48. Zdradzony sekret

5K 204 48
                                    

-To nie tak jak myślisz- zaczęłam, ale sama nie wiedziałam, co chce powiedzieć. Stalam właśnie przed nim z brzuchem ciążowym i sercem bijącym jak młot. Tyle czasu udało mi się ukryć prawdę, ale jeden głupi ruch sprawił, że moja tajemnica wyszła na jaw.

-Layla, o co tu chodzi?- zapytał, zbliżając się do mnie, a ja automatycznie zrobiłam krok w tył. Gestem ręki próbowałam go zatrzymać, ale chłopak wciąż napierał, coraz bardziej zmniejszając odległość między nami. Kiedy był już wystarczająco blisko, Luck złapał go za ramię i stanowczym gestem odepchnął, dając mi odrobinę przestrzeni. Matt nie spuszczał ze mnie wzroku, a ja z trudem walczyłam o każdy oddech. Świat wokół zaczynał wirować, a ja miałam wrażenie, że ściany zaraz mnie zgniotą. Obraz przez oczami powoli mi się zamazywał, tworząc niewyraźną całość, ale nie chciałam się poddać. Walczyłam z całych sił, ale z każdą chwilą było mi coraz trudniej. Od dawna nie miałam takich napadów i miałam wrażenie, że skutecznie się z nich wyleczyłam, ale byłam w błędzie. Wystarczyło jedno spotkanie, aby odkopać dawne rany i na nowo wywołać ataki, które zagrażały nie tylko mi, ale przede wszystkim dziecku, które nosiłam pod sercem. Osunęłam się po ścianie, a nogi całkowicie odmówiły mi posłuszeństwa. Czułam mrowienie, które przechodziło po całym moim ciele, powodując nieprzyjemne dreszcze.

-Co się stało? Ja nie chciałem!- Do moich uszu dotarł przerażony głos Matta, który chciał chyba do mnie podejść, ale zatrzymał go Luck. Kątem oka widziałam jak nerwowo chodzi w koło, szarpiąc się za włosy.

-Layla? Ćśś, wszystko bedzie dobrze- nagle poczułam delikatne dłonie mojego przyjaciela, którymi gładził mnie po twarzy. Słyszałam jak ktoś wola lekarza, a potem zapadła ciemność, która całkowicie mnie pochłonęła.

                                 ***

Obudziło mnie pikanie maszyny, które nieprzyjemnie wdzierało się do moich uszu. Otworzylam oczy, a pierwsze co zobaczylam, to szpitalna sala i kroplówka, do której byłam podłączona. Wspomnienia zaczęły docierać do mojej głowy, a ja gwałtownie podniosłam ciało do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a obok mojego łóżka pojawił się Luck, który z troską mi sie przyglądał.

-Co z dzieckiem?- zapytalam spanikowana, patrząc na mój brzuch. Modliłam się, żeby malutkiej nic się nie stało, a atak nie wyrządził jej krzywdy.

-Spokojnie, wszystko jest w porządku. Zaraz przyjdzie lekarz, ale maluch jest cały. -odpowiedział z uśmiechem, a ja odetchnęłam z ulgą. Poczułam jak ogromny ciężar spada mi z serca, a spokój ogarnia umysł. Położyłam głowę na poduszce, zastanawiając się, co dalej. Matt wiedział o ciąży, a ja miałam nadzieję, że jeszcze nie zdążył poinformować o tym fakcie Tylera. Nie byłam gotowa na konfrontacje, a tym bardziej na jego widok, który na nowo by mnie złamał. Przez tyle miesięcy starałam się poukładać wszystko na nowo, więc nie zamierzałam łatwo odpuścić. Może byłam zwykłym tchórzem, ale wiedziałam, że mogę uciekać nawet całe życie, byle nie zderzyć się z bolesną rzeczywistością. Musiałam bronić swoje dziecko przed światem Tylera, który nie był zbytnio kolorowy. Nie chcialam, żeby było ofiarą brudnych gierek, czy walutą przetargową, którą będą mogli się bawić, aby rozwiązać swoje konflikty.

Moje myśli przerwał młody lekarz, który ubrany w biały fartuch, wszedł do sali. Szybko się przedstawił, a z jego zachowania można było wyczytać, że praca to jego pasją. Z uwagą skanował moje wyniki, co chwilę marszcząc czoło, przez co wyglądał dosyć zabawnie.

-Ma pani lekkie niedobory, ale wypisałem receptę na suplementy, które postawią was na nogi. Miewała pani wcześniej tak silne ataki paniki?- zapytał, a ja zawstydzona przytaknęłam. Nie chcialam wspominać pierwszych tygodni po naszym wyjeździe, kiedy takie ataki zdarzały się notorycznie, a Luck musiał zgarniać mnie z podłogi. Wymazałam ten okres z mojej pamięci i miałam nadzieję, że to był ostatni raz, kiedy muszę się z tym zmagać. - Na szczęście dziecku nic nie jest, ale zalecam dużo spokoju i odpoczynku. Pielęgniarka podłączy pani jeszcze jedną kroplówkę, a ja pójdę przygotować wypis- uśmiechnął się do mnie, a ja podziękowałam za opiekę. Cieszyłam się, że wrócę do domu i zmyje z siebie ten okropny zapach szpitala. Młoda kobieta sprawnie wymieniła mi kroplówkę, a ja tylko czekałam, aż będę mogła opuścić to miejsce I wrócić do siebie. Dalej martwiłam się o Maye, ale skoro operacja się udała, to mogłam spokojnie wyjechać I nie martwić się o jej stan zdrowia.

Walka o szczęście.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz