mi odbiło, ze cie zostawiłam tam samą. Gdyby coś ci się stało, nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Proszę, nie gniewaj się na mnie- rzuciła szlochając gdy Luck zniknął nam z pola widzenia. Zrobiło mi się, żal blondynki, która od soboty próbowała załagodzić nasz konflikt.
- Bardzo się na tobie zawiodłam Maya. Myślałam, że możemy na sobie polegać, ale było minęło. Nie rozpamiętujmy tego- powiedziałam i lekko się uśmiechnęłam. Nie lubiłam się kłócić i nie chciałam tracić przyjaciółki przez jeden głupi błąd. Maya rzuciła się na mnie i zamknęła w szczelnym uścisku.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Zobaczysz, już nigdy cię nie zawiodę! Od dziś będę przykładną przyjaciółką- krzyczała na cały głos, przez co spora grupa uczniów przyglądała się nam z zainteresowaniem.
- Już dobrze. Puść mnie, bo zaraz się uduszę- wycedziłam, czując, że powoli zaczyna brakować mi tlenu. Blondynka poluźniła uścisk i w tym momencie rozległ się dzwonek, który zwiastował lekcje matematyki. Reszta dnia minęła mi w miarę spokojnie i po dwóch testach z biologii i setkach przeprosin Mayi mogłam wreszcie udać się do domu. Luck kończył dzisiaj później, więc musiałam wracać piechotą. Niestety na dworze panowała okropna pogoda i czekała mnie ciężka przeprawa przez deszcz. Przemoczona weszłam do domu, gdzie przywitał mnie cudowny zapach domowego obiadu. Mieszkając przez większość czasu sama, nie chce mi się gotować i zwykle decyduje się na jakieś gotowce. Zdjęłam buty i podążałam za cudownym zapachem pieczeni. Weszłam do kuchni i zobaczyłam coś, za czym tak bardzo tęskniłam. Uśmiechnięta mama i pyszny obiad czekający na mój powrót. Przytuliłam rodzicielkę i wspólnie zajadałyśmy się jej popisowym daniem.
- Mechanik przyniósł dzisiaj kluczyki od twojego samochodu. Prosił, żebym Ci przekazała, że wszystko jest naprawione- rzuciła mama, a ja poczułam, że się dławię. Blondynka oderwała się od stołu i zaczęła poklepywać mnie po plecach.
W końcu udało mi się odetchnąć, ale dalej nie mogłam pojąć, co właśnie mi powiedziała. Przecież ja nie oddawałam samochodu do żadnego mechanika. Po chwili jednak do mnie dotarło. Tyler. To musi być jego sprawka.
- Wszystko w porządku? - zapytała przestraszona mama, skanując moją twarz. Nie odpowiedziałam, tylko pędem ruszyłam obejrzeć swoje auto. Wybiegłam z domu i ujrzałam samochód, który chyba nie należał do mnie. Błyszczący czarny lakier dawał wrażenie, jakby dopiero wyjechał z salonu, a po różnych obtarciach nie było ani śladu. Zajrzałam do środka i ujrzałam idealny porządek. Wszystkie śmieci zniknęły, a w środku unosi się przyjemny zapach cytrusów. Przekręciłam klucz w stacyjce, a on bez problemu odpalił. Spojrzałam na zdziwioną mamę, która stała i badawczo przyglądała się moim poczynaniom.
- Czy ten mechanik zostawił jakiś rachunek?- zapytałam, bojąc się, że pójdę z torbami.
- Nie- pokręciła przecząco głową. - Powiedział, że wszystko jest uregulowane. Zszokowały mnie jej słowa, bo przecież ta naprawa musiała kosztować krocie. Nie chciałam jednak nic zawdzięczać Tylerowi, więc postanowiłam pojechać i oddać mu należne za robotę pieniądze. Zdeterminowana ruszyłam po torebkę i wizytówkę warsztatu, w którym pracuje niebieskooki. Zabrałam potrzebne rzeczy i już po paru minutach jechałam do chłopaka. Jazda naprawionym samochodem była czystą przyjemnością i aż trudno uwierzyć, że to ten sam pojazd. Po 15 minutach drogi dotarłam na miejsce. Weszłam do warsztatu i zobaczyłam Tylera, który ubrany w roboczy kombinezon układał narzędzia. Szłam w stronę chłopaka, nie spuszczając z niego wzroku do czasu, gdy w coś wpadłam i narobiłam sporego hałasu. Tyler gwałtownie odwrócił się w moją stronę, a na jego twarzy widoczne było duże zdziwienie. Postawiłam metalową puszkę, którą zrzuciłam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę niebieskookiego. - Co ty tu robisz? - zapytał zdziwiony, gdy do niego podeszłam.
- Przyjechałam rozliczyć się za naprawę mojego samochodu. Swoją drogą skąd miałeś kluczyki? - zapytałam, ciekawa jak je zdobył.
- Wyjąłem z twojej torebki, jak u mnie spałaś- odpowiedział, wzruszając ramionami. Byłam wściekła, że bez pytania grzebał w moich rzeczach. Postanowiłam jednak przemilczeć tę sprawę.
- Ile jestem ci winna?- zapytałam ostrzejszym tonem niż zamierzałam.
- Nic, przecież mówiłem ci, że naprawie ten samochód, więc to zrobiłem- rzucił, zakładając ręce na piersi. Irytująca postawa chłopaka coraz bardziej mnie denerwowała.
- Chyba jasno zaznaczyłam, że nie oczekuję twojej pomocy- wycedziłam przez zęby.
- Powiedziałem, że to zrobię, a ja zawsze dotrzymuję słowa maleńka- powiedział z perfidnym uśmiechem. Czułam, że zaczynam się gotować i zaraz wybuchnę. Ten chłopak jest taki irytujący!
- Dobrze, zrobiłeś to, więc chce zapłacić- sięgnęłam do torebki, żeby wyciągnąć portfel. Tyler złapał mnie za nadgarstek, mocno za niego trzymając.
- Nie wezmę od ciebie żadnych pieniędzy, więc nawet nie próbuj. Zrobiłem to, bo chciałem i nie oczekuję nic w zamian. Teraz muszę wracać do pracy, więc nie chce być niegrzeczny, ale powinnaś już iść- niebieskooki puścił mój nadgarstek i po chwili wszedł do małego kantorku, zostawiają mnie samą. W miejscu, gdzie Tyler mnie dotknął, czułam dziwne mrowienie, a serce szybko uderzało na wspomnienie zapachu jego cudownych perfum. Co ten chłopak ze mną robi? Stałam i tępo wpatrywałam się przed siebie, analizując to, co się właśnie wydarzyło. Po chwili jednak oprzytomniałam i zrezygnowana wsiadłam do swojego samochodu. Opuściłam teren warsztatu, czując, że muszę pobyć sama. Nie rozumiałam, dlaczego najniebezpieczniejszy chłopak w tym mieście, który sieje ogólny strach i panikę ciągle mi pomaga. Może nie znam go zbyt dobrze, ale zupełnie nie pasuje mi do opisów z plotek, jakie o nim krążą. Dojechałam nad jezioro i usiadłam na małej ławeczce, analizując od początku znajomość z niebieskookim. Gdyby był taki zły, jak mówią, nie odwoziłby mnie pijanej do domu, czy nie naprawiał samochodu, nie chcąc dostać nic w zamian. Kiedy byłam u niego w domu, sprawiał wrażenie normalnego, w miarę sympatycznego chłopaka z ogromnym zamiłowaniem do ogrodnictwa. Rozmyślania o Tylerze pochłonęły mnie do tego stopnia, że nawet nie zauważyłam, że wokół mnie zrobiło się zupełnie ciemno. Podniosłam zdrętwiały tyłek z ławki i ruszyłam do swojego samochodu. Gdy dotarłam do domu, wyczerpana rzuciłam się na łóżko i nawet nie ściągając z siebie ubrań, usnęłam.--------------------------------------------------------------
No i jest kolejny:). Co sądzicie o Tylerze?Czy faktycznie jest taki zły jak mówią plotki?
CZYTASZ
Walka o szczęście.
عاطفيةZakompleksiona dziewczyna i pewny siebie zawodnik nielegalnych walk. Nieziemsko przystojny Tyler Wilson przyciąga wiele kobiet jednak żadnej z nich nie traktuje poważnie. Imprezy, panienki na jedną noc i walki to całe jego życie. Traumatyczne wydarz...